Gęsia skórka – recenzja serialu. Lalka zawsze jest creepy

popkulturowcy.pl 1 rok temu

Gęsia skórka miesiąc temu powróciła w formie serialowego reboota, a wczoraj nastąpił wielki finał. O pierwszej połowie, czyli pięciu odcinkach już pisałam (tutaj), teraz nadszedł czas podsumować całość. Nie będzie łatwo, bo mam dość mieszane uczucia, ale cóż – spróbujmy.

Gęsia skórka premierowała się dwoma odcinkami, a następnie co piątek pojawiał się kolejny. Miałam przyjemność obejrzeć pierwsze pięć hurtem, a na resztę czekałam sobie powolutku. Może dlatego też – chociaż i tak rzuca się w oczy – wyraźnie odczułam podział serialu właśnie w połowie. Piątka głównych bohaterów przez długi czas kluczy pośród serii nadnaturalnych sytuacji i dość powoli wiąże wątki prowadzące do głównej intrygi. Dopiero pod koniec piątego odcinka dowiadujemy się adekwatnie, kto tak naprawdę pociąga za sznurki. Od tej pory ton serialu nieco się zmienia, bo zagłębiamy się mocniej w przeszłość poszczególnych bohaterów, czasem wręcz kilka pokoleń wstecz.

Największym problemem serialu zdecydowanie jest tempo, co dało się odczuć już przy pierwszej połowie. Główny antagonista zmienia się dość niespodziewanie – przynajmniej dla widzów niezaznajomionych z oryginałem. Co początkowo rozwijało się jaka zagadka morderstwa nastolatka oraz obcowanie z jego duchem, nagle zmienia się w nawiedzoną marionetkę z własną agendą. Slappy – bo takie imię nosi lalka – jest dobrym manipulatorem, przez co pozbycie się go staje się niemal niemożliwe. Wynika z tego następne chyba mój największy zarzut – Gęsia skórka cierpi na syndrom wielu zakończeń rodem z najnowszego Batmana. Zwyczajnie nie da się tego jednak opisać bez spoilerów. Powiem tylko, iż nie jest to jakaś fabularna tragedia, ale do końca naturalnie też nie wypada.

Wygląda na to, iż powstanie drugi sezon i wiążę nim spore nadzieje związane z bohaterami. Poza piątką nastolatków mamy też ich rodziców, nauczyciela i samego Slappy’ego. Niektóre relacje zostają przyspieszone na koniec, a chętnie zobaczyłabym więcej. Nastolatkowie wypadają najlepiej, kiedy trzymają się w grupie – ale to wciąż kilka postaci z niezłym potencjałem, warto by więc je poeksplorować. Trochę mi tego ostatecznie zabrakło w momencie, kiedy grono rodziców stało się bardziej zaangażowane. Siłą rzeczy czas ekranowy musiał być rozłożony inaczej, a młodzi bohaterowie nieco na tym ucierpieli.

Fot. Kadr z serialu

Tam gdzie inni usuwają się w cień, kto inny wysuwa się na pierwszy plan. Justin Long w roli nauczyciela, który najpierw jest opętany, a później przechodzi kryzys, wypada świetnie. Niesamowicie potrafi zagrać jednocześnie swoją postać oraz ducha zmarłego nastolatka, emocje na jego twarzy piszą się wyraźnie i nie sposób nie zacząć z nim sympatyzować. Z grona młodszych aktorów natomiast najlepiej wypada Zack Morris jako Isaiah. W dużej mierze z całej piątki na niego przypada największy nacisk, ale naprawdę dobrze obserwuje się jego poczynania na ekranie.

Slappy natomiast mnie…nie porywa. Jako ucieleśnienie wrogości wcale mnie nie przekonuje, a motywacja postaci jest pozbawiona logiki, a na dodatek wychodzi na jaw dość późno. Na ratunek przychodzi jednak motyw horroru, zgodnie z którym lalki czy też marionetki budzą w widzach niepokój. Jest to bardzo dobrze wykorzystane w serialu – marionetka jest dobrze zrobiona oraz porusza się w charakterystyczny sposób, co dobrze wypada w scenach konfrontacji. Technicznie wypada więc lepiej niż sama postać, ale ostatecznie nie jest to istotne. Mimo głupiego powodu działań, wciąż jest potężną siłą sprawczą.

Fot. Kadr z serialu

Podsumowując, Gęsia skórka zaczęła się nieźle, a później trochę napotkała parę problemów. Lekki rozstrzał w połowie serialu nie przysłużył się mu najlepiej. Mimo to szerokie grono bohaterów przyciąga uwagę, a poszczególne postaci wręcz proszą się o większy rozwój. Ścieżki na kontynuację zostały otwarte, a ja jestem ciekawa, gdzie dalej może nas poprowadzić ta historia. Czekam więc na wieści.

Cały sezon dostępny na Disney+.

Obrazek główny: Variety.

Postaw nam kawę wpisując link: https://buycoffee.to/popkulturowcy
Lub klikając w grafikę
Idź do oryginalnego materiału