Małgorzata Pruszyńska odeszła w wieku 60 lat
Polskie media obiegła zasmucająca wiadomość o odejściu 60-letniej wokalistki słynnego w latach dziewięćdziesiątych zespołu De Su - Małgorzaty Pruszyńskiej. O jej śmierci fani dowiedzieli się z internetowego wpisu muzyków Varius Manx.
"Nasza koleżanka Gosia Pruszyńska z De Su odeszła... Gosiu pisałaś, iż 'życie cudem jest'... Niech te piękne słowa niosą miłość i pokój u ludzi... Nasze drogi zawodowe skrzyżowały się na początku kariery De Su. Stworzyliśmy razem piękne projekty" - można przeczytać w mediach społecznościowych.Reklama
Zespół współpracując przed laty z Robertem Jansonem wylansował niezapomniany przebój "Życie cudem jest".
Chociaż singiel formacji założonej przez artystki występujące w musicalu "Metro" wzbił się na szczyty list przebojów, kolejne nagrania De Su nie powtórzyły tego sukcesu.
Muzycy De Mono wspominają Małgorzatę Pruszyńską
Jeszcze przed osiągnięciem sukcesu grupa wokalistek współpracowała również z muzykami De Mono. To właśnie Piotr Kubiaczyk - gitarzysta zespołu Andrzeja Krzywego i właściciel wytwórni Zic Zac stał za debiutanckim albumem De Su.
Po odejściu 60-latki od razu zabrał głos.
"Z Gosią ostatnio nie było kontaktu, bo z tego co wiem, chyba wyjechała do Niemiec. Poznaliśmy się z dziewczynami, gdy wraz z Markiem Kościkiewiczem byłem właścicielem wytwórni Zic Zac. To myśmy wydali im tę pierwszą płytę. Dopóki nie sprzedaliśmy wydawnictwa, to był nasz zespół. No i do tego wzięliśmy je na trasę De Mono jako chórek. Przed nami jako support występował Varius Manx, tak się poznały z Robertem Jansonem, który skomponował im pierwszą płytę" - wyznał w rozmowie z "Faktem".
W jego wspomnieniach Małgorzata Pruszyńska rysuje się jako bardzo uzdolniona i przy tym wyjątkowo wrażliwa osoba.
"Małgosia była zawsze najbardziej zakręcona i bardzo emocjonalnie nastawiona na śpiewanie. Ona najbardziej przeżywała (...). Odbierałem ją, jako taką kierowniczkę De Su. Odnosiłem wrażenie, iż to ona była tym motorem napędowym całego przedsięwzięcia i najsilniejszą osobowością tego trio" - dodał gitarzysta De Mono.
"Czy ta jej bezkompromisowość, poświęcenie się sztuce pomogło jej w życiu, tego nie wiem (...). Tak bywa, gdy artysta jest zbyt wrażliwy, nastawiony na bycie sztuką, może słono za to zapłacić" - przyznał.
Andrzej Krzywy zszokowany odejściem Gosi Pruszyńskiej
W podobny sposób piosenkarkę zapamiętał frontman grupy - Andrzej Krzywy.
"To była fajna dziewczyna, bardzo się polubiliśmy z całym składem zresztą (...). Małgośka była najbardziej kontrowersyjna i miała spory wpływ na grupę, może dlatego, iż to ona pisała teksty" - zdradził rozmówca tabloidu.
Chociaż muzycy De Su i De Mono spędzali ze sobą mnóstwo czasu, po rozpadzie zespołu artyści przestali utrzymywać kontakt. Andrzej Krzywy przyznaje jednak, iż informacja o odejściu byłej gwiazdy polskiej sceny mocno go poruszyła.
"Ta informacja bardzo mnie zaskoczyła, jestem w szoku, choć od dawna nie utrzymywaliśmy kontaktu. Podczas wspólnej trasy dziewczyny wnosiły dużo euforii i koloru. De Mono to przecież sami faceci, a wtedy mieliśmy u boku trzy piękne kobiety. Publiczności bardzo się to podobało" - podsumował w wywiadzie dla "Faktu".
Zobacz materiał promocyjny partnera:Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.
Zobacz też:
Aneta Zając zakochana? Aktorka szczerze odpowiedziała na pytanie
Zdzisław z "Sanatorium miłości 7" w związku. Czy chodzi o Annę?
Misheel Jargalsaikhan wraca do branży filmowej. Czeka ją spore wyzwanie