The Smile- Cutouts

nowamuzyka.pl 3 godzin temu

Przede wszystkim prawdziwie.

W audycji „Wagle” nadawanej przez Radio Nowy Świat, Wojciech Waglewski uznał, iż najnowszy krążek grupy bez większego problemu mógłby stanowić z poprzednim wydaniem całość. Trudno się jednak dziwić postępowaniu nowych porcji muzyki spod ręki The Smile. Zwłaszcza po uprzejmych, choć stanowczych deklaracjach Thoma Yorke, jakoby miał w głębokim poważaniu roszczenia fanów co do reaktywacji Radiohead, wskazując młodszy projekt jako główny obszar w obecnej muzycznej drodze. Ponadto, mimo iż materiał na obydwie płyty z bieżącego roku nagrywany był na jednej sesji, Yorke postanowił go rozdzielić, aby uniknąć przesytu w formie jednego wydania.

W obliczu zaprezentowania kolejnego krążka, dochodzę do coraz śmielszych wniosków, iż na cholerę nam nowe Radiohead, o ile „Cutouts” proponuje nam równie ambitny repertuar. Kompozytorsko w duecie Yorke/Greenwood, przez cały czas wszystko się zgadza, a jazzowy feeling Toma Skinnera, zaczerpnięty z rodzimego Sons Of Kemet, dodaje tylko uroku. Bardzo cieszy fakt tak przemyślanego zestawienia rozmytych, ambientowych akcentów z solidną porcją wpływów muzyki bardziej eksperymentalnej, improwizacyjnej. Ten ostatni element budują zwłaszcza sporadyczne udziały dęciaków.

Bez wątpienia poczujemy dotyk psychodelii i to w sposób różnorodny. „Colours Fly” serwuje orientalne skale. Zdecydowanie mocno uciekające w kierunku swobodnego jazzu „Zero Sum” przyśpiesza dynamikę po dwóch stonowanych kompozycjach. Czuć w tym nowym tchnieniu energię i profesjonalizm, a także formę nie aż tak mocno uciekającą od najbardziej cenionej grupy twórców projektu. Choćby „No Words” brzmi dla mnie niczym odrzutek z „In Rainbows” Często nieoczywiste, rozbudowane aranże dbają o urozmaicenie przystępnych partii wokalnych i głównych melodii.

Zastosowanie wymiany energicznych instrumentali z radykalnie skromnymi kompozycjami jak choćby „Don’t Gen Me Started” z transową perkusją i stonowaną elektroniką powoduje, iż materiał nie zaczyna w trakcie przytłaczać słuchacza, czy powodować przesyt. Równie umiejętnie psychodeliczno-rockowe „The Slip” wprowadzone zostaje przez poprzednika w roli „Tiptoe” opartego o pianino i spokojne smyczkowe aranżacje (za nie odpowiedzialna jest niezastąpiona London Contemporary Orchestra.). Tu wszystko ma swoje miejsce. Wieloletnie doświadczenie kompozytorskie ukazuje się również w subtelnym, stonowanym zamknięciu krążka indie popowym „Bodies Laughing”.

Miło ogląda się te dalsze poczynania każdego z artystów w projekt zaangażowanych. Zdaje się być dla muzyków powiewem świeżości, wyrazem dalszej chęci tworzenia zgodnie z własnym sumieniem. A chyba o to w muzyce chodzi najbardziej.

Profil na BandCamp »
Profil na Facebooku »

Self Help Tapes LLP / XL Recordings 2024

Idź do oryginalnego materiału