„Harlan Coben: Schronienie” to nowy i zarazem stary Coben w jednym. Jak zwykle u niego – tajemnica goni tajemnicę, a widzowie muszą uwierzyć, iż to wszystko dokądś prowadzi.
Serialowe imperium, jakie na podstawie swoich książek zaczął tworzyć Harlan Coben, wciąż się rozrasta. Jego najnowszym elementem został właśnie serial „Harlan Coben: Schronienie” – trochę różniący się od innych produkcji na podstawie książek słynnego autora, który tutaj pełni także rolę showrunnera, bo w centrum stawiający nastoletnich bohaterów. Czy ten „odmłodzony” Coben może być równie wciągający, co jego bardziej dorosłe historie? Tak, jak najbardziej, zwłaszcza iż nowy serial Amazon Prime Video to żaden klub małego detektywa, tylko porządny thriller w wersji young adult.
Harlan Coben: Schronienie – o czym jest serial Amazona?
Można powiedzieć, iż telewizyjna część jego kariery jest dla Cobena już równie istotna, co ta książkowa. Po siedmiu serialach dla Netfliksa – wszystkich tworzonych w Europie – przyszła pora na pierwszą amerykańską produkcję. „Harlan Coben: Schronienie” zabiera nas do New Jersey, gdzie swoje nowe życie ma zacząć młody Mickey Bolitar (Jaden Michael, „Colin w bieli i czerni). Po tym, gdy jego ojciec zginął w wypadku, a matka wylądowała w zamkniętym ośrodku, Mickey trafia pod opiekę swojej ciotki, Shiry (Constance Zimmer, „UnReal”, „House of Cards”).
I tu mamy już pierwszą dużą zmianę względem książkowego oryginału z 2011 roku. Czy nazwisko Bolitar coś wam mówi? Otóż Myron Bolitar – wujek Mickeya, sportowy agent i detektyw z przypadku – to główny bohater najbardziej znanego cyklu książek Cobena. Cyklu, który doczekał się już własnych spin-offów. Bohaterem pierwszego z nich jest właśnie Mickey, który trafia pod opiekę swojego wujka. W serialu Amazona ten został jednak zastąpiony przez ciotkę i pozostaje poza ekranem, choć kilka razy wspomniano o jego istnieniu. Skąd taka zmiana? Prawa do serii z Myronem ma Netflix, więc ewentualny crossover między serialami różnych platform prawdopodobnie nie był możliwy. Ci, którzy chcą w końcu zobaczyć Myrona na ekranie, muszą zatem jeszcze uzbroić się w cierpliwość.
Jego siostrzeniec może i nie jest tak wyrazistym bohaterem, ale na szczęście „Harlan Coben: Schronienie” oferuje w pierwszych trzech odcinkach na tyle dużo, iż czytający książkę będą w stanie wybaczyć nieobecność Myrona. Z kolei nieznającym materiału źródłowego nie zrobi ona żadnej różnicy i będą mogli od razu skupić się na samej historii. A ta od początku pędzi dość gwałtownie – w nowej szkole główny bohater zaprzyjaźnia się z Ashley (Samantha Bugliaro, „5th Borough”), inną nową uczennicą, która zdaje się mieć sporo własnych sekretów i gwałtownie znika w niewyjaśnionych okolicznościach. W dodatku od tajemniczej kobiety zamieszkującej równie tajemniczy dom Mickey słyszy, iż jego ojciec wciąż żyje. A co najlepsze, obie te sprawy zdają się łączyć. To sporo do udźwignięcia jak na jednego nastolatka, ale oczywiście Mickey nie jest z tym sam i może liczyć na wsparcie nowych przyjaciół – Spoona (Adrian Greensmith, „Metal Lords”) i Emy (Abby Corrigan, „Castle Rock”).
Harlan Coben: Schronienie mocno plącze całą historię
„Harlan Coben: Schronienie” raczej nie zaskoczy fanów prozy znanego pisarza – fabuła jest mocno zagmatwana, pełna wątków, które w teorii nie mają prawa się łączyć, a znając Cobena prawdopodobnie się połączą. Tu każdy trop rodzi trzy kolejne zagadki i zanim poznamy jakiekolwiek odpowiedzi, najpierw postawione zostaną dziesiątki pytań. Nagromadzenie tylu wątków w tak krótkim czasie może być jednak nieco męczące – dość powiedzieć, iż ostatecznie zaginięcie przyjaciółki i tajemnicza (nie)śmierć ojca mają wiązać się z historią z czasów Holocaustu. Twórcy zaciągają więc u widzów ogromny kredyt zaufania, który może być ciężko spłacić.
Ponieważ jednak mamy do czynienia z historią, gdzie głównymi bohaterami próbującymi rozwiązać zagadkę są nastolatkowie, serial ma do siebie nieco więcej dystansu, niż miałby, gdyby w jego centrum postawiono kolejnego zniszczonego życiem bohatera. Czuć, iż to produkcja young adult, choćby jeżeli na wątki typowe dla nastolatków nie poświęcono do tej pory zbyt wiele czasu. Licealna rzeczywistość ogranicza się tu niemal wyłącznie do korytarzy, gdzie bohaterowie dyskutują na temat zagadki, którą próbują rozwiązać. Szkolne osiłki, cheerleaderki, obowiązkowa drużyna sportowa – to wszystko póki co stanowi jedynie tło. Najważniejsza jest tajemnica, choćby jeżeli wiek głównych bohaterów pozwalałby na równoległe rozwijanie bardziej przyziemnych wątków.
Sami bohaterowie nie wyróżniają się szczególnie na tle tych z innych młodzieżowych produkcji. Mickey to wyrzutek, który trafił do nowego środowiska, więc siłą rzeczy wspólny język znalazł przede wszystkim z innymi wyrzutkami – przepełnioną mrokiem i tajemnicą dziewczyną oraz szkolnym geekiem. Czy to niecodzienne trio może rozwiązać skomplikowaną zagadkę? Coben prosi nas, byśmy podeszli do całej historii z przymrużeniem oka i jeżeli faktycznie to zrobimy, jego nowy serial przyniesie nam sporo przyjemności. Może i niemal wszyscy bohaterowie są tu narysowani trochę zbyt grubą kreską, ale takie prawo produkcji young adult. Ten lekki posmak młodzieżowych seriali w stylu „Gęsiej skórki” lub „Czy boisz się ciemności?” działa tutaj wyłącznie na plus.
Harlan Coben: Schronienie – czy warto oglądać serial?
Bo właśnie wtedy „Harlan Coben: Schronienie” jest najlepsze – gdy skupia się na swoich nastoletnich bohaterach. W momencie, gdy w centrum stawia dorosłych, nie jest już to tak interesujący serial. Oczywiście, twórcy musieli poświęcić trochę czasu w zarysowanie relacji panujących w rodzinie Bolitarów, ale bez Myrona dostajemy obraz mocno wybrakowany. Tymczasem jego duch dość mocno unosi się nad serialem, zwłaszcza w 1. odcinku, gdy Mickey musi kilkukrotnie tłumaczyć, iż nie jest jego synem, a siostrzeńcem. Skomplikowane życie uczuciowe Shiry i jej relacje z rodzicami czy zmarłym (?) bratem i jego żoną póki co wyglądają na zwykłą zapchajdziurę. Zobaczymy, co przyniosą kolejne odcinki, ale póki co – w pierwszych trzech odcinkach, składających się na premierę serialu – dostajemy tu typową historię o powrocie do domu po latach i wszystkich komplikacjach, jakie on przynosi.
To przede wszystkim różnice w tym, jak poszczególne wątki potrafią zaangażować widza, sprawiają, iż choć „Harlan Coben: Schronienie” jest serialem całkiem udanym, to jednak pozostaje mocno nierówny. Dodatkowo z pewnością nie wszyscy kupią konwencję, w której młodzi, samozwańczy detektywi stawiają czoła łysym drabom w garniturach i ciemnych okularach. Produkcja Amazona wymaga, byśmy traktowali ją ze sporym dystansem, ale jeżeli uda się go zachować, jest duża szansa, iż będziemy się bawili przy niej bardzo dobrze. Pal licho, iż czasem będziemy musieli przymknąć oko na to, w jaki sposób fabuła pchana jest do przodu. Ostatecznie jest w tym wszystkim sporo uroku i klimat, który pozwala widzom wrócić pamięcią do czasów, gdy pochłaniali historie o swoich rówieśnikach rozwiązujących kryminalne zagadki.
„Harlan Coben: Schronienie” to Coben z całym jego dobrodziejstwem – fabułą trzymającą w napięciu, ale też często wymagającej od widza sporo wiary, iż to wszystko ma sens i zepnie się logiczną całość. Tak jak w jego książkach, także tutaj przez niemal cały czas uprawiany jest spacer po linie oddzielającej porządny thriller od science fiction. Bardziej młodzieżowa konwencja z pewnością pozwala Cobenowi i pozostałym scenarzystom (wśród nich jest jego córka, Charlotte) na częstsze puszczanie oczka do widza, ale koniec końców i tak będziemy oczekiwali od niej satysfakcjonującego, zwyczajnie niegłupiego rozwiązania. A przy takim nagromadzeniu wątków i tajemnic istnieje spore prawdopodobieństwo, iż o takowe będzie trudno.