Jeleniom choćby do głowy nie przyszło, żeby zaproponować Sergiuszowi wspólne mieszkanie. Randki to jedno, a życie pod jednym dachem to zupełnie co innego.

polregion.pl 11 godzin temu

Katarzynie choćby przez myśl nie przeszło, żeby zaproponować Andrzejowi wspólne zamieszkanie. Randki to jedno, a życie pod jednym dachem zupełnie co innego. W sobotę kobieta czekała na niego jak zwykle na spacer. Gdy otworzyła drzwi, omal nie zemdlała stał przed nią z dwoma ogromnymi walizami.

Katarzyna siedziała w fotelu i przeglądała zdjęcia w telefonie. Oto ona z Andrzejem karmią kaczki w parku, oto spacerują alejkami, a tu ich wspólna wyprawa na grzyby. Pół roku znajomości minęło jak sen.

Poznali się na portalu randkowym. Ona ma sześćdziesiąt jeden lat, on sześćdziesiąt trzy. Oboje po rozwodach, dzieci dorosłe, mieszkają osobno.

Andrzej od razu jej się spodobał inteligentny, oczytany, z poczuciem humoru. Nie szukał matki dla swoich dzieci ani gospodyni do domu. Po prostu chciał towarzystwa ciekawej osoby.

Widywali się dwa, trzy razy w tygodniu. Czasem szli do teatru, czasem na wystawę. Kawiarnie, spacery po Warszawie, wyjazdy na działkę do jej przyjaciółki. Katarzynie podobało się takie niespieszne obcowanie bez zobowiązań, ale z bliskością.

Katarzyno, opowiedz, jak żyjesz zapytał Andrzej na początku znajomości po jednym ze spotkań.

Spokojnie, cicho. Mieszkam sama już pięć lat, przywykłam.

Nie jest ci nudno?

Czasem. Ale mam przyjaciółki, córki mnie odwiedzają. A teraz mam jeszcze ciebie.

Miło to słyszeć.

Andrzej po rozwodzie wynajmował kawalerkę w starej kamienicy. Narzekał, iż właścicielka kaprysi, nie robi remontów, a czynsz podnosi regularnie.

Ale cóż poradzisz mawiał. Nie mam swojego mieszkania. Po rozwodzie wszystko zostało przy byłej żonie. Jej rodzice kupili jej kawalerkę, a iż ja tam remonty robiłem na swój koszt nikt mi tego nie zwróci.

A nie myślałeś o kupnie czegoś dla siebie?

Skąd mam wziąć tyle pieniędzy na mieszkanie?

Katarzyna rozumiała. Miała trzypokojowe mieszkanie w dobrej dzielnicy zarobiła na nie całe życie. Córki dawno wyprowadziły się, więc miejsca było pod dostatkiem.

Ale choćby nie przyszło jej do głowy, by zaprosić Andrzeja do siebie. Randki to jedno, a wspólne życie zupełnie inna sprawa.

W sobotę Katarzyna czekała na Andrzeja na kolejny spacer. Gdy otworzyła drzwi, serce zamarło jej w piersi stał przed nią z dwiema wielkimi walizami.

Andrzeju, co się stało? zapytała zduszonym głosem.

Katarzyno, mogę wejść? Wytłumaczę.

Przeszli do pokoju. Andrzej zostawił walizki w przedpokoju i usiadł na kanapie.

Rozumiesz, właścicielka postanowiła sprzedać mieszkanie. Kazała mi się wyprowadzić w ciągu tygodnia.

I co teraz?

Teraz nie mam gdzie mieszkać. Nowego lokum nie znajdę od ręki, a i pieniędzy brak.

Katarzyna zaczęła rozumieć, do czego zmierza.

Katarzyno, pomyślałem skoro łączy nas poważny związek. Pół roku się spotykamy, znamy się dobrze. Może spróbujemy żyć razem?

Razem? powtórzyła, nie wierząc własnym uszom.

No tak. Masz trzypokojowe, miejsca pod dostatkiem. Nie będę ciężarem jeszcze pracuję, na zakupy i rachunki się złożę.

Andrzeju, ale nigdy o tym nie rozmawialiśmy.

Po co było gadać wcześniej? Życie samo wszystko podpowiedziało.

Katarzyna poczuła się zagubiona. Nie była gotowa na taki zwrot akcji.

Andrzeju, muszę to przemyśleć.

Co tu myśleć? Przecież się kochamy.

Kochać się a mieszkać razem to dwie różne rzeczy.

Dlaczego różne? W naszym wieku trzeba się decydować.

Na co?

Na związek. Skoro się spotykamy, to znaczy, iż powinniśmy być razem.

Katarzyna spojrzała na walizki w przedpokoju. Wychodziło na to, iż Andrzej już wszystko za nią zdecydował, spakował rzeczy i stawia ją przed faktem dokonanym.

A jeżeli się nie zgadzam?

Na co? Na szczęście?

Na to, żeby ktoś wtargnął do mojego domu z walizami, choćby nie pytając o zgodę.

Katarzyno, nie gniewaj się. Nie chciałem źle. Po prostu okoliczności

Okoliczności się nie zdarzają. To ludzie je tworzą.

Co przez to rozumiesz?

Że najpierw trzeba było ze mną porozmawiać, a dopiero potem pakować manatki.

Andrzej zamilkł, ważąc słowa.

Dobrze. Więc porozmawiajmy teraz. Proponuję, żebyśmy zamieszkali razem.

A ja odmawiam.

Dlaczego?

Bo lubię żyć sama. Lubię nasze spotkania, ale nie chcę wspólnego życia.

Ale czemu? Przecież pasujemy do siebie.

Pasujemy na randki, spacery, wspólne wyjścia. Ale nie na codzienność.

Jaka jest różnica?

Taka, iż codzienność to rutyna, nawyki, kompromisy.

No i co z tego? Możemy się dostosować.

Właśnie o to chodzi nie chcę się dostosowywać. Jest mi dobrze, jak jest.

Andrzej wyglądał na przygnębionego.

Katarzyno, a jeżeli oficjalnie cię oświadczę?

Po co?

Jak to po co? Żeby było normalnie, po ludzku.

Andrzeju, małżeństwo nic nie zmieni. przez cały czas nie chcę mieszkać razem.

To jaki w takim razie sens mają nasze relacje?

Ten sam, co dotąd. Spotykamy się, rozmawiamy, spędzamy czas.

A co dalej?

Dalej będziemy się spotykać.

To niepoważne!

Dla mnie w sam raz.

A dla mnie nie. Potrzebuję stabilizacji.

Andrzeju, jaka stabilizacja cię satysfakcjonuje? spytała Katarzyna, siadając naprzeciw niego.

Zwyczajna. Rodzinna. Żeby żyć z ukochaną osobą, jeść razem śniadania, planować przyszłość.

A ja nie chcę codziennych śniadań z kimkolwiek. Nie chcę dostosowywać się do czyichś planów.

Ale jesteś sama!

Nie jestem sama. Mam córki, przyjaciółki, mam ciebie. Samotność a życie w pojedynkę to nie to samo.

Nie rozumiem różnicy.

Różnica jest taka, iż teraz wybieram, kiedy i z kim spędzam czas. A gdybyśmy mieszkali razem, wyboru by nie było.

Katarzyno, w naszym wieku trzeba myśleć o tym, kto będzie przy

Idź do oryginalnego materiału