Norweska scena muzyczna kojarzy się fanom gitarowych brzmień głównie z black metalem, ale od lat równie prężnie rozwijają się zespoły czerpiące z norweskiej muzyki ludowej i łączeniu jej z rockowym brzmieniem. Reprezentantem tego nurtu jest zespół Gåte z którego członkami, Gunhild i Jonem mieliśmy okazję porozmawiać o kreowaniu brzmienia, norweskich podaniach oraz występie na festiwalu Eurowizji.
Chciałbym zacząć od pochodzenia nazwy Waszego zespołu. Dla jasności nie wymawia się jej jak „Gate”, co z języka angielskiego znaczy „Bramę”. Znalazłem tłumaczenie, iż Gåte po norwesku oznacza zagadkę. Kiedy słucham Waszej muzyki, mam wrażenie, iż zagadką jest tu sztuka w ogólnym tego słowa rozumieniu, ale również kraj z którego pochodzicie, czyli Norwegia. Jak Wy interpretujecie tę nazwę?
Gunhild: Zgadzam się z tym, co powiedziałeś. To odpowiednia nazwa, która pasuje do naszej muzyki, ponieważ trudno umieścić ją w konkretnym gatunku. Nazwa ta również powoduje ciekawość u odbiorcy. Często gdy ktoś o nas słyszy zastanawia się kim jesteśmy i jaki konkretnie rodzaj muzyki wykonujemy. Odpowiedzi na te pytania pojawiają się, gdy dana osoba wybierze się na nasz koncert lub wcześniej posłucha naszej muzyki. Sami staramy się być bardzo ekspresyjni i wyjątkowi w swojej twórczości.
Jon: Gåte to przede wszystkim nazwa mająca zawierać w sobie przygodę i tajemnicę. Nasza muzyka ma w sobie wiele warstw i chcemy żeby była odbierana wielowymiarowo.
Brzmi to trochę filozoficznie.
Jon: Coś w tym jest.
Gunhild, dołączyłaś do zespołu jako nastolatka. Pamiętasz swoje pierwsze kroki w Gåte?
Gunhild: Pamiętam, iż to było coś niesamowitego. Wiele osób mówiło mi, iż już na początku wygląda to obiecująco. To po prostu się wydarzyło i choćby nie zwróciłam uwagi kiedy. Wszystko zaczęło się od tego, iż na samym początku grałam z moim starszym bratem (Sveinung Sundli, założyciel i wieloletni skrzypek oraz klawiszowiec Gåte). Nie będę też ukrywała, iż czułam się w tym wszystkim trochę samotna, bo w zespole byli sami młodzi mężczyźni, robiący rzeczy, którymi ja kompletnie nie byłam zainteresowana. W wieku dwudziestu lat zadałam sobie pytanie czy tak naprawdę chcę to robić i kim adekwatnie jestem. W końcu mój brat przekonał mnie żebym dała sobie jeszcze jedną szansę. Kocham występować, być na scenie, śpiewać i opowiadać różne historie dzięki piosenek. W 2017 roku kiedy znów zaczęliśmy grać było to już zupełnie inne doświadczenie, ponieważ dorosłam i miałam inne spojrzenie na świat. Dziś wiem, iż to jest to, co potrafię robić najlepiej.
W latach 1999-2005 zespół Gåte zyskał dużą popularność, a następnie postanowiliście zrobić sobie dłuższą przerwę. Co było jej powodem?
Jon: Ta przerwa potrzebna była na poukładanie sobie pewnych rzeczy, które pojawiają się w życiu każdego młodego człowieka. Chodziło też o nabranie dystansu do własnego życia i twórczości, aby móc spojrzeć na to z innej strony w wieku dorosłym.
Wasza muzyka to połączenie wielu różnych stylów. Słychać tam rock, folk, elektronikę, ale również pop. Czy twórczość Gåte to swego rodzaju pomost między tradycyjną muzyką norweską, a nowoczesnością?
Jon: Właśnie jutro wydajemy nowy singiel (rozmawialiśmy 26 listopada przyp. Red) i słychać w nim bardzo wyraźnie wpływy muzyki pop. Lubimy mieszać wiele gatunków jak w jednym garnku i wyciągać z niego to, co najlepsze.
Chcę również poruszyć temat Waszego występu na tegorocznym festiwalu Eurowizji. Jak wspominacie to wydarzenie?
Gunhild: To było fantastyczne doświadczenie i przygoda pod wieloma względami. Występ na Eurowizji nauczył nas bardzo wiele. Ten festiwal to ogromne przedsięwzięcie i coś, czego nie doświadczyliśmy nigdy wcześniej. Zupełnie inny świat, który mocno nas zainspirował. W całe wydarzenie zaangażowanych jest mnóstwo wspaniałych ludzi. Dostaliśmy o wiele więcej niż oczekiwaliśmy i na pewno był to istotny moment dla całego zespołu.
Czuliście duży stres przed występem?
Jon: Tak. Czuliśmy wiele rzeczy. Nie tylko pojawił się stres, ale również euforia i ogromne podekscytowanie. Ten występ był jedną z najbardziej stresujących rzeczy w naszej karierze, ale ze wszystkiego jesteśmy bardzo dumni.
Gunhild: Wszystkie emocje związane z naszym występem na Eurowizji mogłabym porównać do uczucia, kiedy na świat przyszła moja pierwsza córka. To daje ogromną siłę i jest nieporównywalne z niczym innym.
W takim razie można spokojnie stwierdzić, iż Eurowizja pomogła Wam w karierze?
Jon: Zdecydowanie. Mamy mocną pozycję w Norwegii, ale w Europie i na świecie nie jesteśmy tak popularni. Ostatnio śledziliśmy filmiki z naszego występu i wyświetlenia są bardzo wysokie. Szczególnie podobają mi się filmiki na Youtube z reakcjami ludzi, których liczba wyświetleń jest większa niż naszych teledysków (śmiech).
Przez wiele lat norweska muzyka kojarzyła się głównie z Edwardem Griegiem, grupą A-ha oraz black metalem. W ciągu ostatnich lat obserwuję duży wzrost popularności muzyki folkowej, czego przykładem jest Wardruna. Jak ten trend wygląda z perspektywy Waszego zespołu?
Jon: Jeden z muzyków Gåte (John Stenersen, przyp. Red) gra w Wardrunie na lirze korbowej. Gdy patrzę na to ile koncertów gra w ciągu roku Wardruna, jestem pod dużym wrażeniem. Oczywiście, Wardruna czy Heilung pomogły przetrzeć w Europie i na innych kontynentach pewne szlaki, ale Gåte robi swoje i cały czas widzimy rosnącą falę popularności norweskiej muzyki folk. Powiedziałbym nawet, iż norweski folk przechodzi podobną drogę jak black metal cały czas zyskując na popularności w Europie i USA.
Obecnie promujecie swój najnowszy album „Ulveham”. Brzmi on bardzo magicznie i mistycznie, więc zastanawiam się jaka historia kryje się w koncepcji tej płyty?
Gunhild: Całość zaczerpnięta jest z norweskiej ballady z czasów średniowiecza. Jej tytuł to „Møya i ulveham”, co w tłumaczeniu oznacza „Dziewczyna w wilczej skórze” . Opowiada ona o złej macosze, która rzuciła urok na swoją pasierbicę zmieniając ją w igłę, nóż, a następnie w miecz. Ludzie jednak cały czas ją doceniali przez wszystkie przemiany, co bardzo rozgniewało macochę. Dlatego, aby ukarać dziewczynę jeszcze bardziej, zamienia ją w wilka. Całą historia kończy się tym, iż macocha, będąca w ciąży z dzieckiem zostaje zaatakowana przez wilka. Aby zdjąć klątwę, dziewczyna pod postacią zwierzęcia wypija krew swojej macochy zawierającą również krew jej nienarodzonego brata.
Wow, niesamowita historia. Nie znałem jej wcześniej i przyznam, iż brzmi fascynująco, ale też przerażająco.
Gunhild: Cieszę się, iż cię zainteresowała. Zarówno płyta jak i utwór „Ulveham” opowiada o tym, iż prawda i sprawiedliwość zawsze wyjdą na wierzch. Od zawsze pociągały nas dawne historie, podania i legendy. Uwielbiamy z nich czerpać i łączyć słowa z muzyką. To daje nam o wiele więcej, niż gdybyśmy tworzyli piosenki o zwyczajnym, codziennym życiu i przemawia do naszej wyobraźni. Mogę choćby powiedzieć, iż takie połączenie jest ponadczasowe.
Niedługo wyruszacie w trasę i zagracie między innymi dwa koncerty w Polsce. Czego mogą od Was spodziewać się polscy fani?
Gunhild: Przede wszystkim dużej dawki intensywnej energii płynącej z naszej muzyki. Dostajemy wiele informacji od ludzi, iż po naszych koncertach są wręcz oszołomieni, więc jestem przekonany, iż podobne doświadczenia będzie miała polska publiczność. To będzie prawdziwie holistyczne doświadczenie. Wiemy, iż polska publiczność jest zawsze bardzo zaangażowana na koncertach, więc nie możemy się doczekać aby przedstawić pełnię naszych możliwości.