Jak królik w pasztecie

tablicaodjazdowhome.wordpress.com 2 tygodni temu

Jak człowiek tak pogrzebion, tfu, pogrzebie w tych halołinach, to moja, pani, co tam się okazuje! Że te wszystkie halołiny to pogańskie som, bez obrazy, tako samo dzień Zaduszny, Wszystkich Świętych, ni mo znaczenia – to pogańskie obrzędy przejęte przez kościół, żeby nie było, iż pogany jakieś na groby chodzą i nic sobie z zakazów kościelnych nie robio, jak się nie dało wykorzenić, to trzeba było przejąć. Dia de los Muertos, Haloween, Wszystkich Świętych, do wyboru do koloru, a w każdym kraju inne i każdy przekonany, iż to chrześcijańskie som.

Tylko Protestanci nie mają żadnych obrzędów, bo dla nich bojaźn i drżenie to przecież codzienność, człowiek rodzi się przecież chory na śmierć. Ale kościół katolicki jak dobra mateczka wie, iż trzeba ukoić przerażone owieczki i łączy ludowe wierzenia z Jezusem Chrystusem, te wszystkie ornaty i ozdoby, złocone ołtarze i podniosła muzyka, aniołki i serafiny, szatany przebrzydłe i węże podeptane, bogata liturgia, szaty, szpiczaste czapeczki, purpury, chodzenie na groby, choinki i jajka wielkanocne wplecione w teologię chrześcijańską jak rodzynki w ciasto. A ci protestanci to jacyś obsesyjno-kompulsywni są, człowiek bowiem światły nigdy nie zabiera dzieciom zabawek i nigdy nie zabrania karnawału, bo wie, iż wyparte wraca.

A więc sobota. Pogoda piękna, nic, tylko iść na groby.

Albo na jesienny spacer.

Dziś Mo u koleżanki na urodzinach, a ja wreszcie mam czas, żeby troche poczytać zaległych tekstów na zajęcia. Och, to jest właśnie to, co uwielbiam w mojej pracy – łóżeczko, książeczki, choć częściej niestety kserówki, ostro zastrugany ołówek i czas.

Dziś literatura raczej fachowa, choć może spróbuję uporać się z The Gathering, króra jest częścią mojego irlandzkiego projektu. Żeby poznać duszę irlandzką, którą będę się zajmować, postanowiłam bowiem czytać najsławniejsze irlandzkie nowele współczesne. Z The Gathering mam problem – niby temat ciekawy, niby książka głęboka, niby emocjonalny język, a jednak chyba do mnie nie trafia, coś jest w niej dość odrzucającego, coś wyziera ze stylu pani Enright co mi przeszkadza i zupełnie nie wiem, co to może być. Jakoś mi chyba z autorką nie po drodze. Z listy The Irish Times czytałam trzy, ale na przykład zupełnie nie wiem czemu nie ma tam Roddy Doyla, którego The Women Who Walked into Doors to majstersztyk o przemocy domowej. I bardzo irlandzki.

Idź do oryginalnego materiału