To nie nowa odsłona Strażaka Sama, ani też nowa seria klocków Lego, to okładka debiutanckiego albumu formacji Fire Action, który nosi tytuł "Until The Heat Dies". Ta fińska kapela powstała w 2012r i właśnie udało się 29 listopada wydać krążek nakładem wytwórni Steamhammer. Co na pewno przyciąga, to fakt iż w tej kapeli mamy dwóch muzyków z Burning Point i dwóch członków nieistniejącego Alliance. Nic więcej do zachęty nie potrzebowałem by sięgnąć po owe wydawnictwo.
Stylistycznie mamy tutaj do czynienia z melodyjnym hard rockiem z domieszką melodyjnego heavy metalu. Dostajemy bardzo proste i mało wymagające granie. Nie mam nic przeciwko hard'n heavy o ile jest to rozegrane w polotem, pomysłem i dbałością o interesujące melodie. Tutaj jest solidnie, ale to trochę za mało. Pete Ahonen to rozpoznawalny wokalista, ale tutaj jakoś nie powala na kolana. Robi swoje i śpiewa dość bezpiecznie i nie próbuje nas zaskoczyć. Sekcja rytmiczna radzi sobie dobrze, aczkolwiek też nie ma gdzie się wykazać. Partie gitarowe Juri Vuortama też są co najwyżej dobre i brakuje tutaj jakiegoś zrywu, elementu zaskoczenia i powiewu świeżości. Troszkę to boli, iż doświadczeni muzycy nie są tutaj wstanie wykreować interesujący materiał.
Styl grupy i jakość płyty można uchwycić w otwierającym "Storm of Memories", który jest udaną mieszanką hard rocka i melodyjnego heavy metalu. Wszystko niby jest na swoim miejscu, ale do najlepszych sporo brakuje.Lekki i przebojowy jest "No Drone Zone" i to jeden z ciekawszych utworów na płycie. Hitów tu nie brakuje i 'Hard days, long nights" to potwierdza. Prosty i łatwo wpadający w ucho hicior, który przemyca sporo elementów hard rocka. Marszowy i nieco bardziej klimatyczny"Dark Ages" też potrafi zapaść w pamięci i pokazuje zespół w nieco innym klimacie. Warto wspomnieć o energicznym i ocierającym się o power metal "Incitement of Insurection" i może panowie powinni pójść w takim kierunku?
Samo obranie kierunku hard'n heavy i postawienie na hard rockowe dźwięki nie jest złym pomysłem. Band poległ na jakości i samych pomysłach na utwory i aranżacje. Był potencjał, ale został zmarnowany. Płyta z serii do posłuchania i zapomnienia.
Ocena: 5/10