Ibelisse Guardia Ferragutti & Frank Rosaly – MESTIZX

nowamuzyka.pl 2 tygodni temu

W popękanych szczelinach.

Dzięki tej współpracy niewątpliwie poznajemy bliżej postać Ibelisse Guardii Ferragutti – urodzonej w Boliwii, a wychowanej w Brazylii wokalistki, multiinstrumentalistki, kompozytorki, aktywistki duchowej, obrończyni kobiecości i miłośniczki księżyca. Jej praktyka opiera się na podejściu multidyscyplinarnym, wynikającym z głębokiego związku z rytuałem i transem jako formą przenikania światopoglądów niesionych przez jej przodków. Przez ostatnie dwie dekady tworzyła samodzielnie oraz w ramach wielu scen muzycznych, performatywnych i teatralnych w Holandii. Twórczość Ferragutti jest również głęboko spleciona z postkolonialną historią jej dwóch ojczyzn.

Po drugiej stronie mamy Franka Rosaly’ego – portorykańskiego perkusistę, kompozytora i sound designera, który bez cienia wątpliwości jest jednym z najważniejszych bębniarzy ostatnich dekad. Swoje wieloletnie doświadczenie wydestylowane z jazzu czy muzyki improwizowanej nieustannie filtruje na mnóstwo różnych sposób, włączając do procesu klasyczną kompozycję czy techniki postklasyczne, choćby takie jak musique concrète i notacja graficzna. Często sięga do folkloru Ameryki Łacińskiej i Karaibów. To tak w wielkim skrócie, bo jego wkład m.in. w kreowanie niegdyś chicagowskiej sceny zasługuje na oddzielny i obszerny tekst.

Ibelisse Guardia Ferragutti i Frank Rosaly, fot. GUMO

Do nagrania płyty „MESTIZX” zaprosili też innych muzyków, częściowo znanych z rozmaitych projektów sygnowanych przez International Anthem, ale są też świeże nazwiska jakie znajdziemy w poszczególnych kompozycjach. Wydaje się, iż jedną z takich kluczowych tu postaci jest Chris Doyle – amerykański pianista, multiinstrumentalista, songwriter i kompozytor dzielący swoje artystyczne życie między Amsterdamem a Nowym Jorkiem (m.in. członek słynnego Antibalas). Zachęcam do zainteresować się jego przeróżnymi przedsięwzięciami, w tym solowymi albumami – najnowszy „For Afie” został wydany w 2023 roku.

I tę trójkę artystów słyszymy w otwierającej i pięknej piosence „INVOCAÇÃO” z melancholijną linią wokalną Ferragutti momentami odlatującej w okolice rapowe, zaś Rosaly oczywiście oprócz perkusji, chwycił za mbirę, syntezatory i sampler, a Doyle dołożył szerokie i głębokie pasmo fortepianu. W „DESTEJER” słyszymy doskonale znany kornet Bena LaMara Gaya i bas Matta Luxa, jest też Mikel Patrick Avery grający na tamburynie i caxixi oraz Rob Frye na flecie. I tutaj czuć już mocno latynoską transowość, szczególnie w tkance perkusyjnej oraz nieodparte skojarzenie z Jaimie Branch i Danielem Villarrealem, który zresztą pojawi się innym utworze. Ale wyczułem też silne ciągnięcie – mam na myśli całościowo „MESTIZX” – w stronę tego, co robią Juana Molina, Cibelle, Nova Materia albo miejscami Don The Tiger.

Poza tym, iż Ferragutti i Rosaly są muzycznie jednym organizmem, to są też parą – łączy ich nie tylko miłość do muzyki, ale taka czysto ludzka, co wielokrotnie wypływa z ich kompozycji. I jak można przeczytać w ich wspólnym tekście dołączonym do płyty, to „Mestizx” jest swoistym dokumentem, który stworzyli jako list miłosny do swoich przodków, zarówno z tych przeszłości, teraźniejszości, jak i przyszłości, jednocześnie uznając poprzez rytuały i ceremonie nieodłączną obecność kolonialną. „Mestizx” to tytuł powszechnie używany na terytoriach diaspor, do których oni należą, w celu odróżnienia osób o pochodzeniu mieszanym. I w tym miejscu oddam głos Ferragutti:

„Urodziłam się i wychowałam na bardzo wyrazistych terytoriach Boliwii i Brazylii, byłam w ciągłej konfrontacji tych języków. Pamiętam niekończące się rodzinne spotkania, wspólne muzykowanie. W Boliwii często dzieliliśmy się nostalgicznymi piosenkami, które dotykały życia mojego taty – lament, uderzania w gitarę – mamy i dalszej rodziny. Również w Brazylii: mój dziadek Pedro Ferragutti, kompozytor fanfar i saksofonista, siadał z nami i kazał nam słuchać licznych form tańca i pieśni. Pamiętam tornado emocji słuchając tej muzyki, które były jak listy od dusz mojego rodu, zarówno z diaspory boliwijskiej, jak i brazylijskiej. Poprzez te piosenki uczyli mnie, kim oni są i kim my jesteśmy. Tak pokochałam muzykę kontestacyjną, muzykę latynoską, andyjską, brazylijską i szerzej – dźwięki półkuli południowej. Pochodzę z głęboko zakorzenionych rodzin muzycznych w obu krajach. Wspólne słuchanie i śpiewanie Violety Parry, Victora Jary, Chico Buarque, Gal Costy, Inti Illimani i innych było pod wieloma względami moją edukacją. Zdefiniowałoby to moją ścieżkę życiową polegającą na zajmowaniu się sztuką w celu zarabiania na życie. Dopiero znacznie później zrozumiałem wpływ tych przestronnych i ponadczasowych chwil ze wspólnego słuchania, które dzieliłam z rodziną” – Ibelisa.

Ten magnetyczno-latynoski vibe wraca w „BALADA PARA LA CORPORATOCRACIA” z psychodelicznym wirowaniem duchów i wysmakowaną warstwą dźwiękową ocierającą się o surową transowość różnych brzmień (m.in. basu i elektroniki) z rejonów no wave’u. Słychać tu kongi Villarreala. W słowach jest dużo nie zgody na wymazywanie z pamięci wspomnieć dotyczących ich przodków (chodzi o historie kolonialne), gdzie w jednej ze zwrotek Ferragutti wyśpiewuje:

Wyjmują
wyjmują
Wymazują wspomnienia
podczas usuwania starych kości
kradną historie
i zabierają to, co zostało
Potem nie zostaje już nic
ani okruchów świeżego powietrza
Sprzedają nam to, co wydobyli
i nazywają nas oswojonymi
Wyjmują
Wyjmują (…)

„Będąc Amerykaninem pochodzenia portorykańskiego w pierwszym pokoleniu, moi rodzice starali się, jak mogli, aby mnie zintegrować, jednocześnie starając się utrzymać kontakt z naszymi korzeniami. Miałem swego rodzaju wtórny kontakt z tym językiem przodków, ale poprzez moją wyobraźnię odnajdywałem swoje korzenie w magicznym otoczeniu pustyni. Kiedy byłem bardzo młody, widziałem rzadko występującego Tito Puente w Arizonie. W tamtej chwili poczułem grzmot, rozgrzewający moją klatkę piersiową i kończyny. Wiedziałem, iż ta burza przechodząca przez moje małe ciało była absolutnie tym uczuciem, otwarciem i dźwiękiem. Przez resztę życia chciałem zajmować się muzyką. Sama moc tego momentu stała się czerwoną nicią, napędzającą mnie przez praktykę słuchania, gry na perkusji i komponowania. Zacząłem łączyć fakty w kwestii tego, jak moje związanie z jazzem i muzyką improwizowaną – szczególnie podczas mojego 15-letniego okresu występów w Chicago – okazało się przez te wszystkie lata niezwykle ważnym pomostem do szerszego spojrzenia na moje korzenie. Dorastanie w Arizonie, zniechęcenie do nauki hiszpańskiego i identyfikowania się z Portorykańczykiem, powstrzymało mnie w pewnej odległości od tych terytoriów. Jednak moje własne „odkrycie” bomby, pleny, jibaro w son, salsy, muzyki joruby i innych linii afro-kubańskich, a także, od 2008 roku, przedkolonialne studia nad rdzennymi ludami Taino, przyspieszyły naukę niemych pieśni tych, którzy zamieszkiwali terytoria tych przodków”Frank.

Ibelisse Guardia Ferragutti i Frank Rosaly, fot. GUMO

I wlatujemy w sam środek świetnego nagrania „TURBULÊNCIA” z funkującą gitarą Billa MacKaya i organami Philicorda Doyle’a i całą feerią hipnotycznego pulsu. Szkoda tylko, iż taki krótki jest ten fragment.

Jakimi uszami wolimy słuchać?
Jakimi rękami rzeźbimy?
Nasze wyjście z bałaganu
Nasz sposób poznania (…)

Album jest też o wspólnych podróżach Ferragutti i Rosaly’ego do własnych korzeni, o czym ujmująco piszą, podkreślając spędzone niezliczone noce na śpiewaniu i dzieleniu się muzyką z ich rodzinami. Odkryli też piękno i wyjątkowość przyrody tych miejsc: „(…) siedząc pomiędzy splecionymi korzeniami drzewa Figueira Gigante w Ilha Grande, zapoznaliśmy się z ptakami z dżungli, takimi jak gavião-carcarás, sanhaços, socós, atobás, tesourão, joão-de-barros, tangará i beija-flor. Podczas wielodniowych spacerów pomiędzy cachoeiras i małymi kanionami w Chapada Diamantina spotkaliśmy ptaki tego kosmicznego krajobrazu, choćby takie jak gravatinha, rabo-mole-da-serra, tangará-principe i aracuã-de-barriga-branca”.

Cienista, intymna ballada „MESTIZX” jest właśnie jak taki wieczorny spacer po obrzeżach miejsca jedynie migoczącego, którego nie da się opisać. I jest tu coś z tego co przekazują sami artyści odnośnie urzekającej kakofonii owadów, odgłosów dżungli usłyszanych m.in. w mantis y gorgojos w Playa la Selva w Puerto Rico i tańczenia wśród krętych winorośli w El Yunque, słuchając deszczu padającego na niezliczone liście, których muzyka tworzyła idealny trans.

Jestem raną i lekarstwem
Jestem problemem i jestem odpowiedzią
Jestem trucizną i antidotum
Jestem bestią i jestem piękna
Jestem wyzwoleniem i jestem okaleczeniem
Jestem ciemnością i jestem pokorą
Jestem zwyciężona, jestem zdobywczynią
Jestem zwyciężona, jestem zdobywczynią
Jestem uciskiem i jestem jękiem
To ja krzyczę i to ja słucham
Jestem kosmicznym kompostem
Jestem pyłem gwiezdnym
Jestem wojną, jestem nauczycielką
Jestem pięścią, jestem przebaczeniem
Jestem wojną, jestem nauczycielką
Jestem pięścią, jestem przebaczeniem (…)

Wyciszone, nieco sonorystyczne w pierwszych taktach „BARRO” gwałtownie zmienia „skórę” i przemienia w melancholijną oraz w nieoczywisty sposób zaaranżowany piosenkę z gęstą, aczkolwiek lekką i nocną pokrywą senną. W „SABER DO MAR” powraca mbira i nasiąkamy podobną hipnotyczną aurą, tajemniczością i „popękanymi” myślami.

Rany przychodzą z morzem
widzą nas
otwierają każdy kąt
widzą nas
wstają i otwierają się
twoje niebo i moje
Morza opowiadają historie
z nieba
otwierają portale świata
oni widzą
Twoja wiedza
i moje otwarcie (…)

W „BLESS THEE MUNDANE” na wszystkich instrumentach zagrał Rosaly, piastując w dłoni choćby güiro, a spoken word wypływa z ust Viktora Le Givensa. Znakomita miniatura! „DESCEND” wzrasta tempo i gęstość przekazu, no i jaka perkusja Rosaly’ego! I to jedna z tych kompozycji, w której Ferragutti śpiewa w języku angielskim (momentami z elektronicznymi performacjami) i czuć ten punkowy pazur w jej głosie jak u Jaimie Branch. Ogromny żal, iż te dziewczyny nie weszły (i już nigdy nie wejdą na Ziemi) w jakąś bliższą współpracę.

„WRITING WITH KNOTS” równie zaskakuje świeżością i kwiecistymi wybuchem przeróżnych harmonii. Ekspresja wokalna Ferragutti ma tu jeszcze inny odcień – może okolice Kim Gordon (?). Na perkusji pojawił się legendarny chicagowski bębniarz Avreeayl Ra. I ten splot osobowości zaowocował iście free jazzową erupcją rytmiczną (zapachniało Milfordem Gravesem) wypuszczającą kłącza z pięknej melodii, drapieżnej piosenki. Mistyczny „SIRINUS” zamyka całość. Fascynujący finisz! Rosly gra tu m.in. na lirze krar wywodzącej się z Etiopii i Erytrei, jest elektronika Guilherme Granado, harmonijka i chacapa Fredy’ego Velásqueza, ciemna barwa głosu Ferragutti oraz instrumenty perkusyjne Patricka Avery’ego. I magiczne słowa:

Instrumenty zostały przeniesione do Sirinusa
do wodospadu lub źródła
późno w nocy
i ofiary zostały złożone
Twierdzi się, że
te niebezpieczne i tajemnicze istoty
są źródłem wszelkich dźwięków
Nocna praktyka
uzurpacji władzy przez Sirinu
ma cel do osiągnięcia
aby instrumenty mogły brzmieć
wyjątkowo piękne
Typowe motywy obejmują:
Uwodzenie
Umiejętność czarowania swoją muzyką
Wiedza
Źródło wszelkich inspiracji
Niebezpieczeństwo
Zdolność do powodowania chorób, śmierci lub szaleństwa
Jeśli podejście z Sirinusem nie będzie przebiegało z należytą ostrożnością,
szacunek, odwaga i siła
Umowa wymiany
Nabycie mocy Syrinusa jest umowne
Wymaga to określonej formy ofiarowania
Ofiary lub wymiany
Demoniczne moce
Związek z diabłami, ciemnością, nocą i wewnętrzną ziemią
świat przyrody, krajobraz
Skojarzenie z miejscami naturalnymi, a nie ze światem ludzi
Zmienione zmysły
Spotkania z Syrinusem, zwłaszcza zdobycie nowych melodii
często wiąże się z wejściem słuchacza w sen
Lub w stan uśpienia
Albo bycia pod wpływem alkoholu (…)

„Uwielbiam, podziwiam i celebruję muzykę andyjską, ale zawsze zdaję sobie sprawę, iż próba uczestniczenia w rytuałach, muzyce i tańcu wśród społeczności tego terytorium jest trudnym zadaniem, mimo iż urodziłem się w Boliwii. Jestem Mestizx, więc bez względu na to, jak bardzo kocham praktyki kosmologiczne, ekologiczne i oszałamiające, natura drugiej (kolonialnej) połowy mojej linii niesie ze sobą separację”Ibelisa.

„Dla mieszkańców Portoryko zawsze będę postrzegany jako outsider, więc podejmowanie prób bliskiego podzielenia się doświadczeniem związanym z moim portorykańskim dziedzictwem zawsze będzie wynikać z pewnego stopnia wyobcowania. Ale jako Metysowi nie przeszkadza mi to w sięganiu do głębokich korzeni, które w sobie czuję, więc decyduję się wyzwolić muzykę w sobie”Frank.

Nie często muzyka aż tak zagarnia zmysły, obezwładnia, skłania do głębszego zastanowienia nas przekazywaną transmisją wielu składowych, a w przypadku płyty „MESTIZX” ma się wrażenie, iż ten przekaz płynie gdzieś z daleka, z odległych światów, a jednoczenie podobnych do tych wokół nas – choć jak wiemy przybierać mogą odmienne formy to historie i doświadczenia lubią się pokrywać oraz wrastać tak samo głęboko w emocje każdego z nas bez względu na linie geograficzne i przekonania. „MESTIZX” jest najlepszym ucieleśnieniem tych metafizycznych stanów. Tak, to zdecydowanie jeden z tych albumów 2024 roku.

Artyści zapuszczają się w bardzo bolesne dla nich historie związane z ich pochodzeniem, korzeniami. Oni nazywają to „bolesnymi pęknięciami”, a opisują je tak: „Ubraliśmy się w zbroję, aby nasłuchiwać w naszych własnych ciałach Metysów i słyszeć, co te pęknięcia mają nam do powiedzenia”. I co tam wybrzmiało? „Usłyszeliśmy następującą informację: przez ostatnie 500 lat większość głosów naszych przodków, ich systemów wierzeń, kosmologii, ekologii, zasobów, terytoriów i ciał stała się niewidzialna. Uciszona. Przymusowa migracja i zniewolenie. Ucisk. Wymazywanie. Zabudowanie. Zniszczenie”.

I niech do końca wybrzmią słowa i myśli Ferragutti i Rosaly’ego, bo najlepiej oddają przekaz:

„Zdajemy sobie sprawę, iż są to dla nas więcej niż tylko piosenki, to wątki, które odzwierciedlają linie czasu, które stały się prawie niewidoczne. Wiemy, iż w ciemności tych pęknięć kryje się rezonans. Jest opór. Tam jest miłość. przez cały czas istnieją niezliczone odsłonięte szczeliny i szczeliny wypełnione nieopowiedzianymi historiami. Dowiedzieliśmy się też, iż nie musimy odkopywać całej przeszłości, wystarczy, iż będziemy dostępni dla naszych przodków, aby mogli przez nas śpiewać”.

International Anthem | maj 2024


Strona Ibelisse Guardia Ferragutti: https://www.ibelisseguardiaferragutti.com/

Strona Frank Rosaly: https://www.frankrosaly.com/

Strona International Anthem: http://www.intlanthem.com/

FB: https://www.facebook.com/intlanthem

Idź do oryginalnego materiału