Mam mieć romans z nieboszczykiem? Oj, nie wygląda to zachęcająco – skwitowała Demi Moore, gdy zaproponowano jej udział w „Uwierz w ducha”. Co innego Patrick Swayze, który zobaczył w tym filmie rolę życia. Niestety, akurat przed tym aktorem reżyser bronił się rękami i nogami. – Po moim trupie – grzmiał Jerry Zucker. Gwiazdor „Dirty Dancing” pofatygował się więc na casting, gdzie… doprowadził go do łez.
Spory udział w powstaniu „Uwierz w ducha” ma… Shakespeare. To właśnie czytając „Hamleta”, scenarzysta Bruce Joel Rubin pomyślał, by podobną, choć bardziej współczesną historię, przenieść na ekran. Jak pomyślał tak zrobił, a scenariusz spotkał się pozytywnym odzewem. Twórca, oczami wyobraźni już widział się podczas współpracy z największymi filmowymi tuzami. W końcu nadeszła oczekiwana wieść, iż znalazł się chętny. – Pomyślałem: „O Boże, moje marzenia się spełniają. Kto będzie reżyserem? Spielberg, Scorsese, Forman?“ Kiedy agentka odparła, iż Jerry Zucker, zamurowało mnie – wspominał pamiętną chwilę. – Spytałem tylko, czy to ten od „Czy leci z nami pilot?” Ona potwierdziła, a ja się rozpłakałem.
Obawy scenarzysty gwałtownie jednak zostały rozwiane, a dokonał tego sam Zucker podczas wspólnego obiadu. Panowie wspólnie dopracowali scenariusz. Pozostawało tylko znaleźć idealnych aktorów i zakasać rękawy do pracy.
Łzy na zawołanie
Z odtwórczynią głównej roli nie było problemu. Demi Moore zdeklasowała wszystkie kontrkandydatki. A były to nie byle jakie nazwiska, bo brano pod uwagę m.in. Michelle Pfeiffer, Geenę Davis czy Nicole Kidman. Demi okazała się jednak najbardziej bliska swojej filmowej postaci, a dodatkowym atutem była niezwykła emocjonalność: – Ona dosłownie produkuje łzy na zawołanie – podkreślał Bruce Joel Rubin.
Wydaje się, iż twórcy chcieli pójść na przysłowiową łatwiznę, bo rolę ukochanego Demi zaproponowali… jej mężowi. Bruce Willis jednak odmówił. – Nie czaiłem tego – opowiadał później aktor. – Powiedziałem: „Ej, ten gość jest martwy. Jak zamierzacie zrobić z tego romans?”.
Entuzjazmu nie wykrzesał z siebie także Harrison Ford. – Czytałem ten tekst trzy razy i przez cały czas nic nie rozumiem – mówił. Podobnie inni aktorzy.
Był jednak gwiazdor, który wręcz zakochał się w tej roli. 37-letni Patrick Swayze. O ironio, w tym przypadku reżyser stawał okoniem. I bynajmniej nie chodziło o to, iż aktor jest za mało znany – po „Dirty Dancing” stał się bożyszczem kobiet. Wg Zuckera za młodo i za ładnie wyglądał. Gdy nękanie telefonami nie odniosło skutku, Swayze postanowił przekonać reżysera osobiście. – Miałem gdzieś to, iż od lat nie musiałem stawiać się na castingach. Im dłużej to wszystko trwało, tym bardziej myślałem, iż to może być rola mojego życia – wspominał aktor. Przekonał nie tylko Zuckera, który powiedział: – Zobaczyłem zupełnie inne oblicze Patricka. Wszyscy mieliśmy łzy w oczach.
Patrickowi Swayze zawdzięcza swój udział w filmie także Whoopi Goldberg. Czarnoskórej aktorki początkowo w ogóle nie brano pod uwagę, bo… była zbyt rozpoznawalna. Kolejki na casting do tej roli ciągnęły się w nieskończoność, a by ją zdobyć kandydatki nie wahały się choćby pomalować twarzy na czarno! Poszukiwania nie przynosiły jednak owoców. Wtedy do akcji wkroczył właśnie Patrick Swayze, wielki fan Goldberg, naciskając by zaproszono ją na przesłuchanie. Ponoć choćby zagroził, iż gdy tego nie zrobią, to zrezygnuje. Aktorka gwałtownie się sprawdziła. – Ta rola była niczym napisana specjalnie dla mnie. Oda Mae utrzymuje się ze ściemniania – a co niby ja robiłam przez większość swojej kariery? – skwitowała.
Najsłynniejsza scena powstała przypadkiem?
Zdjęcia ruszyły 24 lipca 1989 r. Spore poruszenie wywołała Demi Moore. Na castingu czarująca długimi ciemnymi włosami aktorka, na planie zjawiła się w króciutkiej – bardzo twarzowej fryzurze. Zamiast krytyki spotkała się z falą zachwytu.
Współpraca między aktorami układała się niemal idealnie. – Owszem, zdarzały się między nami kłótnie, ale nikt nie urządzał awantur z powodu swojego ego. Każdemu po prostu strasznie zależało na tym, aby zrobić wspaniały film – podkreślał Patrick Swayze.
Nikt nie narzekał na nudę, tym bardziej iż zarówno aktorzy, jak i twórcy mieli pole do improwizacji. Kreatywnością wykazali się np. tworząc przeraźliwe odgłosy robione przez „demony cienie”. W rzeczywistości były to dźwięki… wydawane przez niemowlęta w bardzo dużym zwolnieniu.
Przypadek dotyczył też najsłynniejszej sceny z filmu, czyli lepienia w glinie. W pierwotnym zamierzeniu filmowców bohaterka grana przez Demi Moore miała bowiem rzeźbić w drewnie. Ostatecznie oceniono jednak, iż nie wygląda to dobrze. Przez długi czas nikt nie miał pomysłu na inne zmysłowe zajęcie. Olśnienia dostał reżyser widząc u jednej z koleżanek po fachu, magazyn o tematyce garncarskiej.
Zucker osobiście się zaangażował, zapisując wraz z Demi Moore na lekcje rzeźbienia w glinie. Ponieważ były one przyśpieszone, aktorka nie zdążyła nabrać odpowiedniej wprawy (reżyser tym bardziej). Lepili za nią specjaliści, a ona kończyła dzieło przed kamerą.
Ciekawostką jest, iż słynnej sceny z Patrickiem Swayze, podczas której próbują wspólnie lepić garnek, nie było w scenariuszu. Aktorzy zaczęli improwizować. Efekt był tak piorunujący, iż nie wyłączono kamer… Utwór „Unchained Melody” dopełnił całości. Tak narodziła się najważniejsza scena miłosna produkcji, zastępując wcześniej nagraną – w której bohaterowie kochali się pod materiałem służącym do okrywania rzeźb.
Wielu ludzi marzy o takiej sytuacji
Film Zuckera okazał się ogromnym sukcesem. Dostał 5 nominacji do Oscara, które zamieniły się na 2 statuetki (dla Whoopi Goldberg i za scenariusz oryginalny), a aktorzy popłynęli na fali popularności. Zdaniem scenarzysty „Uwierz w ducha”, sukces filmu polegał na prostym pomyśle – nieżyjący mężczyzna dostaje szansę powiedzenia „kocham cię” osobie, której nie mówił tego, gdy miał okazję: – Wielu ludzi marzy przecież o takiej sytuacji – iż zmarły bliski jakoś przedostanie się do nas z „tamtej strony”.
Dzięki tej produkcji Patrick Swayze też do nas powraca. Szkoda jednak, iż tylko na filmowym ekranie…
Film „Uwierz w ducha” będzie można obejrzeć w sylwestrowy wieczór (31.12) o godz. 21.45 w TVN.
Źródła inf.: www. film.org.pl, filmweb.pl