Jesteśmy skrajnie eklektyczni

kulturaupodstaw.pl 5 godzin temu
Zdjęcie: fot. Katarzyna Grażewicz


O.Cz.: Nazwa zespołu przyciąga uwagę – skąd pomysł na „Yakutian Cult”? Czy kryje się za tym konkretny mit, inspiracja duchowością Syberii?

J.T.: Nazwa powstała podczas spaceru. Tak się złożyło, iż ostatnią piosenką, którą słyszałem przed wyjściem, było She Sells Sanctuary od The Cult, a jakiś czas wcześniej dowiedziałem się o fenomenie cargo cultów – stąd słowo „Cult”.

Nawiązanie do Jakucji wynikało z potrzeby posiadania nazwy kojarzącej się z pustkowiem – to był pomysł mojego ówczesnego współpracownika, z którym zaczynałem działalność muzyczną. Wybraliśmy Jakucję, zainspirowani kilkoma anegdotami folklorystycznymi z tego regionu, które obiły mi się o uszy kilka miesięcy wcześniej.

O.Cz.: Jak to się zaczęło? Gdzie się poznaliście i kiedy pojawił się pomysł założenia zespołu?

J.T.: Mój pierwszy współpracownik był przyjacielem z dzieciństwa. Pewnej nocy napisał do mnie, czy nie chcę spróbować założyć zespołu. Nie miał żadnego wcześniejszego doświadczenia muzycznego, ale wiedział, iż ja już coś tworzyłem. Później przyznał, iż robił sobie jaja – ale ja się zgodziłem, i tak się wszystko zaczęło. On już dawno się z nami rozstał. Pozostałych członków zespołu poznałem w różnych placówkach edukacyjnych – po krótszej lub dłuższej znajomości zapraszałem ich do współpracy.

O.Cz.: Jak wygląda Wasz proces twórczy? Zaczynacie od riffu, tekstu, konceptu? A może działacie spontanicznie?

J.T.: zwykle zaczyna się od riffu – najczęściej na basie. Potem powstaje szkic utworu w postaci partii perkusyjnej. Następnie wymyślam gitarę i tymczasowy tytuł, robię demówkę i wysyłam ją reszcie zespołu. Kuba dorzuca swoją partię gitarową, a ja tworzę tekst i ostateczny tytuł. Czasem bywa inaczej – inspiracją może być abstrakcyjny koncept (np. „utwór do otwierania koncertów”), albo ktoś z nas wpadnie na jakiś riff czy melodię, które stają się fundamentem utworu.

O.Cz.: Czy macie konkretne inspiracje – muzyczne, literackie, filozoficzne – które wpływają na Wasze projekty?

J.T.: Jesteśmy skrajnie eklektyczni. Nasze główne inspiracje to brytyjskie zespoły postpunkowe i new wave z pierwszej połowy lat 80., zarówno te o zabarwieniu popowym, jak i te bliższe punkowi. Czerpiemy też z industrialu, metalu i folku. Najbardziej inspirują nas Red Lorry Yellow Lorry, The Waterboys, The Psychedelic Furs, Echo & The Bunnymen, wczesne Lady Pank, Black Sabbath, Big Black, Motörhead, The Stooges i wczesne U2.

Z literatury sięgamy po dzieła H.P. Lovecrafta i Krwawy południk Cormaca McCarthy’ego. Bardzo lubimy także wątki mitologiczne, folklorystyczne i biblijne oraz kino lat 70. i 80.

Yakutian Cult, fot. Katarzyna Grażewicz

Na początku chcieliśmy być kopią The Sisters of Mercy – muzycznie i estetycznie (stąd okulary przeciwsłoneczne na scenie). Z czasem jednak wykształciliśmy własną tożsamość. „Pop” przestał być dla nas terminem negatywnym. Zauważyliśmy, iż wszechobecny w postpunku mrok przestał nas zadowalać. Uznaliśmy, iż wolimy tworzyć coś bardziej pozytywnego – coś, co 40 lat temu mogłoby trafić na Top of the Pops.

Filozoficznym aspektem naszej muzyki jest cienka, ale istotna warstwa ideowa. Uważamy, iż współczesna kultura przesadnie skupia się na negatywnych aspektach rzeczywistości. Nieliczne przejawy pozytywności przybierają często formę nihilistycznego hedonizmu. Jesteśmy temu przeciwni. Staramy się, by nasza muzyka miała pozytywny przekaz, by nie popadała w nihilizm ani go nie promowała. Mimo trudności, życie jest piękne – i chcemy o tym przypominać.

O.Cz.: Jesteście zespołem z Poznania. Jak odbieracie lokalną scenę muzyczną? Czujecie się jej częścią, czy tworzycie raczej na uboczu?

J.T.: Zaczynaliśmy zupełnie na uboczu – nie byliśmy powiązani z żadną sceną, nikogo nie znaliśmy i nikt nie znał nas. To się zmieniło dzięki regularnym koncertom w CK Nowe Amore w 2024 roku.

Yakutian Cult, fot. Katarzyna Grażewicz

Dzięki nim jakoś zintegrowaliśmy się z poznańską sceną. Nie poznaliśmy jej jeszcze w pełni – i ona nas też nie – ale czujemy się jej częścią i bardzo doceniamy to, co już zdążyliśmy doświadczyć.

Życzymy jej wszystkiego najlepszego. Szczególne pozdrowienia dla naszych kolegów z Ostatniej Klatki (z którymi, razem z Martyrmachine, zagraliśmy pierwszy koncert w CK Nowe Amore) oraz dla Natures Mortes. I toast za pamięć niestety nieistniejącego już CK Nowe Amore.

O.Cz.: Czego można się spodziewać po Waszych najbliższych planach? Szykuje się album, koncerty, trasa?

J.T.: Aktualnie pracujemy nad nowym materiałem i planujemy wypuścić singla przed końcem lata. Z koncertami niestety bywa krucho – gramy rzadko, bo brakuje nam kontaktów, a ofert też nie dostajemy często. Mimo to jesteśmy zdeterminowani, by grać dalej – koncertowanie to coś, co naprawdę kochamy.

O.Cz.: Co Was napędza emocjonalnie przy pisaniu? Który z Waszych utworów wydaje się najbardziej osobisty?

J.T.: Na początku naszą twórczość napędzały głównie negatywne emocje. Z wiekiem nasze spojrzenie na świat się zmieniło. Teraz nasze utwory częściej wynikają z chęci skomentowania zjawisk, które obserwujemy – czasem to relacje międzyludzkie, czasem coś bardziej abstrakcyjnego, zdarza się też tematyka historyczna.

Yakutian Cult, fot. Katarzyna Grażewicz

Unikam pisania o sobie czy o emocjach – uważam, iż nie mam nic nowego do dodania do tych rozmów. Po co powtarzać to, co już miliard razy zostało powiedziane? Po co pisać kolejną piosenkę o miłości czy rozpaczy, skoro wszystko już zostało o tym opowiedziane?

Najbardziej osobistym utworem jest chyba „Fascination” – jeden z nielicznych, które poruszają tematykę emocjonalną. Robimy to tylko wtedy, gdy czujemy, iż potrafimy podejść do niej w mniej szablonowy sposób – dodać coś nowego albo obrócić temat w nietypową stronę.

O.Cz.: Oglądając Was na żywo, miałem wrażenie, iż świetnie czujecie się na scenie. To efekt chemii między Wami, czy może długich godzin prób?

J.T.: Powiedziałbym, iż jedno i drugie. Znamy się od dawna, spędzamy razem dużo czasu – mamy między sobą chemię. Ale też bardzo rygorystycznie ćwiczymy przed każdym koncertem. Setlisty znamy niemal na pamięć, zanim wejdziemy na scenę. Gramy jak najczęściej i przykładamy dużą wagę do znajomości utworów. Ponieważ koncertujemy rzadko, staramy się, by każdy występ był jak najlepszy – zawsze dajemy z siebie wszystko.

Idź do oryginalnego materiału