Po 5 latach od premiery Rekordowo letniego lata Happysad postanowił zaprezentować nam swój nowy krążek. Niestety nie jest to to, do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Pierwsza prosta jest albumem, który nie zawodzi, ale również nie zachwyca. Mimo iż to mocny średniak, chociaż raz warto go przesłuchać.
Jeszcze 3 lata temu mogłabym nazwać Happysad jednym z moich ulubionych zespołów. Subtelny rock, emocjonalność, charakterystyczny styl i głos Kuby Kawalca oraz wyjątkowy klimat – to zawsze mnie przyciągało, fascynowało. Album Pierwsza prosta jest inny niż poprzednie. Dominuje w nim zwyczajny pop, który miał wpasować się w mainstream. Słuchanie nie przynosi mi tak wiele radości, ile dawały mi wcześniejsze wydawnictwa.
Pierwsza prosta to dziewiąta płyta zespołu nagrana we wrześniu 2023 roku, w starym domu w Ossolinie. Powstała spontanicznie, w krótkim czasie i jest efektem kilku założeń, jakie zespół ustalił sobie przed pracą. Po pierwsze – ściągnięcie nogi z gazu introwertyczności, po drugie – entuzjastyczne otwarcie się na ciepłe barwy, po trzecie – maksymalizacja muzycznej spontaniczności, po czwarte – tylko świeże emocje, tylko nowe utwory, po piąte – płyta musi zaczynać się od perkusji. Wszystkie założenia udało się zrealizować dzięki przyjacielskiej, spokojnej, zgodnej atmosferze oraz odpowiedniemu kluczowi, jaki zespół znalazł na nagrywanie materiału. Bardzo duży w tym udział miał producent i realizator nagrań Maciej Wasio, pozwalający szukać zespołowi idealnej drogi do wspólnej pracy, nie narzucając swoich przyzwyczajeń i rozwiązań. Pierwsza prosta to pierwsza płyta, której wydawcą jest sam zespół.
– oficjalny opis Pierwszej prostej
Najnowszy album Happysad wywołuje we mnie mieszane emocje. Pierwsza prosta opiera się na cudownych instrumentalach, dźwiękach perkusji i gitary elektrycznej oraz wspaniałym głosie Kawalca. Jednak wszystkie te elementy nie dały rady sprawić, iż mogę nazwać tę płytę dobrą. To raczej średniak, który czasem cieszy, a czasami nudzi, męczy lub zawodzi.
Album jest zdominowany przez popowe kompozycje. Po wielu instrumentalnych wstępach oczekuje się więcej, niż to, co zaserwowało nam Happysad. Piosenka Pierwsza prosta stanowi dobre rozpoczęcie płyty, chociaż po perkusyjnym wstępie spodziewałam się więcej. Z kolei Kochaj sobie kogo chcesz warto docenić za warstwę liryczną, jednak muzycznie daleko jej chociażby do poprzednika. Wydaje mi się, iż ten kawałek miał stać się numerem do radia, hitem na miarę Zanim pójdę. Fakt, refren zapada w pamięć, ale dla mnie wciąż niczym szczególnym się nie wyróżnia.
Po wstępie do Kolorów również spodziewałam się więcej. W tym przypadku sytuację ratuje energiczny, rockowy refren. jeżeli cała piosenka byłaby utrzymana właśnie w takim stylu, naprawdę byłaby cudowna. Następnie pojawia się Żar, przy którym nóżka sama chodzi. Przynajmniej chodziła, bo chyba mam już dość tego pozytywnego kawałka. Pamiętam z niego tylko para pa pa, para pa pa. Zostań to kolejny numer, który w jakiś sposób łączy ze sobą cechy starych wydawnictw Happysadu i ten optymistyczny powiew świeżości. W połowie doczekamy się boostu – najciekawszego momentu piosenki, który po chwili zamienia się w nudną, monotonną, stale powtarzaną frazę. Tęskno jednocześnie koi i nuży, a przez użyte dzwony myślałam, iż ktoś dzwoni do drzwi mojego domu.
Dwie następne piosenki pełne są nawiązań do wcześniejszej twórczości zespołu. Papierowy wprowadza nas w nostalgiczny klimat. Melodia, choć wciąż popowa, przypomina bardziej happysadowy vibe. W Złości zakochałam się już podczas pierwszego odsłuchu krążka. To jest to, na co czekałam! Mocna gitara elektryczna, basy i szybki wokal Kawalca sprawiają, iż ten numer wyróżnia się z tłumu. To zdecydowanie mój ulubieniec z Pierwszej prostej.
Po tych przyjemnych dla ucha pozycjach nadchodzi utwór Zniknę, który zniknąć powinien z tego albumu. Głos wokalisty przypomina mi trochę Artura Rojka, co nie zmienia faktu, iż ta piosenka to cały czas zapętlone jęki i stłumione, powtarzane frazy. Pewnie nałożone na melodię rozmowy mają jakąś głębie, ale ja jej nie widzę. Ostatnia piosenka to Masz czas z gościnnym występem Sound & Grace oraz Jędrzeja Skiby i Soni Hornatkiewicz. Jest to eleganckie, pozytywne zakończenia albumu, jednak bez większego szału. Po prostu przyjemna piosenka, której raczej się nie przełącza.
Nie wiem, czy Pierwsza prosta jest udanym albumem. Na pewno eksperymentalnym popowym powiewem świeżości, który nie wszystkim się spodoba. Mam wrażenie, iż zostawiając swój charakterystyczny styl, Happysad na siłę chciał stworzyć radiowy hit i krążek, który wejdzie do mainstreamu. Czy wyszło? Raczej nie. Na płycie znajdziemy kilka dobrych numerów, ale całościowo niczym się nie wyróżnia i nieszczególnie zapada w pamięć. Spośród wszystkich albumów tego zespołu z pewnością szybciej sięgnę po starsze materiały.