FKA Twigs – EUSEXUA

nowamuzyka.pl 4 godzin temu

Emocje, sex i IDM’y.

Pół refleksyjnie, pół klubowo. Takie nastroje na nowym krążku FKA Twigs panują, a zestawienie to spowodowane jest dwoma obliczami treściowymi albumu. Z jednej strony mocno osobiste elementy, dawanie ujścia emocjom, z drugiej mniej pobudzająca do rozmyślania chęć wyszalenia się. Dlatego też album balansuje również gatunkowo między mainstreamowym popem, a IDM’owymi eksperymentami, już w twórczości artystki długo obecnymi. Dużą inspiracją miały być także chętnie przez FKA odwiedzane kluby techno, w trakcie jej epizodu aktorskiego w momencie kręcenia „The Crow”. Tam również poczuła na nowo zew niezobowiązującego do niczego szaleństwa.

Naturalnymi rozwiązaniami artystki jest płynne łączenie eksperymentów z przebojowością i seksualnym wyeksponowaniem. Przekonuje mnie to przerysowanie. Łączenie pociętych bitów z piszczącymi górami wokalnymi, jak i bardziej wygładzonymi melodiami. Momentami FKA bardziej kieruje się w stronę tech-house („Room of Fools”, „Keep It,Hold it”), by jeszcze wcześniej wędrować w strony alternatywnej elektroniki na „Girl Feels Good” z rewelacyjną folklową końcówką ,kłaniając się w ten sposób artystkom takim jak Björk. Zabawy mocno przesterowanym tunem na oszczędnym basującym podłożu („Sticky”) dobrze uzupełniają nawarstwione wokalne sample prowadząc przez psychodeliczny świat.

Chyba dosyć niespodziewanym okazać się może dla wielu (w tym mnie) obecność North West. O ile jeszcze w towarzystwie zasłużonego dla muzyki ojca klucz wyboru byłby jaśniejszy, o tyle solowa obecność córki Ye mocno mnie zdziwiła. Jak się można spodziewać nie robi tam początkująca, niezwykle młoda twórczyni cudów, a sam numer szczerze powiedziawszy mógłby w mojej opinii nie znajdować się na albumie. Ale to rzecz jasna kwestia gustu.

Zdecydowanie lepiej wychodzi natomiast kooperacja z Korelessem („Drums of Death”) ciekawiąc chaotyczną sklejką wysuniętej na główny plan perkusji i syntezatorowymi minimalami.

Dużo tu elementów, ale w żadnym razie nie za dużo, a wręcz pokuszę się o stwierdzenie, iż ich w sam raz. Bo czy to atakujące uszy industrialne dropy, czy harfa na trapach, czy lecenie acapella lub w towarzystwie jedynie klawiszowych plam, wszystko to przypadkowe nie jest, a raczej głęboko spojone jedną myślą kompozycyjną.

Podoba mi się przestrzeń, podoba hałasowanie, a w szczególności ujmuje mnie skala wokalna artystki, która jedną wokalizą potrafi przekazać zarówno ulgę, jak i mocne emocje. W tym wypadku najszczególniej chwalić można te warstwę głosową, która pokazuje się w „Streaptease” na warstwie łączącej d’n’b i techno.

„EUSEXUA” to doskonały powrót po nieszczgólnie przeze mnie uwielbianym „CAPRISONGS”. Polecane szczególni wiernym słuchaczom artystki. Było na co czekać.

Young Recordings 2025

Profil na BandCamp »
Profil na Facebooku »
Idź do oryginalnego materiału