Jak nauczyłem się żyć dla siebie na emeryturze: inspirująca lekcja dla innych

newsempire24.com 3 tygodni temu

**Dziennik emeryta: Nauczyć się żyć dla siebie**

Gdy po raz ostatni zamknąłem drzwi biura po trzydziestu latach pracy, ogarnęło mnie dziwne uczucie. Z jednej strony ogromna radość, uczucie wyzwolenia. Z drugiej przerażająca pustka. Jakby wszystko, co nadawało życiu strukturę, nagle zniknęło. Żadnych pobudek o świcie, gonitwy z czasem, maili do sprawdzenia ani korków do zniesienia. Marzenie, prawda? A jednak po kilku tygodniach cisza stała się przytłaczająca. Zaczynałem się zastanawiać: *A teraz co? Kim jestem, skoro już nie jestem kolegą, szefem, trybikiem w maszynie?*

Pierwsze dni wypełniałem domowymi obowiązkami: sprzątaniem, gotowaniem, praniem. gwałtownie jednak zrozumiałem, iż nie na to czekałem, przechodząc na emeryturę. Ta ciągła krzątanina nie wypełniała pustki, tylko ją podkreślała. Czułem się jak stary mebel, odstawiony w kąt.

Pewnego ranka, z kubkiem herbaty w dłoni, usiadłem w fotelu przy oknie. Po raz pierwszy od lat bez pośpiechu. Gałęzie drzew kołyszące się na wietrze, promienie słońca przebijające się przez chmury, świergot wróbli Nagle przyszło olśnienie: *Mogę po prostu być. Dla siebie.* Nie dla innych, nie dla pensji ani projektów. Tylko dla siebie.

Wyciągnąłem książkę, która od miesięcy kurzyła się na nocnym stoliku. Czytałem powoli, smakując każde słowo, każdy łyk gorącej herbaty. To był powrót do zapomnianego człowieka, który kiedyś marzył o pisaniu, czytaniu, uczeniu się. Odkrywanie na nowo ulubionych powieści stało się czymś więcej niż hobby to było odrodzenie.

Z czasem znów zacząłem chodzić na spacery. Na początku szło mi ciężko, nogi jak z ołowiu, oddech krótki. Ale z dnia na dzień było łatwiej. Ławka w parku stała się moim azylem, ścieżki wokół jeziora drogą do wewnętrznego spokoju.

Zrozumiałem prostą prawdę: szczęście kryje się w drobiazgach. Miękki koc wieczorem, zapach szarlotki, rozmowa telefoniczna z przyjaciółką Jadwigą, stukot drutów przy dźwiękach starej piosenki Anny German. Robienie rzeczy z ochotą, nie z obowiązku. Bez wyrzutów sumienia. Bez potrzeby udowadniania czegokolwiek.

Dzieci czasem pytają: *Tato, całe dni siedzisz w domu?* Tak. I po raz pierwszy w życiu podoba mi się to. Zawsze byłem określany przez innych: syn, mąż, ojciec, współpracownik Teraz jestem po prostu sobą. A to wspaniały luksus.

Zacząłem prowadzić notes, w którym zapisuję myśli, marzenia, przepisy do wypróbowania. Czasem notuję wspomnienia dla wnuków. Albo dla siebie, gdy nachodzi mnie niepokój.

Nie boję się starości. Pokochałem piękno zwykłych dni. jeżeli te słowa do ciebie trafiają, pamiętaj: emerytura to nie koniec. To nowy rozdział, który możesz napisać po swojemu. Pozwól sobie być szczęśliwym. Pozwól sobie wreszcie żyć dla siebie.

Idź do oryginalnego materiału