Indiana Jones i Wielki Krąg – recenzja (PS5). Biczem tych nazistów!

pograne.eu 1 dzień temu

Ponad cztery lata temu zaczęła krążyć po sieci pierwsza zapowiedź nowej gry z serii Indiana Jones. Bethesda jako wydawca projektu miała w rękawie asa, który niewątpliwie wzbudził zainteresowanie wielu osób, w tym również mnie. Było nim studio MachineGames pracujące nad przygodami archeologa z ikonicznym kapeluszem. Programiści ze Szwecji zdołali dawno temu zaskarbić sobie sympatię graczy ciepło przyjętym rebootem kultowego Wolfensteina, budując renomę zaufanego dewelopera. Czy podołali i tym razem, by raz jeszcze dowieźć solidną produkcję godną polecenia?

Spis Treści

  • Przygoda, wspaniała to rzecz!
  • Mieszanka gatunkowa
  • Shadow Generations
  • Niesamowite piękno eksploracji
  • Walka świetna, tylko przeciwnicy głupi
  • Zaraz, to nie jest Harrison Ford
  • Kawał dobrego portu
  • Podsumowanie


Kup Indiana Jones i Wielki Krąg (PS5)

Przygoda, wspaniała to rzecz!


Przygodę rozpoczyna znajoma miłośnikom twórczości Spielberga scena, albowiem otrzymujemy doskonałe odzwierciedlenie prologu „Poszukiwaczy zaginionej Arki”. Tworzy to zarówno pozytywne pierwsze wrażenie ku uciesze fanów kinematografii, jak i świadectwo kunsztu twórców w animowaniu scen przerywnikowych. Studio już od czasów Wolfenstein: The New Order wie, jak wykreować filmowe doświadczenie opanowując sztukę montażu oraz gry aktorskiej. Oprócz wstępu smaczków takich jak powyższy jest więcej, ale nie są one tak oczywiste, puszczając oczko do tych bardziej spostrzegawczych. Bez obaw! Znajomość uniwersum nie jest wymagana i gracze obcujący z nią po raz pierwszy nie poczują się zagubieni.

Choć początek może sugerować coś innego, to Indiana Jones i Wielki Krąg jest odrębną historią osadzoną w 1937 roku. Fabuła oparta jest o znany niemal wszystkim motyw tajemnicy, której kolejne poszlaki zabierają nas na wycieczkę dookoła świata. Nie zabraknie zatem wątków historycznych podczas zwiedzania ruin starożytnych cywilizacji, prowadzących do rozwikłania sekretu mistycznego Wielkiego Kręgu. Do archeologa dołącza później dziennikarka Gina, poszukująca siostry uwikłanej w intrygę związaną ze wspomnianym kręgiem. Charyzmatyczna oraz śmiała towarzyszka nie boi się dopiec Indianie, stanowiąc idealne dopełnienie dla awanturniczego Amerykanina. Dodajmy do tego szczyptę humoru, świetnie napisane postacie drugoplanowe oraz Emmericha Vossa, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Zwariowany czarny charakter o iście przerysowanych cechach sprawił, iż co rusz szczerzyłem się do telewizora, widząc tę postać na ekranie.

Mieszanka gatunkowa


No dobrze, ale czym adekwatnie jest Wielki Krąg jako gra wideo? Czy to przygodówka? Immersive sim? Poprawną odpowiedzią będzie jedno i drugie. Głównymi elementami zabawy jest eksploracja oraz rozwiązywanie licznych zagadek z przerwami na akcję, oraz mordobicie nieprzyjemnych osobników wszelkiej maści. Do dyspozycji gracza oddano kilka otwartych lokacji wypchanych po brzegi znajdźkami, sekretami oraz licznymi aktywnościami. Jako osoba nieprzyzwyczajona do lizania ścian, spędziłem w Watykanie sześć godzin, szukając zagubionych leków, skacząc po gzymsach oraz fotografując koty. choćby o ile zbieractwo Was znuży, to nie ma powodu do obaw. Niemal w każdej chwili możecie podróżować pomiędzy zakątkami świata, aby nadrobić zaległości w poszukiwaniach.

Kompletowanie dziennika ma spore znaczenie, ponieważ każda łamigłówka, zadanie bądź fotografia nagradzana jest punktami przygody. Po znalezieniu rozsianych tu i ówdzie książek (część z nich także pełni funkcję znajdziek) możemy wydać punkty, rozwijając umiejętności Jonesa. Nie jest to nic kompleksowego na miarę gier z gatunku role playing. Wyszkolony Indy będzie dłużej biegał, mocniej bił, czy powróci do pełni sił, o ile powalony na glebę podniesie swój kapelusz. Oczywiście, można przebrnąć przez fabułę omijając dodatkową zawartość, ale uważam, iż taki zabieg odbiera sporą część doświadczenia płynącego z zabawy.

Niesamowite piękno eksploracji


Podczas ekspedycji trafimy wielokrotnie na etapy logiczne, obsługując rozmaite mechanizmy, szukając pasujące do siebie elementy układanek i wiele innych. Zagadki nie należą do skomplikowanych, acz zachęcają do odrobiny pomyślunku z nikłą szansą utknięcia na dłużej. Oprócz tego dochodzą również elementy platformowe. Indy bez problemu wspina się przy użyciu bicza, buja oraz przechodzi przez gzymsy. Wtedy też kamera zmienia perspektywę na widok trzecioosobowy, co z początku przyprawiło mnie o lekką dezorientację, ale gwałtownie do tej zmiany przywykłem. Dynamiczne przełączanie kamery ogranicza jej nagłe ruchy, co pomoże osobom z chorobą lokomocyjną, ale i umożliwia lepsze rozeznanie w terenie.

Immersji w polowaniu na artefakty dodaje niesamowita oprawa graficzna. Pięknie wymodelowane facjaty postaci robią wrażenie. Indiana Jones czy Marcus Brody wyglądają jak żywcem wyjęci z aktorskiej obsady filmu ponad kilkadziesiąt lat temu. Prócz tego moją uwagę przykuł projekt tętniącego życiem świata z bogato przyozdobionymi lokacjami oraz oświetleniem nadającym głębi całokształtowi. Inskrypcje, pomniki, religijne symbole w podziemnych komnatach, czy wyściełany barwnymi freskami sufit watykańskiego pałacu apostolskiego. Atmosfera zapiera dech w piersiach, a to wyłącznie kilka przykładów tego, czym MachineGames może się poszczycić. Nieważne czy to dżungla w Peru, czy wioska w Gizie, każde miejsce ma coś do zaprezentowania i nie sposób oderwać wzroku od pięknych widoków.

Walka świetna, tylko przeciwnicy głupi


Henry nie tylko zaskakuje historyczną wiedzą, ale i mocnym ciosem podbródkowym. Po drodze natrafimy nieraz na nieprzyjaźnie nastawione osoby, którym nasza obecność nie przypadnie do gustu. Nim przejdziemy do rękoczynów, konfrontacji z wrogiem możemy uniknąć poprzez skradanie bądź za sprawą dostępnych przebrań. jeżeli już do walki dojdzie, to przeciwników załatwimy zarówno po cichu, jak i na głośno. Indiana może uderzać, blokować oraz kontrować ciosy, strzelić biczem lub podnieść pobliski przedmiot, by sprać przedstawicieli odmiennych ideologii. Arsenał „zaimprowizowanej” broni jest absurdalnie obszerny: pałki, miotły, gitary, szczotki, wiązki dynamitu i dużo więcej! Co prawda broń palna istnieje, ale poza pojedynczymi wyjątkami nie da się jej przeładować, spychając ich rolę na drugi plan.

Niestety przeciwwagą dla dobrego modelu walki będzie sztuczna inteligencja oponentów. Z jednej strony potrafią unikać rzuconego w twarz obiektu, a zdesperowani sięgną po broń, by unicestwić stojące przed nimi zagrożenie. Z drugiej strony bywają skrajnie głupi, ignorując fakt, iż wrzeszczący facet w fedorze próbował dokonać zamachu widłami rzuconymi jak oszczep. Wielokrotnie wzdychałem zażenowany, jak wrogowie olewali stłuczoną butelkę metr obok, popadając w paranoję od strzału z bicza na końcu alei. Przewaga wysokości też potrafi namieszać im w głowach, przez co osłupiali stoją, nie wiedząc do końca, co ze sobą zrobić. Jedyny sposób na to, by adwersarze stanowili zagrożenie, to ich obecność w grupach, gdyż tylko wtedy potrafią błyskawicznie unieszkodliwić Jonesa.

Zaraz, to nie jest Harrison Ford?


Wielki Krąg próbowałem zarówno w polskiej, jak i angielskiej lokalizacji, regularnie zmieniając język konsoli z braku odpowiednich opcji w grze. Obsada polskiego dubbingu daje radę i każdy odrobił pracę domową starannie, choć ewidentnie czułem pewien dysonans w głosie Indiego. Nie jest to próba wytknięcia czegokolwiek polskiemu aktorowi, wszak Albert Osik spisał się porządnie w roli sławnego archeologa. Sęk w tym, iż Indy w wykonaniu polskiego aktora brzmi młodziej, co kłóciło mi się z jego filmowym odpowiednikiem.

Ogromnym zaskoczeniem był dla mnie Troy Baker, którego przecież doskonale znam z wielu innych gier. Przez chwilę miałem wrażenie, jakby ktoś cofnął się w czasie do lat osiemdziesiątych i wyciągnął stąd samego Harrisona Forda. Mimo przesytu Bakerem w co drugiej grze ze swojej kupki wstydu nie mogę odmówić mu talentu. Żeby oddać sprawiedliwość, to warto również pochwalić innych aktorów. Marios Gavrilis jako czarny charakter Emmerich Voss wypada rewelacyjnie, a i świętej pamięci Tony Todd cieszy ucho swym głosem. Miłym detalem są także postacie trzecioplanowe mówiące ojczystym językiem w zależności od państwa, w którym gościmy.

To jest kawał dobrego portu

Słysząc o problemach wersji pecetowej, miałem delikatne obawy wobec optymalizacji i zgrzytałem zębami na zapas przy pierwszym uruchomieniu. Segment gier AAA jest mi dobrze znany i wiem, iż pod względem ich działania trzeba być przygotowanym niemal na wszystko. O dziwo przywitany zostałem stałymi 60 klatkami w natywnej rozdzielczości 1080p. Bez upscalingu (ten występuje wyłącznie w rozdzielczości 4K celem zachowania płynnej rozgrywki), opcji graficznych ani zbędnych kompromisów. Czy zdarzały się spadki? Okazjonalne, a przy tym minimalne do tego stopnia, iż bardzo trudno wychwycić je gołym okiem. Oczywiście między wydaniem PlayStation 5 a Xbox Series oraz PC minęło sporo czasu, co oznacza dłuższy czas na przygotowanie portu. Mimo wszystko kieruję wyrazy uznania, ponieważ miło jest zobaczyć dobrze przygotowaną produkcję, mając cichą nadzieję na utworzenie nowego standardu wśród dużych wydawców.

Odrobinę gorzej sytuacja wygląda z błędami podczas rozgrywki. Może mam dzikie szczęście do błędów, aczkolwiek w ciągu ledwie dwóch godzin trafiłem co najmniej na kilka z nich. Na szczęście większość glitchy można zakwalifikować jako te zabawne aniżeli przeszkadzające. Ot, raz nazista oberwał tak mocno, iż ze wstydu zapadł się pod ziemię, odgrzebując się z czeluści chwilę później. Innym razem doktor Jones poza bujaniem się na biczu odkrył tajniki lewitacji, stojąc wbity w łańcuch, który normalnie powinien chwycić rękoma. Gdzie indziej okładany biczem faszysta uznał, iż jeżeli będzie ignorował agresora, to ten da mu spokój i przestanie go nękać. Fortunnie gra jest regularnie aktualizowana, a samych niedociągnięć zauważam tym mniej, im częściej uruchamiam tytuł. O stabilności złego słowa powiedzieć nie mogę, albowiem nie uświadczyłem żadnych przycięć ani wysypywania się do ekranu głównego konsoli.

Indiana Jones i Wielki Krąg – Podsumowanie


Indiana Jones i Wielki Krąg wziął mnie z zaskoczenia, ponieważ nie miałem pojęcia, na co się porywam sięgając po tytuł. Koniec końców spędziłem dobrych kilkanaście godzin na poszukiwaniu artefaktów, rozwiązywaniu zagadek oraz obijaniu twarzy tym, którzy na to sobie zasłużyli. Mimo innego gatunku względem poprzednich dzieł MachineGames dowiozło i mam nadzieję, iż nie poprzestaną na eksperymentowaniu z formatem rozgrywki. jeżeli jesteście fanami uniwersum lub ciekawią was immersive simy, to zdecydowanie polecam rzucić okiem.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Kup Indiana Jones i Wielki Krąg (PS5)


Idź do oryginalnego materiału