Jelenie choćby nie myślały o zaproszeniu Sergiusza do siebie. Randkować – to jedno, ale mieszkać razem – to już zupełnie co innego.

twojacena.pl 10 godzin temu

Danucie nigdy nie przyszło do głowy, by zaproponować Stanisławowi zamieszkanie razem. Spotykać się to jedno, a żyć pod jednym dachem to zupełnie co innego. W sobotę Danuta czekała na Stanisława na kolejny spacer. Gdy otworzyła drzwi, omal nie zemdlała stał przed nią z dwiema ogromnymi walizkami.

Danuta siedziała w fotelu i przeglądała zdjęcia w telefonie. Oto ona i Stanisław w parku, karmią kaczki, spacerują alejkami, a tutaj ich wspólna wyprawa po grzyby. Pół roku znajomości minęło jak z bicza strzelił.

Poznali się na portalu randkowym. Ona miała sześćdziesiąt jeden lat, on sześćdziesiąt trzy. Oboje byli po rozwodach, ich dzieci już dawno dorosły i mieszkały osobno.

Stanisław od razu jej się spodobał inteligentny, oczytany, z poczuciem humoru. Nie szukał matki dla swoich dzieci czy gospodyni do domu. Chciał po prostu towarzystwa kogoś, z kim dobrze się rozmawia.

Widywali się dwa, trzy razy w tygodniu. Chodzili do teatru, na wystawy, do kawiarni, spacerowali po mieście, jeździli na działkę do jej przyjaciółki. Danucie podobała się taka relacja bez zobowiązań, ale z bliskością.

Danuto, opowiedz, jak żyjesz spytał Stanisław na początku znajomości.
Spokojnie, cicho. Mieszkam sama od pięciu lat, przywykłam.
A nie jest ci nudno?
Czasem. Ale mam przyjaciółki, córki mnie odwiedzają. A teraz jesteś ty.
Miło to słyszeć.

Stanisław po rozwodzie wynajmował kawalerkę w starej kamienicy. Narzekał, iż właścicielka jest kapryśna, nie robi remontów, a czynsz podnosi regularnie.

Ale cóż można zrobić? mówił. Własnego mieszkania nie mam. Po rozwodzie wszystko zostało przy byłej żonie. Jej rodzice kupili jej mieszkanie, a iż ja tam remonty robiłem na własny koszt kto to teraz udowodni?
A nie myślałeś o kupnie czegoś dla siebie?
Skąd wziąć tyle złotych na mieszkanie?

Danuta rozumiała. Miała trzypokojowe mieszkanie w dobrej dzielnicy całe życie na nie zarabiała. Córki dawno się wyprowadziły, więc miejsca było pod dostatkiem.

Ale choćby przez myśl jej nie przeszło, by zaproponować Stanisławowi wspólne mieszkanie. Spotykać się to jedno, a żyć razem zupełnie co innego.

W sobotę Danuta czekała na Stanisława na spacer. Gdy otworzyła drzwi, osłupiała stał przed nią z dwiema walizkami.

Stanisławie, co się stało? zapytała.
Danuto, mogę wejść? Zaraz wszystko wyjaśnię.

Przeszli do pokoju. Stanisław zostawił walizki w przedpokoju i usiadł na kanapie.

Rozumiesz, właścicielka postanowiła sprzedać mieszkanie. Dała mi tydzień na wyprowadzkę.
I co teraz?
Teraz nie mam gdzie mieszkać. Nowego lokum od ręki nie znajdę, a pieniędzy brak.

Danuta zaczęła pojmować, do czego zmierza.

Danuto, pomyślałem nasza relacja jest poważna. Pół roku się spotykamy, znamy się. Może spróbujemy żyć razem?
Razem? powtórzyła.
No tak. U ciebie trzy pokoje, miejsca dużo. Nie będę ciężarem jeszcze pracuję, na jedzenie się dokładam.
Stanisławie, ale my nigdy o tym nie rozmawialiśmy.
Po co było rozmawiać zawczasu? Życie samo wszystko podpowiedziało.

Danuta poczuła zamęt. Nie była gotowa na taki obrót spraw.

Stanisławie, muszę to przemyśleć.
A co tu myśleć? Przecież się kochamy.
Kochać się i żyć razem to dwie różne rzeczy.
Dlaczego różne? W naszym wieku czas się określić.
Określić w czym?
W relacjach. Skoro się spotykamy, to znaczy, iż powinniśmy być razem.

Danuta spojrzała na walizki w przedpokoju. Wychodziło na to, iż Stanisław już za nią zdecydował przywiózł rzeczy i stawiał ją przed faktem dokonanym.

A jeżeli się nie zgadzam?
Na co? Na szczęście?
Na to, iż ktoś przyjeżdża do mnie z walizkami, choćby nie pytając o pozwolenie.
Danuto, nie gniewaj się. Nie zrobiłem tego ze złości. Tak się złożyły okoliczności.
Okoliczności się nie składają. Ludzie je tworzą.
Co przez to rozumiesz?
Że najpierw trzeba było ze mną porozmawiać, a potem wieźć walizki.

Stanisław zamilkł, ważąc słowa.

Dobrze. Więc porozmawiajmy teraz. Proponuję, byśmy zamieszkali razem.
A ja odmawiam.
Dlaczego?
Bo lubię żyć sama. Lubię nasze spotkania, ale nie chcę mieszkać razem.
Ale dlaczego? Przecież do siebie pasujemy.
Pasujemy na randki, spacery, wspólny czas. Ale nie na wspólny byt.
A jaka różnica?
Taka, iż byt to codzienność. To nawyki, porządek, kompromisy.
No i co? Można się przystosować.
Właśnie o to chodzi nie chcę się przystosowywać. Jest mi dobrze, jak jest.

Stanisław wyglądał na przygnębionego.

Danuto, a gdybym cię oficjalnie oświadczył?
Po co?
Jak to po co? Żeby wszystko było jasne, po ludzku.
Stanisławie, małżeństwo niczego nie zmieni. przez cały czas nie chcę mieszkać razem.
Więc jaki sens mają nasze relacje?
Ten sam, co dotąd. Spotykamy się, rozmawiamy, spędzamy czas.
A co dalej?
Dalej będziemy się spotykać.
To niepoważne!
Dlaczego? Mnie taka relacja odpowiada.
A mnie nie. Chcę stabilizacji.
Stanisławie, jakiej stabilizacji potrzebujesz? spytała Danuta, siadając naprzeciw.
Zwykłej. Rodzinnej. Żyć z ukochaną osobą, jeść razem śniadania, planować przyszłość.
A ja nie chcę codziennie z kimś jeść śniadań. Nie chcę dostosowywać się do cudzych planów.
Ale jesteś sama!
Nie jestem sama. Mam córki, przyjaciółki, mam ciebie. Samotność a życie w pojedynkę to nie to samo.
Nie rozumiem różnicy.
Różnica jest taka, iż teraz wybieram, kiedy i z kim się widzieć. A gdybyśmy mieszkali razem, wyboru bym nie miała.

Stanisław wstał i przeszedł się po pokoju.

Danuto, w naszym wieku trzeba myśleć o tym, kto będzie przy nas na starość.
Myślę. Ale to nie musi być mężczy

Idź do oryginalnego materiału