Dzień dobereł!
W 2022 roku na Netflix zawitał turecki serial „Zeytin Agaci” (Inna ja/another self), który opowiada o trzech przyjaciółkach wyruszających w podróż. Wszystkie chcą uzdrowić swoje życie, a jedna – wyleczyć z raka. Droga doprowadzi ich do ustawień systemowych Berta Hellingera. I z tego, co mi wiadomo, „Inna ja” to ekranizacja tureckiego bestsellera książkowego, a sam tytuł oznacza „drzewo oliwne”. Nie bez przyczyny: w ustawieniach przyjmuje się istnienie systemu, a rodzina jest jak drzewo. Tak, tak – dobrze myślicie, jeżeli skojarzyliście to z drzewem genealogicznym.
Ale przecież ja miałam opowiedzieć o serialu, prawda?
Ten musiał przejść swoiste piekło produkcyjne, skoro widzowie czekali na drugi sezon aż dwa lata. W przypadku seriali obyczajowych, jak i prężnie działającej maszyny serialowej w Turcji, prawdopodobieństwo na tak długo produkowane 8 odcinków jest marne. Jednakże nie chcę opisywać dram i dramek wokół serialu, bo bardziej zależy mi na odpowiedzi na pytanie: czy warto i jak oglądać?
TAK.
Pamiętam, iż przy pierwszym sezonie podróż była szybka, ale też bardzo wzruszająca. Cieszyłam się, kiedy dziewczyny odkrywały magię ustawień hellingerowskich, i smuciłam się, kiedy doznawały porażek. Jednak co do końcówki miałam dość mieszane uczucia, ale Asia to ładnie spuentowała: – Bo oni to zrobili specjalnie, żeby mieć drugi sezon.
Żeby zrozumieć ten tekst, to trzeba wiedzieć, czym są ustawienia. Jest to pewnego rodzaju terapia, która odkrywa przyczyny jakiegoś cholerstwa w naszym życiu. To zwykle grupowe działanie, które bardzo sprawnie i dobrze zrealizowano, pokazano w serialu. I powiem tak: jeżeli natkniecie się na krytykę tej metody, to albo ta metoda nie była dla tego człowieka odpowiednia w tym momencie (albo wcale), albo też ów nieszczęśnik miał pecha natknąć się na nieogarniętego terapeutę. A opinii krytykujących ustawienia za samo to, iż metoda odwołuje się do ducha, nie uwzględniam.
Zresztą – drugi sezon przenosi nas jakieś kilka miesięcy później od ostatnich wydarzeń. Dzięki temu dodatkowego rewatcha serialu nie musimy wykonywać. Wciąż mamy do czynienia z bohaterami, którzy chcą ułożyć sobie życie, ale miałam wrażenie, iż ta historia jest pogodniejsza od pierwszego etapu.
Ludzie, którzy interesują się rozwojem pytają: czy można na tym serialu uprawiać binge watching? Moja odpowiedź brzmi: tak, zdecydowanie można. Akcja bowiem wciąga i adekwatnie „Inna ja” bardzo mi płynęła. I może na ekranie widzimy ustawienia, ale wszelkie wewnętrzne procesy, jakie się w nas zadzieją w trakcie seansu zależą od nas.
Przykładowo przy pierwszym sezonie nie miałam aż tak silnego procesu. Po prostu bardzo dobrze się to oglądało i tyle. Natomiast teraz wystrzeliło tak, iż musiałam zrobić przerwę i porządnie się wypłakać. Wynikało to odrobinę z treści, ale najbardziej z tego, iż w środku potrzebowałam po prostu przejść przez pewien, bardzo trudny proces. A sztuka ułatwia jego zorganizowaniu.
Bo tę historię można nazwać sztuką. Jest bardzo wartościowa. Pokazuje ona nie tylko różne kwestie, jakie ustawienia wychwyciły i mogą uzdrowić, ale również kwestię samego bycia terapeutą. Bowiem ustawienia nie są magicznym remedium na wszystko; one tylko wspierają nasz proces wychodzenia z gówna. To, co zrobimy z nowo odkrytą wiedzą i uwolnieniem energii, zależy tylko od nas.
Tak, ten tekst jest o rozwoju duchowym. Ale taki właśnie otrzymaliśmy serial.
W serialu są ładne zdjęcia tureckich pejzaży, aktorów na tle zachodzącego słońca – naprawdę się postarali pod tym względem.
Nieco dziwniej jest w kwestii muzyki, bo mnie ona na początku nie przypadła do gustu, ale im dalej w las, tym lepiej się ona integrowała z tym, co widziałam na ekranie. I oczywiście, jeżeli ktoś lubi ballady, to „Inna ja” zaprasza, bo jest ich tu trochę. Daje to trochę takiej atmosfery lokalności, przaśności, folkloru. Jak zwał tak zwał.
Obejrzałam napisy końcowe ósmego odcinka. Niekoniecznie dlatego, iż muzyka była dobra – ale utwory, jak się zdaje, są wymienione. Natomiast szansa na trzeci sezon jest raczej żadna, bo widać, iż twórcy zwarcie i bardzo ładnie zakończyli historię. I oglądając zarówno końcówkę, jak i napisy, przypomniałam sobie o czymś niezwykle ważnym.
Znowu autoreklama, ale – skoro i tak już pisałam o „Agafe”, to napiszę o niej więcej. Na początku powieści są zamieszczone podziękowania, ale wstyd się przyznać: nie wszystkich w nich uwzględniłam. Bardzo dlatego, iż akurat o Babci nie pomyślałam. Z perspektywy czasu, a zwłaszcza przepracowania pewnych traum, rodowych zależności (ustawienia!) wydaje mi się to bardzo dziwne.
W napisach końcowych były podziękowania dla Berta Hellingera, twórcy ustawień.
W 2020 roku moja Babcia zmarła. Pozostawiła po sobie spadek, który rodzina spieniężyła. I w trakcie wydawania tego hajsu czułam bardzo wyraźnie, iż MUSZĘ, PO PROSTU MUSZĘ WYDAĆ AGAFE. Więc to zrobiłam – wydrukowałam 100 egzemplarzy. Dziś do nabycia jest ich o wiele mniej, ale wydaje mi się, iż spełniłam życzenie Babci.
Teraz chcę, żeby wszyscy to wiedzieli.
BABCIU, DZIĘKUJĘ CI, ŻE MOGŁAM WYDAĆ AGAFE!
KOCHAM CIĘ.
No, to teraz możecie zerknąć na „Inną ja”, dostępną na Netflixie. Miłej zabawy i procesów
PS.1: Historia trochę porusza inne metody uzdrawiania, ale nie ma na nie czasu. Trochę żałuję, jednak rozumiem, iż to już mogłoby być ostro niepoprawnie politycznie. Już i tak to, iż Turcy robią seriale z ostrą duchowością w fabule zakrawa na jakiś cud. Ale widać, taki naród, a więc i kultura.
PS.2: Nikogo, ale i tak wymienię: za zdjęcia odpowiedzialny jest przede wszystkim Gökhan Tiryaki, ale też Ahmet Bayer. Za muzykę odpowiadają Aytaç Bayladi, Özgür Buldum i Onurkasin, przynajmniej w pierwszej serii. Problem w tym, iż mam wrażenie niepełnych informacji z IMDB. A Ada – jedna z bohaterek – to Tuba Büyüküstün – znana, turecka aktorka dram. Widzowie z Netflixa kojarzą ją przede wszystkim z „Kara para ask” .
PS.3: Czasem łatwiej jest oddać przodkom szacunek, niż bawić się w afirmacje .