I to się nazywa bombowe wejście! Recenzja: Bomb Busters

itomigra.blogspot.com 1 godzina temu

I to się nazywa bombowe wejście! Recenzja: Bomb Busters

Już przy okazji Bohemy wspominałem, iż kończy się rok i powoli trzeba przysiadać nad najlepszymi premierami. Czy udało mi się zagrać w gry dobre? Parę wpadło- na pewno mniej niż bym chciał! Cóż, czasu nie rozciągnę. W każdym razie- dziś prezentujemy prawdziwą bombę! Zapraszam do recenzji.

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Bomb Busters
to kooperacyjna gra rodzinna, która na rynek wparowała ścieżką wyścieloną czerwonym dywanem. Od jej zagranicznej premiery, co chwila wpadają niusy, iż dostała wyróżnienie, zgarnęła jakąś nagrodę, czy otrzymała najwyższe noty w jakiejś recenzji. Gra zdobyła choćby tegorocznego Spiel des Jahres! Wydana w Polsce przez Naszą Księgarnię również cieszy się sporym powodzeniem.

Przeznaczona jest dla 2-5 osób, w wieku co najmniej 10 lat. Partia powinna zająć około 30 minut. Przyznaję, iż pudełkowa aparycja coś w sobie ma- niby czarno-biała, a jednak ten czerwony akcent przyciąga. W środku znajdziemy komponenty potrzebne do gry: kabelki, planszę, pionek, zielone i drewniane znaczniki, podpowiedzi, karty sprzętu i misji oraz... serię pudełeczek, w których pojawią się kolejne elementy dodawane przez scenariusze. Do gry wprowadza krótka instrukcja i wygodny program szkoleniowy (początkowe zadania).

Zasady:


W Bomb Busters wcielamy się w saperów, którzy podczas kolejnych misji stawiają czoła tytułowemu zagrożeniu- bombie. Naszym zadaniem (ponieważ jest to gra kooperacyjna) jest rozbrojenie owego sprzętu w serii rund. Z każdą naszą pomyłką bomba staje się bardziej niestabilna i grozi wybuchem. Po przekroczeniu limitu (definiowany przez liczbę uczestników), gra kończy się porażką (bomba wybucha, a my machamy rączkami na trzy kilometry).

Przygotowanie oraz szczegółowe zasady podstawowe znajdziecie w instrukcji. Tutaj oszczędzimy Wam spoilerów i skupimy się na ogólnym zarysie. Większość startowych instrukcji zawsze podpowiada karta misji. Ona definiuje ile i jakich kabli należy ze sobą pomieszać, a następnie rozdać między uczestników, którzy rozlokowują je w kolejności rosnącej na swoich podkładkach (tak, by nie były widoczne dla innych). Planszę oczywiście umieszczamy na środku. Jak wygląda tura? W swoim ruchu uczestnicy dokonują cięć kabli. Można zrobić pewne cięcie, wykrajając "z bomby" kabelki, których posiadamy parę, bądź czwórkę (zawsze są max. 4 płytki konkretnej wartości). Kładziemy je wtedy przed sobą, dając znać współgraczom, iż te płytki nie stanowią już zagrożenia. Drugą opcją jest niepewne cięcie. Wskazujemy wtedy jeden kabelek u siebie, drugi u dowolnego współgracza i nadajemy mu wartość (np. 8). jeżeli trafiliśmy, obie płytki są umieszczane przed podstawką, widoczne dla wszystkich. W przypadku błędu otrzymujemy podpowiedź, ale przesuwamy licznik niestabilności bomby.

Gra kończy się zwycięstwem, jeżeli wszystkie kable "normalne" zostaną przecięte, bądź porażką, gdy przekroczymy limit błędów lub wskażemy do przecięcia kabel czerwony. Oczywiście do całej zabawy wmieszane są jeszcze zdolności graczy, specjalne sprzęty i dodatkowy stuff, który odblokowujemy wraz z postępem scenariuszy.

Wrażenia:


Jestem totalnie i absolutnie zaskoczony. Kto by pomyślał, iż tak się wkręcę w grę kooperacyjną? Na pewno nie ja. Może stąd taka niespodzianka. Bomb Buster wleciały na stół, a podsycane przez zapowiedzi i otrzymywane nagrody zaciekawienie, zaowocowało wielką miłością. Uwielbiam kiedy tak się kończy spotkanie z grami. Totalnie gratuluję Naszej Księgarni wyboru- tytuł na pewno znajdzie się na liście najlepszych tytułów poznanych w 2025 roku!

Wiedząc, iż to kooperacja, sceptycznie podchodziliśmy do samego grania. Nie da się jednak ukryć, iż już przy pierwszym scenariuszu nasze uprzedzenia topniały. Jak okazało się, iż to tylko początek większej przygody- i Bomb Buster oferuje coś nas kształt kampanii- totalnie się wkręciliśmy! Od razu wleciała kolejna misja i kolejna, i kolejna... i dość gwałtownie więc musiałem się ogarnąć ze zdjęciami, by przypadkiem Wam czegoś nie zespoilerować. Czy byłaby to wielka szkoda? ... Nie dam się podpuścić- sami się przekonajcie! 😉 W każdym razie uspokajam kampaniosceptyków- Bomb Busterów spokojnie możecie grać: w różnym składzie i w jeden scenariusz kilkukrotnie. Podobnie sprawa wygląda z wyborem misji. Możecie wybrać dowolną, by rozegrać ją z przypadkowymi znajomymi. Zasady gry- jak i same założenia- są proste i łapie się je w lot. A gwarantujemy- iż ten przeuroczy mix współpracy i dedukcji zachwyci i Wasze ekipy!

Póki wciąż żyję entuzjazmem związanym z Bomb Busterami, raczej nie będę narzekał, ani się czepiał. Jedynie skład bym polecił wieloosobowy (choć rozgrywki w parze też miały swój urok). Poza tym jest to produkt w pełni przemyślany, spójny i spełniający swoją familijną powinność. Dzięki nienarzucającej się fabule (która w sumie ogranicza lore do wprowadzania nowych elementów) nas wkręcił, pokonując awersję do współpracy (to powinno być najlepszą rekomendacją). Nie musicie się też obawiać, iż ktoś się nie poczuje- sama gra sprawi, iż będziecie siedzieć jak na gwoździach, a chyba o to chodzi! O emocje! Gotowi na śmiertelnie groźną przygodę z uroczymi królikopodobnymi stworzeniami? To dobrze! Nie zapomnijcie Bomb Busterów wpisać na listę mikołajkowych życzeń :)
Plusy:

+ dedukcyjny mechanizm gry
+ szare komórki rozgrzane do czerwoności
+ pełen angaż w rozgrywkę
+ trening skupienia i uważności
+ element otwierania paczuszek (zawsze mnie kupi!)
+ "zylion" scenariuszy
+ emocjonujące finały
+ misje początkowe- świetny sposób na wprowadzenie nowicjuszy
+ "luźna kampania" nie wymaga stałego składu (w dowolnych momentach można zmieniać skład)
+ cudna oprawa graficzna
+ gra dobra dla rodzin, znajomych, planszowych wyjadaczy
+ dobra cena

Minusy:

(nie stwierdzono)

T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ dołączycie do nas na Facebooku
TUTAJ poczytacie o grze w serwisie Planszeo

Idź do oryginalnego materiału