Intrygujące kino szpiegowskie, które łamie schematy. Imponuje nie tylko obsada

film.interia.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: materiały prasowe


Muszę przyznać, iż czasami kompletnie nie rozumiem zasad, jakimi rządzą się marketing i promocja w branży filmowej. Zwłaszcza w tej większej, studyjnej skali. Dlaczego reklamy jednych filmów wyskakują kiedy otwieramy lodówkę, zachęcając nas, często wręcz nachalnie, do odwiedzenia kina, a o innych mówi się stosunkowo niewiele. Mam wrażenie, iż do tej drugiej grupy zaliczają się "Szpiedzy”. A to chyba duży błąd, bo ten film ma zarówno spory potencjał komercyjny, jak również jakość, która ten potencjał w pełni uwalnia.


Film "Szpiedzy" to najnowszy film Stevena Soderbergha ("Erin Brockovich", "Ocean's Twelve") z gwiazdorską obsadą. W rolach głównych występują Cate Blanchett i Michael FassbenderFassbender wciela się w agenta wywiadu George'a Woodhouse'a. Gdy na jego ukochaną żonę Kathryn (Blanchett) padają oskarżenia o zdradę, George musi wybrać czy być lojalnym wobec małżonki czy kraju"Szpiedzy" to oryginalna wariacja na temat kina szpiegowskiegoReklama


"Szpiedzy": oryginalna wariacja na temat kina szpiegowskiego


Zacznijmy od reżysera, a jest nim Steven Soderbergh. Filmowiec od czasu swojego świetnego debiutu "Seks, kłamstwa i kasety wideo" (1989) uważany za jednego z ważniejszych amerykańskich twórców. W dodatku takiego, który, podobnie jak debiutujący w zbliżonym czasie bracia Coen czy Richard Linklater, potrafi zachować wyraźny autorski sznyt, choćby w tych z założenia bardziej komercyjnych produkcjach. I to dobrze także opisuje "Szpiegów". Film, którego obsady nie powstydziłby się pewnie żaden blockbuster, a jednocześnie będący oryginalną wariacją na temat kina szpiegowskiego.


Atrakcyjność "Szpiegów" nie kryje się bowiem za kaskaderskimi popisami, brawurą czy efektownymi artefaktami, jak to często bywa w przypadku znanych filmowych agentów z Jamesem Bondem czy Ethanem Huntem na czele. Raczej za inteligentną, psychologiczną grą rozpisaną na sześć głosów albo jak kto woli - trzy pary. I tak się składa, iż wszystkie postaci związane są nie tylko ze sobą, ale i z brytyjskim wywiadem.


"Szpiedzy": wspaniałe kreacje Michaela Fassbendera i Cate Blanchett


Te najmocniejsze należą do Michaela Fassbendera i Cate Blanchett, którzy wcielają się w zgodne i zaskakująco stabilne, jak na to środowisko, małżeństwo. Być może dlatego, iż w każdej kłopotliwej sytuacji mogą zasłonić się słowami: "black bag" (to też oryginalny tytuł filmu). Oznacza to, ni mniej ni więcej, iż na dany temat z przyczyn zawodowych nie mogą rozmawiać, a tym bardziej wdawać się w szczegóły. Dotyczy to też trójki pozostałych agentów oraz pracującej tam psycholożki, która dla odmiany może zasłaniać się tajemnicą lekarską. W obu przypadkach - wygodnie.
Do konfrontacji raczej prędzej niż później jednak dojdzie, bo grany przez Fassbendera George otrzymuje delikatne zadanie, polegające na znalezieniu w obrębie tej grupy kreta. Osoby, która sprzedała przestępcom niejakiego Severusa. Pod tą nazwą kryje się niszczycielskie oprogramowanie, mogące poważnie zachwiać cyberbezpieczeństwem w globalnej skali.


Tym co podoba mi się w filmie Soderbergha jest fakt, iż zadanie to nie sprowadza się do ucieczek, pościgów, a głównie do rozmów, próby intelektualnego przechytrzenia się nawzajem i zdobycia przewagi psychologicznej nad innymi osobami. Do pierwszej takiej okazji dochodzi na zorganizowanej przez George’a, nieco podrasowanej, domowej kolacji, gdzie przy jednym stole spotykają się wszyscy podejrzani. Gospodarz proponuje opartą na szczerości grę, licząc iż pozwoli mu to rozeznać się w sytuacji.
Tyle iż kończy się na kłótniach, wzajemnych pretensjach. Muszę przyznać, iż w tym momencie film Soderbergha znacznie bardziej kojarzył mi się z "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" (2016) Paolo Genovese niż z klasycznym kinem szpiegowskim. Przy stole dochodzi zresztą kolejny istotny dla "Szpiegów" temat, a mianowicie sekrety małżeńskie i potencjalny dylemat, jaki może stanąć przed George’m. Być lojalnym wobec pracodawcy, a tym samym kraju czy raczej wobec żony, choćby gdyby okazała się zamieszana w zdradę stanu.


"Szpiedzy": fabularna struktura, konsekwencja, dyscyplina


Film Soderbergha, mającego w swoim dorobku tak różne tytuły jak "Erin Brockovich" (2000), "Solaris" (2002), "Magic Mike" (2012) czy "Wielki Liberace" (2013), imponuje fabularną strukturą, konsekwencją i dyscypliną. Przypomina misterną układankę, gdzie poszczególne elementy z czasem zaczynają się zazębiać, a my łapiemy się na tym, iż nasza uwaga po raz kolejny została zmylona. Nie ma tu specjalnie miejsca na popisy aktorskie, choć mając taką obsadę aż by się o to prosiło. Role Fassbendera i Blanchett zbudowane są na powściągliwości oraz minimalizmie. Chodzi przecież też o to, żeby jak przystało na agentów wywiadu, twarz nie zdradzała zbyt wiele. Taki zresztą jest cały film, podany przez Soderbergha "na zimno". Zamiast podniesienia tętna akcji, amerykański reżyser świadomie je zwalnia. Chociażby w scenach kiedy George oddaje się swojej ulubionej rozrywce, jaką jest wypłynięcie łódką na środek jeziora i łowienie ryb. Na szczęście na "Szpiegach" nie będzie nudno jak na rybach. Wręcz przeciwnie!
8/10
"Szpiedzy", reż. Michael Soderbergh, USA 2025, dystrybucja: UIP, premiera kinowa: 9 maja 2025 roku
Idź do oryginalnego materiału