W czwartek, 27 listopada, mąż Agnieszki Maciąg, Robert Wolański, przekazał smutne wieści o jej śmierci. "Dzisiaj zgasło moje Słońce. Światło, które zmieniło moje życie. Dało mi Miłość. Siłę. Wiarę i Zaufanie. Światło, które rzucało jasność na naszą wspólną drogę. Nasz sens życia. Nasz dom i miejsce na ziemi. Światło, które dało cud narodzin. Teraz światłością jesteś ty. Bądź wolna, bo zawsze kochałaś wolność. Będę zawsze widzieć twoje oczy pełne miłości. Twoja euforia i pełnia życia będą żyć we mnie zawsze" - napisał w pożegnalnym poście Robert Wolański. W jednej ze swoich książek "Pełnia życia" Agnieszka Maciąg wspominała wypadek, któremu uległa, gdy miała 12 lat. Pisała wtedy, iż "przeżyła cudem".
REKLAMA
Zobacz wideo Tajemnicza śmierć byłej uczestniczki „Top Model". Nie wiadomo, jak zginęła
Agnieszka Maciąg przeżyła groźny wypadek samochodowy
Agnieszka Maciąg nie ukrywała, iż wypadek samochodowy miał ogromny wpływ na całe jej przyszłe życie. Miała 12 lat, gdy wracała z rodzicami z odwiedzin u cioci. Po drodze rodzina zabrała dwójkę autostopowiczów. Tego dnia panowały trudne warunki - zaczął padać śnieg i pojawiła się gołoledź. Nagle auto wpadło w poślizg, dachowało. Nikomu z dorosłych nic się nie stało, ale Agnieszka odniosła poważne obrażenia. "Lekarze mówią, iż przeżyłam cudem. Wspaniały, cierpliwy chirurg precyzyjnie zszywa moją powiekę porozcinaną szkłem. Następnego dnia mama znajduje w rozbitym aucie dwie rzeczy, które należały do naszych autostopowiczów: obrazek Matki Bożej Hodyszewskiej (nazywanej Królową Podlasia i Matką Pojednania) i drewniany różaniec. Przynosi mi je do szpitala. Są ze mną do dzisiaj jako moje talizmany, mocno już wysłużone latami podróży" - wspominała autorka "Pełni życia".
W książce pisarka określała wypadek jako "dar". Gdy patrzyła na swoją bliznę, uświadamiała sobie, iż życie jest bardzo kruche i cenne. "Wiedziałam, iż muszę żyć naprawdę! Odważnie podążać za marzeniami, bo nie ma czasu do stracenia. Dostałam wielki prezent: życie. 'Nie zmarnuj go' wciąż tkwiło w mojej głowie. Drugi dar to świadomość, iż niczego nie mogę odkładać na jutro - bo jutra może nie być" - pisała.
Agnieszka Maciąg o pisaniu. "Dostałam cudowny dar"
Darem dla Agnieszki Maciąg było też pisanie, o czym opowiedziała w rozmowie z magazynem "Mint". "Jest mi potrzebne do życia. Mam coś do przekazania i po prostu muszę to zrobić. I chociaż wiem, iż słowo 'muszę' generalnie należy usunąć z własnego słownika, ja odczuwam silny wewnętrzny przymus, by pisać" - tłumaczyła, dodając, iż zawsze chciała pisać, ale nie do końca wiedziała, o czym. "Gdy przepracowałam pewne rzeczy w sobie i weszłam na ścieżkę osobistego rozwoju, poczułam, iż czas wypuścić z siebie tę wiedzę i podzielić się nią z innymi kobietami. Podzielić się tym, co odkryłam, a odkryłam fantastyczne rzeczy. Męczyłam się w tym życiu przez 37 lat, a potem dostałam cudowny dar dobrego, szczęśliwego życia, który postanowiłam nieść dalej, do innych kobiet" - mówiła.













