FLY! - ...Or Die (2025)

powermetal-warrior.blogspot.com 1 dzień temu

Znów skusiłem się na dany album ze względu na okładkę. Jest oldscholowa, klimatyczna i taka bardzo heavy metalowa. Mamy czaszkę, pioruny, stwory i Harley. To wszystko jest miłe dla oka i brawa dla Oscara Bonina za ten rysunek, który zdobi debiutancki album australijskiej formach Fly!. Płyta nosi tytuł "...or Die" i premiera przewidziana jest na 23 maja.


Okładka robi furorę, ale również zadbano o mocne i zadziorne brzmienie. Fly! rok temu wydał demo i teraz prezentuje pełnometrażowy album, który zawiera muzykę z pogranicza heavy metalu, hard rocka i rock'n rolla. Dużo w tym z twórczości Motorhead, czy AC/DC, ale nie tylko. Jest hard rockowe szaleństwo i dobra zabawa. Wokal Willy Coxa jednym się spodoba, a innych może irytować. Słychać, iż wzorował się na Lemmym. Dobrze spisuje się duet gitarzystów tworzony przez Willego Coxa i Malcolma Blacka stawiają na proste i zadziorne partie gitarowe. Jest w tym wszystkim duża dawka przebojowości.


Jasny przekaz dostajemy w "Highway fiend" , który kipi energią i od razu wskazuje na kim band się wzorował. Dobrze się tego słucha. Więcej heavy metalowej formuły można uświadczyć w zadziornym " the sinner". Riff trochę przypomina Dio czy judas priest. Mocny kawałek. Potem mamy dynamiczny " Bowie knife" i nie ma niespodzianek. Echa AC/DC z Bonem Scottem można usłyszeć w pozytywnie zakręconym "loser". Kolejny hicior na płycie to " Fly or Die" i choć to wszystko wtórne to jest spora euforia z odsłuchu. Dużo AC/DC słychać też w energicznym "6-pack" , a na koniec hicior w postaci "sweet leaf".


Fly! To młody band, który zaczyna stawiać swoje pierwsze kroki na metalowej scenie. Znajdziemy tutaj miks gard rocka i heavy metalu, a wszystko przesiąknięte twórczością Motorhead i AC/DC. Brakuje może w tym świeżości, czy elementu zaskoczenia, ale słucha się tego dobrze. Warto zapoznać się z tym wydawnictwem to na pewno.


Ocena 7/10

Idź do oryginalnego materiału