Gdzie biją serca Polaków i Niemców?

przegladdziennikarski.pl 1 miesiąc temu

Polaków – przez cały czas w ukryciu i milczeniu, jak Rycerz Giewontu i krzak róży w chocholim przebraniu. Bo przecież nie w łatwej i płynącej potokiem ciągle tej samej, natrętnej jak giez patriotycznej mantry (narodowcy, może poza wyjątkami, wbijają się w dumę najmniejszym kosztem – werbalnym i sztandarowym, w czyny niebogatym). Nie w ludziach o chorobliwej ambicji władzy i małych charakterach, pełnych zawiści i przewrotności, a w działaniach – psujących wszystko, za co cokolwiek się wezmą. Już tylko w resztkach tragicznie dziesiątkowanej postszlacheckiej i chłopskiej inteligencji z jej ofiarnością, godnością i skromnością. Rzadko w mediach. Są dziś w mieszkańcach prowincji wielkich i małych miast, nowo pobudowanych wsi, w nosicielach żywej pamięci – i w tych ludziach u władzy, którzy nie zatracili zdolności słuchania ich pulsu. Widać ślady ich działalności w wielkich piętrowcach i kameralnych sadybach, szlakach komunikacyjnych, w zadbanej przyrodzie, czystych i sprzyjających życiu lasach i rzekach, wskrzeszanym rzemiośle, regionalnych muzeach, heroicznie broniących się reliktowych księgarniach i w bibliotekach z ich ofiarnymi i życzliwymi opiekunami, gdzie można dotknąć książki i wsłuchać się w szelest jej stronic. Poznawać żywą historię, poznawać dokonania przodków i zamyślać się nad ich błądzeniem (tak zwiedzał kraj wędrownik polski po bezdrożach Krzysztof Koehler). Na pewno nie w zagłuszających wszystko, jak osławione dawne brzęczyki, migotliwych telefonach.

A Polaków i Niemców? – w pamięci miejsc, które od nich przejęliśmy, łącznie z ich historią, na równi z naszą pamięcią o ziemiach, które oddaliśmy Białorusinom, Litwinom i Ukraińcom. We wspólnej pamięci dziejowej, dostojeństwie Akwizgranu i Spiry, przyjęciu polskiej korony z rąk cesarza rzymskiego. We wzniosłości chrystianizującej się mitycznej Europy Parsifala i Wagnera. W minnesangu, poetyckich laurach dla Henryka Prawego. Uniwersalistycznych ideach Karola V z „Żelaznej korony” Hanny Malewskiej, podczas okupacji kierowniczki Biura Szyfrów Armii Krajowej. W Przejęciu się Iwaszkiewicza uniwersalistycznymi wizjami Stefana George i śmiałością myśli Henryka Sandomierskiego. W duchowości Palatynatu i Nadrenii, wbrew skłonnej do teatralnego patosu i lichego sentymentalizmu mentalności pruskiej. W samotności Hölderlina, marzycielstwie Novalisa i Schellinga, „Mickiewiczu” Uhlanda, pieśniach Schuberta i Schumanna, krytycznych reformatorach niemieckości Heinem i Nietzschem, berlińskich kabaretach doby weimarskiej. W łączących nas wszystkich noworocznych koncertach direkt aus Wien. W tych piersiach niemieckich, w których wzbudził się oczyszczający żal za sprzeniewierzenie się tej tradycji.

Andrzej Lam

Idź do oryginalnego materiału