Gwiazdy serialu HBO o drag queens zdradzają nam mocne kulisy. "Trzy kule załatwiłyby ten problem" – usłyszały

serialowa.pl 2 tygodni temu

Jak to jest być drag queen w USA? Czy mogą one czuć się bezpiecznie na ulicach? Między innymi na te pytania odpowiada „We’re Here”, serial dokumentalny, którego 4. sezon zadebiutował właśnie na HBO Max.

„We’re Here” to serial dokumentalny HBO, który w Polsce można oglądać w serwisie HBO Max. W pierwszych trzech sezonach, dostępnych na tej platformie w całości, produkcja skupiała się na trzech drag queens, które w każdym odcinku odwiedzały inne miejsce w USA, gdzie zachęcały lokalną społeczność do udziału w jednorazowych drag shows. Z okazji premiery nowego, 4. sezonu redakcja Serialowej miała okazję porozmawiać z gwiazdami serialu.

We’re Here sezon 4 – nowa obsada serialu o drag queens

Przed premierą serial dokumentalny HBO przeszedł jednak małą rewolucję. Bob the Drag Queen, Eureka O’Hara i Shangela zostały zastąpione przez Sashę Velour, Priyankę, Latrice Royale i Jadę Essence Hall – większość z nich jest znana z programu „RuPaul’s Drag Race”. Oprócz obsady zmieniono także nieco formułę serialu, ponieważ akcja składającego się z sześciu odcinków sezonu toczy się jedynie w dwóch miejscach – najpierw w stanie Tennessee, by po trzech odcinkach przenieść się do Oklahomy.

I właśnie o tych zmianach, które przeszedł serial „We’re Here”, opowiedziała nam jego obsada. Sasha Velour przyznaje, iż miała pewne obawy związane z dołączeniem do nowego sezonu.

— Zawsze jestem przepełniona zwątpieniem, ale przebijam się przez nie, zakładam swoje szpilki, rzęsy i czuję swoją fantazję. Myślę, iż każdy tworzy drag trochę inaczej, więc wiedziałam, iż będzie to nieco inny styl, niż mieli Bob, Shangela i Eureka. Ale myślę, iż to dobrze dla serialu, gdy celebrujemy różne odcienie dragu i różne typy osób, które stoją za tą sztuką. Czuję jednak, iż naprawdę dobrze pasuję do tego serialu, ponieważ lubię organizować występy drag queens na całym świecie. adekwatnie to niedawno byłam w Zabrzu, gdzie robiliśmy show.

„We’re Here” (Fot. HBO)

A czy zmiana formuły „We’re Here” i skupienie się wyłącznie na dwóch lokalizacjach wyszła serialowi na dobre? Latrice Royale uważa, iż zdecydowanie tak.

— Tak, zmiana formatu jest świetna, ponieważ naprawdę pozwala głęboko zanurzyć się w społeczność. Zagłębiasz się w historię ludzi, z którym pracujesz, naprawdę docierasz do historii, a potem do źródła tego, skąd bierze się cały strach i nienawiść. A kiedy już dotrzesz do sedna problemu, masz większą szansę na pomoc i rozwianie mitów, plotek i dezinformacji.

Z kolei Jaida Essence Hall zaznacza, iż wybór takich miejsc jak Tennessee czy Oklahoma – czyli środkowych stanów USA, gdzie ludzie są raczej tradycyjni, głosują na konserwatywną Partię Republikańską i niekoniecznie akceptują jakąkolwiek odmienność od tego, co uważają za normę – nie był przypadkowy.

— Myślę, iż w tym programie liczy się przede wszystkim bycie widzianym. Chodzi o opowiadanie ludziom historii, których mogą na co dzień nie zobaczyć. Trzeba udać się do tych miejsc, w których dzieją się szalone rzeczy. Pojechaliśmy do Tennessee, ponieważ tam próbowano zakazać drag shows i zakazać ludziom żyć swoim życiem. (…)

Kiedy ludzie zgadzają się z tymi przepisami i podpisują się pod nimi, często nie mają pojęcia, kogo one dotyczą i jak ci ludzie wyglądają. A to są ludzie z ich własnego podwórka. Nie mieliśmy podejścia: „Och, jedziemy tam i jesteśmy radykalni”. Chcemy pozwolić ci zobaczyć ludzi, których rzekomo nie kochasz, żebyś mógł zobaczyć, iż są tacy sami jak ty. Są to osoby, które codziennie chodzą do pracy, mają rodziny i swoje problemy. Wszyscy jesteśmy tymi samymi ludźmi.

„We’re Here” (Fot. HBO)

We’re Here – gwiazdy o niebezpieczeństwach na planie

Zarówno Tennessee, jak i Oklahoma w ostatnich latach uchwalały przepisy prawa wymierzone w społeczność LGBTQ+. Czy gwiazdy serialu HBO o drag queens mogły czuć się w takich miejscach bezpiecznie? Odpowiedzi możecie się domyślać, a Priyanka wspomina w rozmowie z Serialową sytuacje, które mogły mrozić krew w żyłach.

— [W Oklahomie] tuż przed wyjściem na scenę zobaczyłyśmy komentarz na Facebooku: „Trzy kule załatwiłyby ten problem”. Naprawdę czułyśmy, iż istnieje realne zagrożenie, iż zostaniemy postrzelone. Kiedy jesteś cały czas online, nigdy nie czujesz, iż to wszystko jest prawdziwe, dopóki tam się nie znajdziesz – w amerykańskim stanie, gdzie cię nienawidzą, nienawidzą twojej społeczności. I myślisz: „Jestem tu w niebezpieczeństwie”.

Ale wtedy mój mózg mówi mi: „Co gdybym tu mieszkała?”. To przecież musiałoby być jeszcze gorsze. Może bym się cały czas ukrywała i próbowała wyglądać jak osoba hetero, bo nie chciałabym umrzeć. To rzecz, przez którą trzeba przejść i gdy widzisz, jak przechodzą przez nią ludzie, których spotykamy, staje się to przerażająco. Już w pierwszym odcinku – podczas pierwszego dnia zdjęć – przejechał obok nas samochód pełen mężczyzn, którzy wyzywali nas od „pe*ałów”. A to tylko jedna z wielu takich sytuacji.

„We’re Here” (Fot. HBO)

Czy w takich sytuacjach pojawia się zwątpienie? Latrice Royale przekonuje, iż nie.

— Mogłabym umrzeć za swoją sztukę, bo bez tego nie byłabym tu, gdzie jestem. Będę walczyć o wolność ludzi, o swoją wolność i o to, co słuszne. Nie chcę cofnąć się o 57 lat, wrócić do szafy i bać się, iż mnie aresztują, ponieważ noszę makijaż.

„We’re Here” przedstawia historie osób, które do tej pory bały się pokazać światu, choćby ze względu na presję wynikająca z mieszkania w konserwatywnych stanach. W serialu HBO te osoby często po raz pierwszy opowiadają swoje historie, co z pewnością niesie pewne ryzyko. Latrice Royale opowiedziała nam, jak ekipa serialu upewniała się, iż po wyłączeniu kamer i emisji w telewizji bohaterowie „We’re Here” nie będą czuli się wykorzystani.

— Jedną z moich największych obaw było to, iż nie chcę doprowadzać do sytuacji, iż przychodzimy z kamerami, nagrywamy, wzbudzamy emocje, później odchodzimy, a ci ludzie muszą żyć z reakcją na ich występ. Chciałam się więc upewnić, iż wszyscy czują się włączeni w cały proces i wiedzą, iż razem jesteśmy częścią tej samej walki. Zależało mi na tym, iż kiedy już wyjedziemy, przez cały czas będą mieć tę samą motywację, aby żyć swobodnie. To wszystko, co staramy się robić – dać ludziom narzędzia.

„We’re Here” (Fot. HBO)

Kolejne odcinki nowego sezonu „We’re Here” będziecie mogli oglądać co sobotę, a jeżeli jesteście zainteresowani tym, jak wygląda życie drag queens w Polsce, sprawdźcie, co sądzimy o innym serialu dokumentalnym dostępnym na HBO Max: Nago. Głośno. Dumnie – recenzja.

We’re Here sezon 4 – odcinki w soboty w HBO Max

Idź do oryginalnego materiału