W 1975 roku zespół Queen nagrał swoje największe dzieło. Ale sesja nagraniowa mogła skończyć się tragicznie dla taśmy z muzyką.
Zespół Queen powstał w 1970 roku w Londynie, gdy do gitarzysty Briana Maya i perkusisty Rogera Taylora z grupy Smile dołączył wokalista i pianista Freddie Mercury, zaś klasyczny skład wykrystalizował się w 1971 wraz z zaangażowaniem basisty Johna Deacona. Kwartet doskonalił brzmienie Smile, oparte na charakterystycznej barwie dźwięku gitary Maya Red Special, na nakładkach partii gitarowych oraz wokalnych, także harmoniach wokalnych i w ogóle potencjale różnego stylu śpiewania. May to głos delikatny, Taylor – zachrypnięty, a Mercury… głos jak armata – jak mawiał perkusista. Freddie, dysponujący niesamowicie szeroką skalą i natychmiast rozpoznawalną barwą, dziś uznawany za wokalistę wszech czasów, imponował też ekscentrycznymi pomysłami na image grupy, on zresztą wymyślił nazwę Queen (brzmi dostojnie!) i logo z okładki płyty A Night At The Opera (oparte na znakach Zodiaku członków zespołu). Muzycy stawiali sobie za punkt honoru uzyskać pożądane dźwięki bez użycia syntezatorów.
Albumy Queen (1973), Queen II (1974) i Sheer Heart Attack (1974) dowiodły umiejętności adaptacji wielu stylów, wodewil pojawiał się obok… protothrashu (Stone Cold Crazy), zawierały też popularne piosenki Keep Yourself Alive, Seven Seas Of Rhye i duży przebój Killer Queen. Niestety, agencja impresaryjna Trident przez cały czas wypłacała muzykom po sto funtów tygodniowo do podziału. Był to w sporej części wynik nierozważnie zawartej umowy, ale gdy bezdusznie odmówiła opłacenia mieszkania dla Deacona i jego ciężarnej żony, prawnik (późniejszy menedżer Queen) Jim Beach pomógł grupie zerwać kontrakt. Nowym – wtedy – opiekunem Queen został John Reid, kierujący karierą Eltona Johna, a następną płytę miało wydać EMI. Warunek: dzieło przełomowe. Tym bardziej, iż nagrywanie w siedmiu studiach – walijskim Rockfield i londyńskich, od sierpnia do listopada 1975, pochłonęło horrendalną na owe czasy sumę 40 tysięcy funtów.
Zaczyna się hardrockowym Death On Two Legs (Dedicated To…), w którym kompozytor, Mercury, ze wściekłością śpiewa o rekinie z branży, pragnącym tylko pieniędzy zespołu – adresatem jest pierwszy menedżer, Norman Sheffield z Trident (choć nie wymieniony w tekście, pozwał grupę o zniesławienie, czym potwierdził swoją winę – skończyło się na ugodzie poza sądem). Nagle totalna zmiana, pastiszowy żart muzyczny frontmana: fortepian, a głos jak z megafonu (tak naprawdę dobiegał przez słuchawki umieszczone razem z mikrofonem w blaszanej puszce). Freddie nagrał też nakładki wokalne, a w tekście opowiedział o tym, co chłopak z Londynu porabia w tygodniu (W piątki chadzam malować do Luwru…). Klimaty wodewilowe to też Seaside Rendezvous, z imitowaniem ustami dźwięków trąbki i tuby (Taylor) i klarnetu (Mercury). Znów zmiana – I’m In Love With My Car jest wykrzyczanym przez Rogera wyznaniem miłości do… samochodu. Warczy Alfa Romeo perkusisty, fana motoryzacji, ale inspiracją był techniczny ekipy, Johnathan Harris, i to, jak uwielbiał swego Triumpha TR4… Pogodny You’re My Best Friend Deacon napisał dla żony, to on gra na fortepianie elektrycznym. ’39 – akustyczny numer skomponowany i śpiewany przez Maya, „kosmiczna szanta” – śmiałek leci na rok, a gdy wraca, na Ziemi minęło już… sto lat. Gitarzysta dla żartu poprosił Deacona, by zagrał tu na kontrabasie, i tak się stało. W Good Company May na ukulele-banjo swego ojca przywołał klimat jazzu z lat 20. A Sweet Lady? Fascynował mnie pomysł stworzenia ciężkiego riffu w metrum 3/4 zamiast 4/4 – mówił Brian. 3/4 to metrum walca, który tradycyjnie jest dość delikatny.
Love Of My Life zaś to miłosna ballada wokalisty, wedle najpopularniejszej opinii dedykowana jego partnerce, a później najbliższej przyjaciółce, Mary Austin. Mercury zagrał na fortepianie, na harfie – May, jednak do legendy przeszły wykonania koncertowe, tylko na głos Freddiego (i fanów) i gitarę akustyczną Briana. Który znakomity wielowątkowy The Prophet’s Song… wyśnił! Wers people of the Earth, właśnie ze snu, stał się zaczynem kompozycji, gdzie obok porywającego hard rocka (ostre brzmienia gitary – rewelacja) jest japońskie koto i interludium, w którym delayem i nakładkami głosu Mercury’ego stworzono wokalny kanon, może ciut… przydługi. Za to w Bohemian Rhapsody Freddiego proporcje idealne. Artysta pracował nad tym nowatorskim utworem od przełomu lat 60. i 70. i skromnie zaznaczał, iż to trzy piosenki, które połączył. W grupowym wokalnym wstępie podmiot liryczny „przedstawia się” jako biedny chłopiec, który nie potrzebuje współczucia. Następnie rozbrzmiewa charakterystyczny motyw fortepianowy i Mercury śpiewa: Mamo, właśnie zabiłem człowieka… Po tej części, już z całym zespołem (świetne solo Maya) następuje… trawestacja opery – opis walki sił dobra i zła o duszę bohatera, dla którego Belzebub ma już wyznaczonego diabła. Freddie, Roger i ja nagraliśmy 180 ścieżek wokalnych, taśma stała się prawie przezroczysta, omal nie uległa zniszczeniu – opowiadał nam May. Nagłe przejście do hard rocka i łagodna koda. Rockowy utwór wszech czasów? Zdaniem milionów słuchaczy, w tym niżej podpisanego, tak. Wydanie sześciominutowej kompozycji na singlu zawdzięczamy didżejowi Kenny’emu Everettowi, który błyskawicznie spopularyzował ją na antenie BBC…
Przygotowana przez Maya gitarowa interpretacja hymnu Wielkiej Brytanii God Save The Queen, wieńcząca płytę, została zarejestrowana już w 1974 roku i odtwarzano ją jako finałowy akcent koncertów. A skąd tytuł Noc w operze, od jednego z filmów braci Marx? Producent Roy Thomas Baker miał go na kasecie wideo. Właśnie nagrali „operowy” środek Bohemian Rhapsody, pasowało. Wiekowy już wtedy Groucho nie miał nic przeciwko temu, zresztą niebawem odwiedzili go Mercury, May i Taylor.
A Night At The Opera, wydany 21 listopada 1975, jako pierwszy album Queen zaliczył szczyt brytyjskiej listy bestsellerów (w USA miejsce 4.) i jako pierwszy pokrył się platyną (później wielokrotnie). Bez wątpienia zasługuje na miano rockowego – i poza rock wykraczającego – arcydzieła. A zespół, który znalazł się w gronie muzycznych gigantów, z powodzeniem działał dalej, nagrywając mnóstwo hitów, czerpiąc z wielu gatunków i stylów, choćby z muzyki dyskotekowej, i wykorzystując syntezatory, do których się w końcu przekonał. Był niezrównany na scenie: występ na festiwalu Live Aid w 1985 roku nazwano najlepszym koncertem rockowym w historii. Niestety, w 1991 Mercury zmarł na AIDS. May i Taylor pod szyldem Queen+ występowali później z różnymi wokalistami.
PAWEŁ BRZYKCY
Nowe „Wydanie Specjalne” w sklepach!
„A Night At The Opera” to jedna ze 100 płyt wszech czasów, jakie znalazły się w naszym nowym „Wydaniu Specjalnym”.
„Wydanie Specjalne: 100 PŁYT WSZECH CZASÓW – ROCK” to subiektywne, przygotowane przez redakcję „Teraz Rocka” zestawienie najważniejszych albumów w historii naszego ukochanego gatunku.
6 grudnia pismo trafiło do sprzedaży ogólnej. W cenie 27,99 zł dostępne jest w kioskach i salonach prasowych w całej Polsce.
Można je również zamówić z naszego sklepu internetowego: