Fuks 2 – recenzja filmu. Pozytywne zaskoczenie(?)

popkulturowcy.pl 11 miesięcy temu

W przypadku filmu Fuks 2 określenie „skok na hajs” to jednocześnie trafny opis filmu i określenie zamiarów twórców względem fanów. Ponieważ jest to kolejna produkcja wpisująca się w trend odgrzebywania staroci i, często wymuszonego, kontynuowania ich historii. Choć wydawałoby się, iż przeważnie taka tania zagrywka nie osiąga pozytywnego rezultatu, oferując nam podlanego sentymentalizmem odgrzewanego kotleta, to ostatnimi czasy trafiłem na kilka całkiem udanych kontynuacji nakręconych po wieeelu latach. A choćby o ile nie były to produkcje w pełni udane, to z pewnością podczas seansu nie czułem, iż tracę czas. Tak było chociażby w trakcie oglądania kontynuacji Fuksa.

Wielu widzów od zawsze uważało komedię z 1999 roku zamkniętą, i jednocześnie nie na tyle wybitną, by potrzebowała drugiego aktu. Ja z kolei uważam, iż z całego szeregu sequeli, w których klasyki otrzymują po latach nowe życie, akurat tutaj fajnie będzie zobaczyć dalszą część historii. 25 lat to w końcu szmat czasu, a od tamtego czasu wiele się zmieniło. Jak się okazało, czas nie był łaskawy dla znanych nam bohaterów. Choć w zasadzie nie na nich skupia się główny wątek, to jednak są głównym powodem zainteresowania tą produkcją. Ok, to o czym adekwatnie opowiada Fuks 2?

Głównym bohaterem jest 20-letni Maciek, który podobnie jak kiedyś jego ojciec, jest bystrym młodziakiem, łatwo pakującym się w kłopoty. Randka z pięknością poznaną przez Tindera okazuje się dla niego prawdziwą pułapką, gdy okazuje się, iż jej ociec, Mirek to wpływowy biznesmen i gangster w jednym. Mężczyzna postanawia pokazać gówniarzowi gdzie jego miejsce. Jednak na drodze jego poszukiwań staje Aleks. Nie jest to już jednak przebiegły cwaniak, który niegdyś dzięki swojemu sprytowi zdobył dużą kasę. Dziś to przeczołgany przez życie mikro przedsiębiorca, z problemami zdrowotnymi i dodatkowy tonący w długach. Gdy do tego dostaje od osiłków Mirka ciężki łomot i trafia na na intensywną terapię jego pech zostaje przypieczętowany. Wtedy jednak jego syn udowadnia, iż niedaleko pada jabłko od jabłoni, gdy postanawia dać gangsterowi nauczkę. Łączy siły z jego córką, która również nie pała do tatusia wielką miłością, i wspólnie opracowują plan zemsty.

fot: kadr z filmu

Mimo, iż sequel skupia się raczej na nowym narybku, nie ma co ukrywać, iż gdyby nie stara kadra, film nie miałby racji bytu. Ucieszyłem się więc gdy zobaczyłem, iż choć młodzi grają tu pierwsze skrzypce, rola znanych nam z pierwowzoru bohaterów nie została ograniczona jedynie do cieszących oko mikro-epizodów. Twórcom udało się całkiem nieźle wyważyć ich wkład w produkcję. Choć początek skupia się na Maćku i jego przygodach, powoli na ekran wracają postaci grane przez Stuhra i Gajosa, by w finale młode wilki mogły połączyć siły ze starymi wygami w bardzo sprawnie zrealizowanej sekwencji, przypominającej typowe heist comedy pokroju kultowego Ocean’s Eleven.

Film wbrew pozorom posiada bardzo fajny, lekki klimat, mocno nawiązujący do gangsterskich komedii sprzed 2000 roku, pokroju filmów Chłopaki nie płaczą, czy choćby właśnie pierwszego Fuksa. Jednocześnie dodaje powiew świeżości, nie dając nam przy tym odczucia wymuszanej kontynuacji. Seans nie jest ani trochę męczący. Powiem więcej – całkiem nieźle można się na nim bawić. I choć z pewnością był to seans na jeden raz, nie miałem po wyjściu z kina poczucia straconego czasu.

Prosta w założeniach fabuła posiada kilka zwrotów akcji, które jednak mogły zostać zrujnowane przez tragicznie zmontowany zwiastun. jeżeli jednak wcześniej omijaliście trailer z daleka, tym lepiej. Historia rozwija się bardzo sprawnie, gwałtownie przechodzimy od jednego aktu do drugiego bez niepotrzebnych wstawek i niepotrzebnych dłużyzn. I choć nie jest to szalona komedia, po której od śmiechu zaboli brzuch, to jednak posiada kilka zabawnych momentów, które na pewno urozmaicają seans. Jest to raczej przyjemny, nienachalny humor, który jednak jest dźwigany głównie na barkach aktorów, znanych z pierwszej odsłony.

W zasadzie to oni odpowiedzialni są za jakieś 60% sukcesu nowego Fuksa. Zarówno Musiał, Gałązka, Sawczuk czy Pazura wypadli nieźle, całkiem wiarygodnie. Miejscami cringowo, zwłaszcza w przypadku tego ostatniego, wcielającego się w „wielkiego złola”. Jednak w ogólnym rozrachunku występy wypadają na plus. Stuhr, choć gra tu kompletnie inną wersję niż poprzednio, gdy łączy siły z rewelacyjnym Januszem Gajosem wspólnie pokazują wszystkim, dla kogo poszliśmy do kina.

Fuks 2 nie jest żadnym fenomenem. Zdecydowanie nie jest też jednak porażką. To raczej produkcja z tych, które dostaliśmy, choć jej nie potrzebowaliśmy, ani o nią nie prosiliśmy. Nie wiadomo po co powstała poza czystym skokiem na hajs widzów. Ona po prostu JEST. Skoro już ją jednak otrzymaliśmy, warto dać jej szansę – a nuż te kilka plusów sprawi, iż Wam się spodoba.


Źródło grafiki głównej: mat. prasowe
Idź do oryginalnego materiału