Fortuna z Popiołów. Sto lat temu zmarł Stefan Żeromski. Dlaczego o nim nie pamiętamy?

polityka.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: Piotr Miecik / Forum


W 2023 r., dzięki ekranizacji „Chłopów”, ożywiliśmy Władysława Reymonta, w przyszłym roku będziemy żyć „Lalką” Bolesława Prusa. Może czas na nowe odczytanie Żeromskiego? Stefan Żeromski urodził się 14 października 1864 r. w Strawczynie pod Kielcami, niedaleko rozsławionego przez Henryka Sienkiewicza Oblęgorka. Zmarł dokładnie sto lat temu – 20 listopada 1925 r. – i choć jest jednym z najważniejszych polskich pisarzy i w każdym niemal polskim mieście znajduje się ulica nosząca jego imię, to pamięć o nim nie jest żywa.

Pisać zaczął w Kielcach

Wychował się w skromnym domu o patriotycznych tradycjach, jego rodzina brała udział w powstaniu styczniowym. W wieku dziesięciu lat został uczniem Męskiego Gimnazjum Rządowego i zamieszkał w Kielcach. Tę samą szkołę ukończył inny wielki pisarz, kielczanin Gustaw Herling-Grudziński. Dziś to I Liceum Ogólnokształcące im. Stefana Żeromskiego. Pisarską tradycję absolwentów kultywuje Mateusz Pakuła, laureat Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza, nominowany do Paszportów POLITYKI i Nagrody Literackiej Nike.

To w Kielcach młody Stefan zaczął pisać. Jego pierwszą publikacją był przekład wiersza Michaiła Lermontowa z języka rosyjskiego z 1882 r. W tym samym czasie, jako 18-latek, Żeromski rozpoczął pisanie dzienników, nazywał je początkowo dzienniczkiem. Te zapiski z czasów młodości zostały opublikowane dopiero 25 lat po śmierci pisarza. Imponują objętością, to prawie 2 tys. stron zapisywanych przez dekadę. Poznajemy chłopca, który uczy się francuskiego, czyta Zolę, Dumasa, ale i Turgieniewa, jeździ konno, przeżywa pierwsze miłości, wchodzi w dorosłość. Mamy możliwość poznać też XIX-wieczne Kielce i Warszawę. W przedmowie do dzienników wydanych w 1953 r. Andrzej Wasilewski pisał, iż „testament pisarza zakazał publikacji pamiętników przed upływem pięćdziesięciu lat od chwili zgonu”.

Żeromski stracił rodziców już jako 19-latek. W 1886 r. przeniósł się do Warszawy i rozpoczął naukę w Instytucie Weterynarii – kierunek ten nie wymagał matury. Tam też nasiąknął socjalizmem. Ze studiów zrezygnował i rozpoczął pracę prywatnego nauczyciela.

Czytaj też: Stefan Żeromski, sumienie narodu. Jego ostrzeżenia dla Polski warto przypominać i dziś

Stefan self-made man

W 1892 r. ożenił się z Oktawią, wdową z córeczką. Stefan miał 28 lat, Oktawia 30. Para ucieleśniała ideę pracy u podstaw. Początkowo mieszkali w Szwajcarii, gdzie Żeromski otrzymał dobrą posadę bibliotekarza. Oktawia pracowała fizycznie, ale stopniowo stawała się korektorką i agentką literacką męża. W Szwajcarii redagowała jego opowiadania. W 1897, po powrocie do Polski, Żeromski opublikował „Syzyfowe prace”, w 1899 „Ludzi bezdomnych”. Wtedy też urodził się jego syn, Adam (zmarły w wieku 19 lat na gruźlicę, ostatnie lata skonfliktowany z ojcem). Pięć lat później ukazały się „Popioły”, które przyniosły mu uznanie, popularność i duże pieniądze. Od tej pory Stefan Żeromski utrzymywał się z pisania. Był prawdziwym self-made manem, który przebył drogę spod Klerykowa do nominacji noblowskich, do śmietanki intelektualnej całego kraju. Osiągnął sukces uporem i ciężką pracą.

Przez jakiś czas mieszkał w Paryżu, później osiedlił się w ukochanych Tatrach. W 1913, dobiegając 50 lat, po pięciu latach relacji związał się oficjalnie z 25-letnią malarką Anną Zawadzką i na świat we Florencji przyszła ich córka Monika (zmarła w 2001), która podobnie jak matka była malarką.

Anna nie została nigdy żoną pisarza, była nią wciąż Oktawia, ale nowa partnerka posługiwała się nazwiskiem Żeromska. W testamencie Stefan Żeromski nazwał ją żoną i wykluczył Oktawię z dziedziczenia po sobie. Jako wdowa po Żeromskim Anna dbała o rękopisy, kontynuację wydań, ilustrowała teksty. Zmarła w 1983 r. i została pochowana ze Stefanem Żeromskim na cmentarzu ewangelickim w Warszawie.

Czytaj też: Największe postacie i symbole kultury II RP

Ciepły, uprzejmy człowiek

Córka Żeromskiego jest autorką wielu wspomnień o rodzinie i ojcu. Wspomina go jako wyjątkowo ciepłego człowieka, nie chmurnego pisarza: „Ręce miał zawsze ciepłe i choćby w zimie nie nosił rękawiczek. W naszym domu panowało sporo zamieszania: młoda żona, małe dziecko, gosposia, zwierzęta, więc życie płynęło dość hałaśliwie, ale nigdy nie zdarzyło się, żeby Ojciec chciał z jakichś powodów zmieniać domowe zwyczaje tylko dlatego, iż pisał. Był szalenie uprzejmy i delikatny, na przykład używał takich zwrotów do gosposi: »czy mógłbym prosić«, »czy zechciałaby pani«. Taki miły, ciepły i uprzejmy człowiek”.

Po pierwszej wojnie Żeromski przeprowadził się do Konstancina, do słynnej willi Świt (dziś przy ul. Żeromskiego), i niezwykle aktywnie uczestniczył w życiu literackim i społecznym Warszawy. Założył polski PEN Club i został jego pierwszym prezesem. W 1924 r. opublikował „Przedwiośnie” i otrzymał od prezydenta Stanisława Wojciechowskiego mieszkanie na Zamku Królewskim w Warszawie. Nie cieszył się nim jednak zbyt długo. Zmarł 20 listopada 1925 r.

Czas na nowe odczytanie

Pogrzeb odbył się 23 listopada i zamienił się w wielką manifestację – emanację idei niepodległej Polski, przypomnienie o ideałach, wartościach. W Warszawie skrócono tego dnia czas pracy i używano tylko wielkich słów. Na ulice wyszło kilkadziesiąt tysięcy osób. Był „Marsz żałobny” Chopina, a czarna rzeka żałobników płynęła przez miasto prawie trzy godziny. Uroczystości pogrzebowe odzwierciedlały nie tylko popularność pisarza, ale też wdzięczność za jego wrażliwość społeczną, polityczne zaangażowanie.

Arch. pryw.Pogrzeb Stefana Żeromskiego, 23 listopada 1925 r.

Reymont sto lat temu napisał: „Dzisiaj umarł Żeromski, cios to dla mnie okrutny z wielu powodów. Umarł na serce. Był o parę lat starszy ode mnie, ale miał szaloną wolę życia i energię. Strata ta polskiej literatury niezastąpiona. Uwielbiałem Go jako genialnego pisarza. Naturalnie ta nagła śmierć źle podziałała i na mój stan zdrowia. Teraz bowiem na mnie przychodzi kolej umierania”.

Autor „Chłopów” zmarł dwa tygodnie później – 5 grudnia. Mówi się, iż Nobla z 1924 podkradł właśnie Żeromskiemu.

W 2023 r., dzięki ekranizacji „Chłopów”, ożywiliśmy Władysława Reymonta, w przyszłym roku będziemy żyć „Lalką” Bolesława Prusa. Może czas na nowe odczytanie Żeromskiego?

Idź do oryginalnego materiału