Pierwszego męża złapała na striptiz i odbiła przyjaciółce, drugi zostawił dla niej żonę i choć miał być tylko gorącą przygodą, został partnerem do końca życia. Kiedy ścięła włosy na krótko, porównywano ją do chłopca, ale wzdychało do niej pół Polski. Okrzyknięto ją nadzieją kina i naszą odpowiedzią na Audrey Hepburn. Wróżono jej międzynarodową karierę, ale kiedy zagrała w zagranicznym filmie, który władze PRL uznały za skandalizujący - wręcz pornograficzny i wywrotowy - skazano ją na banicję. Ale Anna Prucnal nie dała się złamać. Żyła na własnych zasadach, umiała walczyć o swoje, a talent i uroda sprawiły, iż choć w Polsce nie miała przyszłości, zachwycano się nią na zachodzie. Jej grę docenił choćby Jack Nicholson. Co prawda, kiedy zadzwonił do niej Federico Fellini, rzuciła słuchawką, ale i tak została jedyną Polką w historii, która u wielkiego Włocha zagrała u boku Marcella Mastroianniego.
REKLAMA
Zobacz wideo "Zgłosiłam sprawę" - mówiła Katarzyna Dowbor
Wojenne dzieciństwo i mąż złapany na striptiz
W fascynującej biografii Anny Prucnal interesująca jest już historia narodzin. Bo przyszła aktorka pojawiła się na świecie w trakcie wojennej zawieruchy - pod koniec 1939 roku. W autobiografii zatytułowanej "Ja, urodzona w Warszawie" Anna Prucnal pisała tak: "Podobno urodziłam się 17 grudnia, w dniu świętego Łazarza. W piwnicy, żeby było bezpieczniej. Darłam się strasznie. Matka myślała, iż nie przeżyję. Przeczekała cały okres świąteczny. Kiedy jednak stwierdziła, iż uparłam się na to feralne życie, zarejestrowała mnie w Urzędzie Stanu Cywilnego i w parafii. [...] Urodzona 1 stycznia (bo tak się mamie podobało) w Warszawie. Te kilka dni zdecydowało, iż jestem o rok młodsza" - wspominała aktorka.
W domu rodzinnym Anny, podobnie jak w wielu innych w tamtych czasach, było biednie. Ojciec - lekarz, który podczas wojny działał w ruchu oporu - zginął, gdy przyszła aktorka miała zaledwie kilka miesięcy. Matka miała mu za złe, iż ratował innych, zamiast zatroszczyć się o własną rodzinę. "Matka czekała na niego w domu, a on ratował życie innym. Dlaczego nie nam?" - wspominała aktorka. Po powstaniu Wiktoria Prucnal wraz z córkami uciekła z Warszawy. Z trudem wiązała koniec z końcem, więc Anna, kiedy podrosła, zaczęła dawać lekcje muzyki, aby podreperować domowy budżet. Ale marzeniami sięgała wyżej - pragnęła zostać aktorką. Nie zniechęcała się, choć nikt nie dawał jej szans. Matka powtarzała jej, iż jest niezbyt ładna, niezbyt dobra, niezbyt mądra i niezbyt zdolna. A kiedy na egzamin na PWST przyszła obcięta na krótko, zapytano ponoć, czy choruje na tyfus, a następnie oblano. Mimo to Anna się nie poddała - za radą profesora Aleksandra Bardiniego postanowiła iść w stronę śpiewu. Uczyła się w warszawskiej Akademii Muzycznej, a następnie w berlińskiej Komische Oper. W talent wokalny Anny nikt nie wątpił - została solistką Teatru Wielkiego w Warszawie, a także w Studenckim Teatrze Satyryków - STS. W tym ostatnim poznała swojego męża.
Krótkie włosy - dziś nic niezwykłego u dziewcząt i kobiet - na początku lat 60. w Polsce były jeszcze czymś dość egzotycznym. Dlatego kiedy Anna Prucnal pojawiła się na przesłuchaniu do STS, usłyszała pytanie, czy nie jest przebranym chłopcem. Nie myśląc wiele, aktorka jednym ruchem pozbyła się zapinanej na zatrzaski spódnicy, odsłaniając długie, zgrabne nogi. Ponoć to właśnie ten spontaniczny striptiz sprawił, iż reżyser Andrzej Jarecki nie tylko zaangażował Annę to STS-u, ale i niebawem się z nią ożenił. Wówczas Agnieszka Osiecka - od dawna w Jareckim zakochana - wściekła się i wzięła w Zakopanem ślub z Wojciechem Frykowskim.
Nadzieja kina i rewolucjonistka seksualna
Małżeństwo Anny Prucnal z Andrzejem Jareckim nie przetrwało próby czasu. Małżonkowi ponoć nie w smak była galopująca kariera żony. Dlatego przy najbliższej okazji zostawił Annę dla malarki i scenografki Marii Chrząszcz. "Strasznie w nim byłam zakochana, ale mnie porzucił. Marysia go po mnie odziedziczyła. Odwiedzałam ich, ilekroć byłam w Polsce" - wyznała Anna Prucnal wiele lat później w rozmowie z "Dużym Formatem". Tymczasem kariera aktorki błyskawicznie nabierała tempa - na ekranie Anna Prucnal debiutowała w krótkometrażowym filmie "Pierwsza balowa sukienka" Włodzimierza Borowika, następnie zagrała w filmie "Słońce i cień" Rangela Wulczanowa. Ale to dzięki roli w "Smarkuli" w Leonarda Buczkowskiego okrzyknięto ją nadzieją polskiego kina. Zaczęto ją też nazywać "polską Audrey Hepburn", za sprawą drobnej budowy ciała, a także krótkiej fryzury i ogromnych oczu. Annie Prucnal wróżono międzynarodową karierę. Jednak kiedy wystąpiła w międzynarodowej koprodukcji, narracja peerelowskich mediów na temat młodej aktorki zmieniła się o 180 stopni.
Talent Anny doceniono niedługo nie tylko w Polsce, ale też w NRD. Tam aktorka poznała też francuskiego poetę Jeana Maillanda. Tych dwoje połączył gorący romans. Aktorka początkowo nie traktowała tej przygody poważnie - kiedy odkryła, iż jest z Maillandem w ciąży, brała pod uwagę różne opcje. "Gdyby nie zechciał naszego dziecka, nie musiałoby mieć ojca. Byłam rewolucjonistką seksualną" - podkreślała w jednym z wywiadów. Stało się jednak inaczej - Jean zostawił dla niej swoją pierwszą żonę. "Jean miał być tylko przygodą, a okazał się miłością życia. Miałam wielkie szczęście, iż po rozwodzie z Andrzejem spotkałam właśnie jego" - wyznała w jednym z wywiadów aktorka. Anna niedługo stała się więc nie tylko matką małego Piotra, ale i macochą synów Maillanda. "Jean ma dwóch synów z pierwszą żoną. Ona jest aktorką, nie chciała ich wychowywać. Więc ja ich wychowałam. Myślę, iż tak było lepiej, bo ona bez przerwy im mówiła, iż nigdy ich nie chciała" - wspominała Anna Prucnal. Aktorka ułożyła sobie życie we Francji. Bo - jak okazało się na początku lat 70. - do Polski nie miała już jak ani po co wracać.
Wróg narodu i jedyna Polka u Felliniego
W 1974 roku Anna Prucnal zagrała w filmie jugosłowiańskiego reżysera Dušana Makavejeva, "Sweet movie". Wcieliła się w nim w rolę kapitanki łodzi, Anny Planety - mocno kontrowersyjną. "To była awangardowa alegoria seksualności i komunizmu. Ciężki film. Szokujący również w języku. (…) Moja siostra w Polsce omal nie zemdlała, jak to zobaczyła. Za to Jack Nicholson powiedział, iż to jeden z najpiękniejszych filmów o seksie i polityce, jakie widział" - wspominała po latach aktorka. Występ w "Sweet movie" nie uszedł uwagi peerelowskiej cenzury. Film uznano za pornograficzny, antykomunistyczny i wywrotowy. Anna Prucnal dostała więc nakaz odcięcia się od produkcji. Odmowa słono ją kosztowała. "Odebrali mi paszport. Kilka dni później dostałam list od przyjaciela z Warszawy, który pracował w piśmie 'Radar'. Znalazł tam w koszu na śmieci moje zdjęcia. Widział też dokument, iż jestem zabroniona i nie wolno o mnie pisać" - wspominała Anna Prucnal w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Przez kolejne 15 lat Anna Prucnal była w Polsce aktorką wyklętą. Przyjaciele oraz rodzina pisali na nią donosy, przez niektórych nazywana była "wrogiem PRL-u". Na szczęście we Francji znalazła bezpieczną przystań. Doskonaliła język, zaczęła występować w operach, a następnie w teatrach. W jednym z nich dostrzegł ją sam Federico Fellini. Włoski reżyser zachwycił się talentem i urodą aktorki, i postanowił ją zaangażować w swoim filmie "Miasto kobiet". Jeszcze tego samego wieczoru zadzwonił więc do niej z zaproszeniem do Rzymu. Ale Anna, przekonana, iż to któryś ze znajomych męża urządza sobie jej kosztem żarty, kazała mu się odpieprzyć i rzuciła słuchawką. Mało brakowało, aby to zaprzepaściło jej szansę. Na szczęście Fellini nie poddał się i zadzwonił jeszcze raz. Tym razem Prucnal uwierzyła, iż istotnie dzwoni włoski reżyser. W "Mieście kobiet" wypadła świetnie, a z Fellinim połączyła ją przyjaźń.
Anna Prucnal we Francji znana jest z ról teatralnych, wydała też wiele płyt ze swoimi piosenkami, występowała w Belgii, Kanadzie i Japonii. Choć dziś nikt już nie ma jej za złe roli w "Sweet movie", nie zdecydowała się nigdy na powrót do Polski - ojczyznę odwiedza rzadko. Pierwszy raz od 1974 przyleciała, towarzysząc prezydentowi Francji François Mitterandowi w 1989 roku. Była to niezwykle symboliczna wizyta.
Oddaj swój głos w drugiej edycji plebiscytu Jupitery Roku! Kto zostanie Gwiazdą Roku, a kto zgarnie statuetkę za Międzyplanetarny Hit Roku? O tym decydujesz Ty!