Dziś znów jestem tylko mamą. O miłości ani prawa, ani czasu.
Moja córka Kinga skończyła szesnaście lat. Młodszy, Kacper, ma dwanaście. Już prawie nastolatkowie. A ja wciąż tylko mama. Nie kobieta, nie człowiek z marzeniami i prawem do własnego życia, ale wyłącznie mama. Rano szkoła i śniadania. W dzień praca. Wieczorem zajęcia dodatkowe, lekcje, kolacja. Nocą zmęczenie i łzy w poduszkę. Cicho, by nikt nie usłyszał.
Z ich ojcem, Bartkiem, rozstaliśmy się pięć lat temu. Bez awantur, bez sądów. Pewnego dnia po prostu powiedział, iż zniknęłam w macierzyństwie, iż między nami już nie ma namiętności. Choć prawda była inna – od dawna pisał z inną, z którą, jak się okazało, już wcześniej się znał.
Nie robiłam z tego tragedii przy dzieciach. Wytłumaczyłam, iż tak będzie lepiej – teraz mają dwa domy. Przeżyli to, oczywiście. Kinga nie jadła, Kacper milczał wieczorami. Ale minęło. Przywykli. Ja byłam z nimi zawsze. Tata – tylko czasami, na spacerach, w kawiarni, w kinie. Wynajmował mieszkanie w Łodzi, żył z tą kobietą. Dzieci tam nie zapraszał – twierdził, iż jeszcze nie czas na takie spotkania. Nie protestowałam. Niech się widują, niech nie tracą kontaktu. Choć we mnie wszystko się rwało.
Ale i tak się dowiedzieli. O ślubie. O nowej kobiecie. Kinga płakała całą noc, a rano patrzyła na mnie z bólem i pogardą – jakbym to ja ją zdradziła. Z Kacprem było jeszcze trudniej – zamknął się w sobie, przestał dzielić się choćby drobiazgami. Nie miałam do nich pretensji. Cierpieli. Ale ja też.
A potem nadszedł Sylwester. Poszłyśmy z dziewczynami z pracy na imprezę firmową. Restauracja była zatłoczona, wszędzie światła, muzyka. Śmiałyśmy się. Po raz pierwszy od lat pozwoliłam sobie po prostu być sobą.
I wtedy go spotkałam. Marek. Nie żaden przystojniak z okładki, ale w jego oczach było coś ciepłego, żywego, prawdziwego. Był starszy, mieszkał sam, syn już dorosły, dawno wyprowadzony. Rozmawialiśmy, podałam numer. I zaczęło się.
Przynosił kwiaty. Mówił, iż jestem piękna. Tak po prostu. Bez powodu. PytW głębi duszy wiem, iż muszę znaleźć siłę, by pokazać dzieciom, iż miłość do nich i do siebie nie muszą się wykluczać – w końcu jestem nie tylko ich mamą, ale i człowiekiem, który ma prawo do szczęścia.