Hrabia Monte Christo

aleksandra.jursza.net 1 tydzień temu

I bądź tu mądry.

* * *

Zacznijmy może od tego, w jaki sposób wykonano sam film, jakim jest „Hrabia Monte Christo”. Będzie krótko.

Twórcy podeszli bardzo starannie do szczegółów typu ubiory, tła, ogólnie nie ma tu nic do zarzucenia, bo choćby maska hrabiego jest zrealizowana tak, iż w pierwszym momencie nie ogarnęłam.

Muzyka? Ma swoje bardzo krótkie chwile, nie mniej nie zachwyciła mnie.

Praca kamery i cała reszta – spoko.

Gra aktorska jest lepsza od tej z „Obcego: Romulusa” i tę różnicę widać było na pierwszy rzut oka.

Ale ja z tym filmem mam pewien problem.

Dodam, iż książki nie czytałam i jest to istotny punkt w tej recenzji.

Z jednej strony otrzymujemy bardzo klasyczną historię o zemście; z drugiej jednak ta klasyka aż wyłazi z ekranu, bo ja po prostu się nudziłam. Trochę to było tak, jakby czegoś w tym dziele zabrakło. Oczekiwałam Tarantino? Nie do końca, chociaż koleś, który dał „hrabia Monte Christo+Tarantino”, wielkie dzięki, bo zwiększyłeś mój apetyt na tę adaptację.

Ale tu nie mamy Tarantino – wręcz przeciwnie.

Jest to bardzo powoli budowana intryga. Mam wrażenie, iż trochę twórcy się zagalopowali i dali w pierwszej połowie filmu szczegółowo dosyć, co się działo z Edmondem (Pierre Niney), a w drugiej byli trochę zmuszeni skracać, upraszczać, żeby zdążyć z metrażem.

Myśl ta – iż wszystko to jest jakieś spłycone, iż czegoś brakuje – towarzyszyła mi przez cały seans. Miałam po prostu wrażenie, iż to nie jest pełnia hrabiego Monte.

Ale też powiedzmy sobie szczerze: najprawdopodobniej powieść Aleksandra Dumasa jest NIEEKRANIZOWALNA. Coś jak z „Diuną” Franka Herberta. I mówcie, co chcecie, ale zjawisko jest bardzo podobne: na ekranie to świetnie wygląda, ale nie do końca jest takie adekwatne, takie jak w oryginale.

Trochę żałowałam, iż twórcy nie pokusili się o nieco zabawy, dodania swoich trzech groszy. Bo z jednej strony jedna scena mogła być bardzo wzruszająca, ale… no, porządna adaptacja, to porządna adaptacja. Nie zmieniamy na chama, szanujemy oryginał. Plus zastanawiałam się przy tej scenie, czy przypadkiem twórcy „Johna Wicka 4” nie inspirowali się hrabią.

Prawdopodobnie „Hrabia Monte Christo” a.d. 2024 to bardzo dobry film, wręcz wzorcowa adaptacja. Ale teraz jestem wręcz chora na ciekawość, co mnie ominęło, jak bardziej dokładniej Aleksander Dumas to wszystko opisał i dlatego idę szukać ebooka.

Na tę chwilę to koniec wypadów do kina, bo Wasze dotacje ze zrzutki już się skończyły. Kolejną wizytę planuję na wrzesień i będzie to maraton: „Beetlejuice” i „Beetlejuice Beetlejuice”. Na niego idę głównie przez cenę (stosunkowo tanio) i jedynkę, bo chcę jeszcze raz przeżyć banana….

A link do zrzutki of course w komentarzu.

Trzymajcie się i miłej nocy!

Idź do oryginalnego materiału