Uzależniona od leków na receptę, a z czasem i narkotyków matka, przemoc ze strony rodziny i rówieśników, brak środków na podstawowe potrzeby. Ale w Ameryce wszystko jest możliwe, co dobitnie pokazuje jego historia. J.D. Vance nie tylko ukończył studia na Yale i zrobił karierę, ale też został prawą ręką Donalda Trumpa i vice prezydenta-elekta USA. I jest dziś przez wielu lubiany i wspierany właśnie dlatego, iż uosabia amerykański sen i pokazuje, iż choćby chłopak z dysfunkcyjnej rodziny, przedstawicieli tzw. białej hołoty z małej miejscowości w Appalachach, może osiągnąć spektakularny sukces.
REKLAMA
Zobacz wideo Co by się stało, gdyby Trump zmarł?
"Bidoki" z pasa rdzy
James David Vance urodził się 2 sierpnia 1984 roku w Middletown w stanie Ohio - robotniczym miasteczku o głębokich przemysłowych tradycjach. Jego rodzina przeniosła się tam z gór Kentucky. Tzw. pas rdzy, w którego część wchodzi Ohio, to teren o tradycjach przemysłowych - niegdyś bogaty, nazywany pasem stali, dziś podupadły, pełen skrajnej biedy i nie tylko metaforycznej rdzy. Ludzie, którzy za jedyne bogactwo mieli własną dumę, nie mogli zapewnić chłopcu dostatniego dzieciństwa. Jak pisał w swojej bestsellerowej, zekranizowanej przez Rona Howarda książce "Elegia dla bidoków", bieda pociągnęła za sobą inne problemy. Vance wychowywał się adekwatnie bez ojca - Donald Bowman gwałtownie zostawił rodzinę - J.D., jego siostrę i matkę, i wyjechał szukać szczęścia gdzie indziej. Z kolei Bev - pracująca jako pielęgniarka - niezbyt radziła sobie z samodzielnym wychowywaniem dzieci. gwałtownie uzależniła się od dziesiątkujących do dziś mieszkańców Appalachów (i nie tylko) opiatów. Nic więc dziwnego, iż J.D. najlepszym, co go w życiu spotkało, nazywał dziadków - "mamaw" i "papaw".
J.D. w domu dziadków doświadczał poczucia bezpieczeństwa, którego brakowało mu u tułającej się z odwyku na odwyk matki. Bev często wszczynała awantury i wyżywała się na dzieciach, a partnerów zmieniała jak rękawiczki. Ale u "mamaw" i "papaw" się nie przelewało, chłopiec rósł i tył więc na śmieciowym jedzeniu - fast foodach i wysoko przetworzonej żywności. Kluskowaty J.D. był wyśmiewany przez rówieśników, nieraz wracał do domu z rozkwaszonym w bójce nosem. Ale babcia tłumaczyła mu, iż mężczyzna musi umieć walczyć o swoje, trzeba więc się bić, choćby jeżeli przegrana jest niemal pewna. Przemoc - zarówno fizyczna, jak i psychiczna - była więc w życiu dorastającego chłopca na porządku dziennym. I bardzo możliwe, iż J.D. wyrósłby na kolejnego żyjącego z zasiłku mieszkańca pasa rdzy lub - co gorsza - skończył uzależniony od opiatów. Na szczęście chłopak od dziadków nauczył się też dumy i ambicji. A "walka o swoje" gwałtownie zamiast tej fizycznej, przybrała formę walki o wyrwanie się z biedy.
Amerykański sen
W "Elegii dla bidoków" (oryg. "Hillbilly Elegy: A Memoir of a Family and Culture in Crisis"), J.D. Vance opisał problemy amerykańskiej klasy robotniczej – społeczności oszukanej przez system. Zubożałej, odartej z godności, pozbawionej perspektyw i nadziei na lepsze jutro. Ale historia J.D. przeczy stereotypowi tytułowego "bidoka" z Appalachów, krainy, gdzie upadłe fabryki i pozabijane dyktą miasta borykają się z bezrobociem, uzależnieniem i beznadzieją. On sam tuż po ukończeniu liceum, prowincjonalnego Middletown High School, w 2003 roku poszedł jedyną drogą, która mogła zapewnić mu awans społeczny - wstąpił do wojska. Bo dzięki służbie w Iraku, gdzie J.D. nie walczył, a pracował jako kapral do spraw informacji publicznej, młody mężczyzna otrzymał stypendium na Yale. Wszystko dzięki ustawom gwarantującym weteranom możliwość studiowania. Nie miało znaczenia, iż służył zaledwie pół roku i nie walczył na froncie. W połączeniu z niskimi dochodami zagwarantowało to Vance’owi solidne wsparcie finansowe, które umożliwiło mu ukończenie wydziału prawa na prestiżowym uniwersytecie, wchodzącym w skład tzw. Ligi Bluszczowej. To właśnie na Yale J.D. poznał swoją przyszłą żonę - Ushę Chilukuri, prawniczkę hinduskiego pochodzenia, która do niedawna pracowała w renomowanej firmie prawniczej Munger, Tolles & Olson. Para jest dziś rodzicami trójki dzieci, dwóch chłopców, Evana i Viveka, i dziewczynki, Mirabel.
Vance nie został jednak prawnikiem. Jego życie odmieniło się, gdy poznał Petera Thiela, kontrowersyjnego miliardera. James David pracował w Dolinie Krzemowej w jego firmie z branży kapitału podwyższonego ryzyka. Po kilku latach wrócił jednak do rodzinnego Ohio, gdzie założył organizację non-profit Our Ohio Renewal, której misją jest wspieranie młodzieży z uboższych środowisk. W 2019 roku współzałożył inwestującą w start-upy technologiczne firmę Narya Capital. Świat usłyszał jednak o J.D. Vansie za sprawą jego autobiograficznej książki, wydanej w 2016 roku, a w 2022 zekranizowanej przez Rona Howarda. W matkę chłopaka wcieliła się Amy Adams, a w "mamaw" Glen Close. W tym samym roku J.D. Vance zdobył miejsce w Senacie jako pierwszy od lat kandydat z Ohio bez wcześniejszego doświadczenia politycznego. Obiecał walczyć o interesy ludzi takich, jak kiedyś on i jego bliscy - wykluczonych, oszukanych i pominiętych przez system i polityczne elity.
Polityczny sukces
J.D. Vance w swojej książce podawał niejako odpowiedź na to, dlaczego Donald Trump wygrał wcześniejsze wybory. Ale wcale nie był wówczas jego sympatykiem. Wręcz przeciwnie - w prywatnej korespondencji porównał go choćby do Hitlera. "Raz myślę, iż Trump to cyniczny drań jak Nixon, który nie byłby aż tak zły (a może choćby okazałby się użyteczny), innym razem, iż to amerykański Hitler" – napisał do znajomego na Facebooku. Ale czas sprawił, iż J.D. zmienił poglądy, co zdaniem wielu miało związek z ogromną popularnością, jaką w Ohio niezmiennie cieszy się Trump.
Donald Trump ogłosił, iż widzi Vance’a jako swojego wiceprezydenta w poście na Truth Social. Wyraził w nim uznanie dla biznesowego zaplecza Vance'a i powiedział, iż jako wiceprezydent "zrobi wszystko, co w jego mocy, aby pomóc ponownie uczynić Amerykę wielką". jeżeli chodzi o poglądy polityczne, J.D. Vance jest radykalny - sprzeciwia się ustawom o ograniczeniu sprzedaży broni palnej, jest radykalnym przeciwnikiem aborcji, wsparcia medycznej tranzycji osób niebinarnych, pomocy militarnej dla Ukrainy. Zaprzecza istnieniu zmian klimatycznych. A jego żona Usha tuż po ogłoszeniu kandydatury męża poinformowała, iż rezygnuje z pracy w sądzie i zamierza skupić się na domu i dzieciach. Wszystko to sprawiło, iż J.D. Vance jak magnes przyciągnął konserwatywny elektorat. Dziś jest prawą ręką Donalda Trumpa, ale wiele wskazuje na to, iż w przyszłości może chcieć sięgnąć po więcej. A to, iż potrafi walczyć o swoje, pokazał już nie raz.