„Minęło wiele lat, zanim udało mi się zdobyć tę statuetkę” – podkreślała artystka, zwracając uwagę, iż to jej pierwsza nagroda w tej najbardziej prestiżowej kategorii – mimo zdobytych łącznie 32 statuetek w różnych kategoriach i 99 nominacji w czasie całej kariery (w tym aż 11 podczas aktualnej gali). W tym roku zdobyła w sumie trzy nagrody – również z Miley Cyrus za „II Most Wanted", w kategorii najlepsze wykonanie country w duecie/zespole.
Czytaj też: Los Angeles w ogniu. Szaleją pożary, krążą teorie spiskowe
Diss i hit
Pod względem liczb przebił ją Kendrick Lamar, którego utwór „Not Like Us” został uznany za najlepsze rapowe wykonanie i najlepszy utwór rapowy, ale także za najlepszy teledysk, nagranie roku i piosenkę roku, zdobywając łącznie pięć statuetek. To przy okazji pierwszy nagrodzony w ten sposób przebój, który jest jednocześnie dissem – czyli piosenką wymierzoną w przeciwnika, elementem rapowych bitew (tzw. beefy). W tym przypadku na celowniku był Drake, którego Lamar oskarżał m.in. o kontakty z nieletnimi dziewczętami („Jestem zbyt sławny na takie gówno” – odpierał oskarżenia Drake).
Dominacja rapu w najważniejszych kategoriach to nie nowość, dobrze oddaje również realną sytuację na rynku („Not Like Us” Lamara było drugą najczęściej słuchaną piosenką w USA na Spotify, ustąpiło jedynie „Espresso” Sabriny Carpenter – nagrodzonej w dwóch popowych kategoriach).
Rozczarowani mogą być słuchacze rocka, potraktowanego przez gremium Grammy jak bastion dinozaurów. Za najlepszy album uznano „Hackney Diamonds” The Rolling Stones, a statuetka za najlepsze rockowe wykonanie powędrowała do The Beatles za utwór „Now And Then”. Pierwotnie nagrany jako demo przez Johna Lennona w latach 70., został zrekonstruowany przy użyciu sztucznej inteligencji, dzięki czemu udało się „wyciągnąć” z kaset czysty, pozbawiony szumów głos Lennona, do którego dograno pozostałe instrumenty. To również pierwszy utwór w historii nagród Grammy, który nie ukrywa, iż w jego stworzeniu pomogła AI.
Czytaj też: Drake kontra Lamar, Peja kontra Liroy. Dissy i beefy, czyli gorące pojedynki raperów
Muzyka to miłość
Jak na galę przystało – nie zabrakło również polityki. Chappell Roan, czyli Kayleigh Rose Amstutz, która została doceniona jako najlepsza debiutantka, w przemówieniu wezwała do lepszego traktowania młodych artystów przez wytwórnie. „Powiedziałam sobie, iż jeżeli kiedykolwiek wygram Grammy i stanę przed najbardziej wpływowymi ludźmi w muzyce, zażądam, aby branża czerpiąca milionowe zyski z pracy artystów zaoferowała im godziwe wynagrodzenie i opiekę zdrowotną, szczególnie tym początkującym” – mówiła ze sceny.
Z kolei Lady Gaga stanęła w obronie społeczności LGBT+, sprzeciwiając się niedawnym rozporządzeniom podpisanym przez Donalda Trumpa dotyczącym „obrony kobiet przed ekstremizmem ideologii gender” i zakładającym m.in. powrót do dwóch płci w paszportach (od 2022 r. można było również wskazać trzecią – X). „Osoby transpłciowe nie są niewidzialne” – powiedziała, odbierając nagrodę za najlepszy występ duetu/grupy pop z Bruno Marsem. „Osoby transpłciowe zasługują na miłość, społeczność queer zasługuje na to, by ją wywyższać. Muzyka to miłość”.
Czytaj też: Podsumowanie roku Spotify. Czego słuchamy i co to mówi o guście Polek i Polaków
Goło, niewesoło
Najwięksi przegrani? Tu faworytem jest Kanye West, wyprowadzony z gali przez ochronę, bo jego świeżo upieczona żona Bianca Censori zrzuciła z siebie futro i zapozowała na ściance w przezroczystej sukience. Stylizację (a w zasadzie jej brak) można interpretować jako nawiązanie do okładki zeszłorocznego albumu „Vultures”, na której również widać żonę Westa. To jedyny sposób, w jaki zaistniał na tej gali 24-krotny laureat Grammy.