Infamia

kulturaupodstaw.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: fot. Maciej Zakrzewski, na zdj. Alona Szostak jako Wiera Gran


Korzeniewski był jednym z członków Tajnej Rady Teatralnej, która nie tylko planowała kształt życia teatralnego w powojennej Polsce, ale też pilnowała, by polscy twórcy nie współpracowali z Niemcami. Za to właśnie groziła im infamia.

Byli jednak i tacy, którzy swoją postawą zasłużyli na sławę – słowo, które również pojawiło się w tytule wspomnianej książki. Korzeniewski nierzadko w pojedynkę decydował, kto zasłużył na sławę, a kto na infamię.

Jednak choćby on uwzględniał odmienną sytuację aktorów, którzy znaleźli się w getcie – miejscu, gdzie szanse na przeżycie były dużo mniejsze niż po drugiej stronie muru.

Wiera Gran w Polskim

„Wiera Gran” – najnowsza premiera Teatru Polskiego w Poznaniu – to pozornie opowieść o zamierzchłych czasach: drugiej wojnie światowej i latach krótko po niej. Jednak historia o znanej w dwudziestoleciu piosenkarce, Polce żydowskiego pochodzenia okazuje się na wskroś współczesna.

fot. Maciej Zakrzewski

Nie jest to wcale powód do zadowolenia. Mnie osobiście napawa to przerażeniem. Bardzo dobrze, iż akurat ten teatr, który nie raz udzielał swojej sceny marginalizowanym grupom, teraz pokazał spektakl o bezpodstawnych pomówieniach i ich konsekwencjach, o ofierze i bezkarności dręczycieli, o bezmyślnym głosie ludu, który „swoje wie” i wobec którego choćby wyroki sądowe pozostają niesłyszalne.

Gdyby Wiera Gran żyła współcześnie, jej historia mogłaby się powtórzyć. przez cały czas wystarczyłoby, żeby – tak jak w przypadku źródła pomówień 70 lat temu – ktoś poczuł, iż rozsiewając kłamstwa, może poprawić sytuację własnej żony.

Dziennikarskie śledztwo Joanny Szczęsnej wykazało, iż autorem plotek na temat Wiery Gran był Jonas Turkow i jego osobiste animozje: zazdrość o talent Gran, podczas gdy jego śpiewająca żona nie była w stanie zrobić tak wielkiej kariery. Tylko tyle wystarczyło, żeby zamienić życie drugiego człowieka w piekło.

Alona Szostak

Swoją wstrząsającą wymowę zawdzięcza to przedstawienie głównie jednej osobie. Alona Szostak, która ufizycznia osobę Wiery Gran, znakomicie kreuje osamotnione kobiece postacie, znajdujące się gdzieś w obszarze szaleństwa z powodu tego, jak bardzo świat je krzywdzi, bo ich nie rozumie.

Udało jej się to wspaniale w przypadku „Cudzoziemki” Katarzyny Minkowskiej, a także Gertrudy w przedstawieniu „Hamlet / ГАМЛЕТ” Mai Kleczewskiej, czy Królowej w „Śnieżka nie chce spać” Wiktora Rubina.

fot. Maciej Zakrzewski, na zdj. Alona Szostak jako Wiera Gran

Postać Wiery Gran może Szostak również zaliczyć do swoich wielkich kreacji. Czy stało się tak między innymi dlatego, iż ona też, na szczęście przez krótki czas, została przez wzmożony moralnie vox populi uznana za osobę, której – jako Rosjance z pochodzenia – należy utrudnić życie w Polsce? Tak jak w przypadku Wiery nie miało znaczenia, co tak naprawdę robiła Szostak w związku z aktualną wojną. Ważne było tylko to, iż kiedyś należała do narodu obecnych agresorów.

Czy dlatego, z powodu własnych doświadczeń, udało jej się tak znakomicie oddać osobowość kobiety – artystki, która za sprawą anonimowych doniesień powtarzanych przez innych, usiłujących ukryć własną małość, została skazana na infamię?

Szostak nie robi nic, byśmy jako widzowie „polubili” Werę Gran. Jej obrona, jeżeli ma być skuteczna, musi działać na całkiem innym poziomie. Szostak jako Wiera jest obcesowa, napastliwa, nieprzyjemna, władcza. Takiej osoby nie da się łatwo polubić. Czy jednak to równocześnie oznacza, iż można kłamać na jej temat? W jej obronie muszą wystąpić fakty, a nie osobiste sympatie.

Właśnie w ten aktorski sposób Szostak broni Gran, podobnie jak Róży w „Cudzoziemce” – trzeba zrozumieć, dlaczego stała się taką osobą: zgryźliwą, niesympatyczną, paranoiczną w swoich zachowaniach.

Dziennikarka-Śmierć

Prezentacji faktów z życia Gran służy wprowadzenie drugiej postaci, nieco tajemniczej, której rolą jest stworzenie rozmówczyni dla Wiery. Kim jest ta postać, trudno powiedzieć. Na początku wydaje się być po prostu dziennikarką, jednak grająca ją Monika Roszko nie sprawia wrażenia zainteresowanej tym, co mogłaby usłyszeć.

Jej bierność w ekspresji można by wytłumaczyć tym, iż ma być wyłącznie tłem dla Szostak, postacią ledwie podrzucającą jej kwestie. Pod koniec spektaklu można jednak snuć przypuszczenia, iż postać grana przez Roszko ma być Śmiercią. Mogłoby to sugerować, iż spektakl jest taką ostateczną spowiedzią, a wtedy – jak uczy nas literatura – człowiek jest prawdomówny.

Jeśli reżyser chciał pójść tu drogą podobną do tej stworzonej w filmie „All that jazz” (polski tytuł „Cały ten zgiełk”) Boba Fosse’a, gdzie umierający tancerz (Roy Scheider) prowadzi rozmowy z Angelique (Jessica Lange jako ubrana na biało Śmierć), to zabieg ten nie bardzo się powiódł. Czy dlatego, iż postać Roszko zbyt jednoznacznie wprowadza dziennikarski kontekst, czy też dlatego, iż w tekście nie znalazło się zbyt wiele sugestii, iż ta bohaterka może mieć jakieś drugie dno. Jej inny wymiar pojawia się adekwatnie dopiero pod koniec spektaklu, kiedy Wiera znienacka pyta: „To już?”, tak jakby szykowała się do jakiejś dalekiej drogi.

Wiera Gran

Obok tych dwóch postaci i akompaniującego Szostak Krzysztofa Dysa pozostało jedna bohaterka – sama Wiera Gran, którą widzimy w projekcjach na ekranie. Jest to fragment wywiadu, jakiego udzieliła Fundacji Shoah. W jednej z tych projekcji widać, iż Gran kłamie. Wypiera się używania podczas okupacji innego nazwiska niż Gran. Nie trzeba choćby wyjaśniającej wymiany zdań między postacią Wiery a dziennikarką-Śmiercią, by bez trudu odkryć, iż kobieta na ekranie nie mówi całej prawdy – widać to z jej zachowania i zbyt długiej pauzy przy odpowiedzi.

fot. Maciej Zakrzewski

Czyżby twórca adaptacji i zarazem reżyser Damian Josef Neć chciał w ten sposób po raz kolejny podważyć wiarygodność historycznej Gran? Czy może raczej odwrotnie – pozwolić widzom naocznie przekonać się, iż ta kobieta nie umiała kłamać?

Jest jeszcze inne wyjaśnienie: jej źle skryte kłamstwo to wynik długoletniego zaszczucia, kiedy w kilka sekund musi podjąć decyzję, jaka odpowiedź nie przysporzy jej więcej wrogów. Ta przeprowadzona błyskawicznie kalkulacja odbijająca się w mimice samej Gran robi kolosalne wrażenie. To zachowanie człowieka zaszczutego, który nie jest już w stanie przedstawiać „prawdy”, ale waży każde słowo tak, by nie sprowadzić na siebie kłopotów, by nie wpaść w słowną zasadzkę, by wyśliznąć się prześladowcom.

Gran na scenie przedstawia dziennikarce-śmierci usankcjonowane przez sądy dowody swojej niewinności – uniewinniające ją wyroki sądu powszechnego, branżowych: ZASP i muzyków oraz Sądu Obywatelskiego przy Centralnym Komitecie Żydów Polskich. choćby one nie były w stanie obronić jej przed fałszywymi oskarżeniami.

Jonas Turkow

Jej prześladowca Jonas Turkow zorganizował w Izraelu, gdzie miała koncertować na początku lat 70. dwudziestego wieku, wielki bojkot jej osoby. Jego wiarygodności nie podważyło choćby to, iż nie był w stanie przedstawić żadnych świadków i dowodów na poparcie swoich pomówień, w przeciwieństwie do tych, którzy stawali w obronie Wiery Gran.

fot. Maciej Zakrzewski

To właśnie jest najbardziej przerażające w prezentowanej historii. Wystarczy człowiek o złych intencjach, zdeterminowany, by osiągnąć swój cel przy pomocy kłamstw, sprawny w rozpowszechnianiu plotek, by zniszczyć cudze życie.

Wiera Gran powoli osuwała się w obłęd, cierpiała na manię prześladowczą. Wydawało się jej, iż jest podsłuchiwana, spała dla samoobrony z młotkiem pod poduszką. Ale przecież była prześladowana i to nie było żadne urojenie!

Warto, byśmy o Wierze Gran pamiętali w chwilach moralnych wzmożeń wywołanych wobec nieznanych nam ludzi przez współczesną wersję cancel culture. Nie każde, choćby najlepiej rozpropagowane zdarzenie i zarzut musi być prawdą, choćby rozpowszechniająca je osoba potrafiła bardzo przekonująco o tym mówić.

A złe słowa mogą zabijać. Życie Wiery Gran jest tego przeraźliwym dowodem.

Zdjęcia dzięki uprzejmości Teatru Polskiego w Poznaniu

Idź do oryginalnego materiału