Mamy tu w zasadzie ten gatunek w pigułce. Skondensowanej, co warto podkreślić. 18 kawałków, niecałe 21 minut. Cios za ciosem. Wrzeszczące wokale, napierdol na perkusji, dużo jadu i agresji, rżnięte riffy, zasadniczo jest tu w sumie chyba wszystko co typowe i charakterystyczne w grindowej estetyce.
Jest dobrze, mnie nie zrobiło aż tak roboty, ale domyślam się iż u wielbicieli takiego grania może ten materiał stać wysoko.
Statystyki: autor: Wędrowycz — 2 godz. temu