Macie czasem tak, iż im dłużej słuchacie jakiejś płyty, tym mniej się Wam ona podoba ? Z reguły jest odwrotnie. jeżeli materiał nie odrzuci za pierwszym razem jak ciepła wódka, to nawet, gdy średnio podchodzi, człowiek z czasem się przekonuje. Ale czasem w moim przypadku jest na odwrót i coś, co zmiotło z planszy przy pierwszym kontakcie, już przy drugim zaczyna ujawniać swoje wady. Tak mam z tą nową płytą Skajfordżera, który zdradził szlachetne ideały narodowego socjalizmu usuwając swastykę z logo i tak w przypadku tego zespołu niemającej żadnych odniesień i tylko debil osadzając ten symbol w kontekście muzyki mógłby dopatrywać się tu krzewienia polityczno - społecznych ideałów Ottona Strassera ( teraz co bardziej dociekliwi googlują zdziwieni, iż nie padło nazwisko austriackiego malarza ). Materiał świeży jak tyłeczek absolwentki przedszkola, swoją premierę miał niecały miesiąc temu i opatrzony został przepiękną jak na mój gust okładką. Klimatyczną w chuj, odzwierciedlającą temat utworów. Niestety , to co mi się na początku spodobało, czyli wybełtany w jednym wiadrze black, folk, heavy , thrash , a choćby w niektórych momentach life metal, potem zaczęło przeszkadzać, bo zbyt wiele w tym przebojowości jak na mój gust. Robi się skocznie i to choćby nie jak przy folku z cepelii, a po prostu skocznie w tym najgorszym wymiarze metalu, przywodzącym mi na myśl teutoński srasz, czy choćby jakiś pop - metal dla dziewczynek z dobrych domów. Umiejętnosci muzykom odmówić trudno, kompozycyjnie również dzieje się tam wiele , więc nie ma mowy o nudzie jeżeli lubi się podskakiwać w błocie na jednej nóżce, ale... no właśnie. Ja nie lubię. W moim odczuciu ze Skajfordżera zrobiła się jakaś supergrupa. Dostrzegam tu podobieństwo z ruską Arkoną. Oba zespoły zaczynały od konkretnego , siarczystego "pagan bm" , by potem nieco spuścicić z tonu i pisać bardziej przyswajalne kawałki, żeby trafić do gawiedzi. Tyle, iż Arkona potrafiła zaskoczyć świetnym, mocnym
Kob, podczas gdy Skyforger po świetnych pierwszych płytach spinanych umownie w kompilacji
Semigalls' Warchant zaczął grać skocznie i bezpiecznie. Dlatego pewnie wielu z Was spodobałaby się ta płyta, gdyby tylko zespół miał trochę inną okładkę i wywodził się z innej muzycznej niszy. Spróbuję jeszcze podejść do tej muzyki, ale w takim kształcie, to oni mogliby na chwilę obecną dawać gigi z Satyrykoń oraz hehemoczem. Ta nowa płyta jest tak łatwo przyswajalna, iż może być drzwiami zespołu do międzynarodowej kariery.
iframe
Statystyki: autor: TITELITURY — 53 min. temu