Ogromne pożary w Los Angeles strawiły ogromne połacie lasów i całe dzielnice. Strażacy wciąż walczą z żywiołem, zginęły już 24 osoby. Tysiące osób straciło dach nad głową i dobytki całego życia.
Spaliły się również domy gwiazd Hollywood w Pacific Palisades, m.in. Adama Brody'ego i Leighton Meester, Paris Hilton, Anthony'ego Hopkinsa, Anny Faris, Johna C. Reilly'ego, Eugene Levy'ego, Milesa Tellera, Milo Ventimiglii, Johna Goodmana, Jennifer Grey i Billy'ego Crystala.
"Jakby wybuchła bomba atomowa". Pożary w Hollywood najbardziej odczuła konkretna ludzi
Filmowy magazyn "Variety" opublikował obszerny artykuł zatytułowany wymownie "What Hollywood Lost in the Fires" ("Co Hollywood straciło w pożarach"). Jak podkreśla, 7 stycznia luksusowa dzielnica Pacific Palisades, która "od dawna była domem dla setek pracowników branży rozrywkowej", zmieniła się w "niewyobrażalne piekło".
– Zrównany z ziemią został obszar większy niż Manhattan. To jakby wybuchła mała bomba atomowa – mówi producent muzyczny Greg Wells, który stracił swój dom i studio nagraniowe.
"Pożary w Los Angeles prawdopodobnie zostaną uznane za najkosztowniejszą klęskę żywiołową w historii USA i wpłyną na każdy sektor i branżę w Południowej Kalifornii i poza nią" – pisze "Variety".
A dodajmy, iż LA to centrum amerykańskiej (i światowej) rozrywki. Ogień spowodował nagłe wstrzymanie produkcji i tymczasowe zamknięcie wytwórni filmowych, m.in. Universal Studios, Warner Bros. i Disney, park rozrywki Universal Studios również jest na razie nieczynny. Oznacza to nie tylko stratę pieniędzy, ale i potencjalne opóźnienia premier, które odczuliśmy już na własnej skórze po ostatnich strajkach aktorów i scenarzystów w Hollywood.
Dalszy ciąg artykułu pod naszą zbiórką – pomóżcie seniorom razem z nami!
Kolejnym bezpośrednim skutkiem dla branży rozrywkowej jest zakłócenie tradycyjnego ciągu ceremonii wręczania nagród, premier kinowych i wszelkich celebracji w styczniu i lutym, których kulminacją są zaplanowane na 2 marca Oscary. Już teraz data ogłoszenia nominacji do Oscarów została przesunięta o prawie tydzień (na 23 stycznia).
Mimo iż może się wydawać, iż to trywialne problemy, to setki ludzi, zwykłych pracowników i wolnych strzelców w branży rozrywkowej, straciło pracę. I nie tylko.
"Twarda prawda jest taka, iż każde z tych wydarzeń oznacza dzień lub więcej utraconych zarobków dla pracowników Hollywood na umowach cywilnoprawnych – osób wykonujących zawody od ochroniarzy, przez katering, florystów, kelnerów, po szereg specjalistów technicznych i rzemieślników, których praca jest kluczowa przy organizacji wielkich wydarzeń" – pisze "Variety".
I dodaje: "Branża rozrywkowa i medialna nie jest na to odporna. W rzeczywistości fakt, iż duża liczba osób związanych z tym przemysłem – od CEO i gwiazd pierwszego formatu po członków IATSE (Międzynarodowego Związku Pracowników Scen Teatralnych – red.) i aktorów drugoplanowych – nazywała Palisades i Altadenę (miejscowość w Kalifornii – red.) swoim domem, oznacza, iż ból i dalekosiężne skutki dla Hollywood i społeczności twórczej będą poważne i długotrwałe".