Filmy oparte na wątpliwościach

tygodnikprzeglad.pl 9 miesięcy temu

Istotą kina jest mylenie tropów i zacieranie śladów

„Pamięć” to opowieść o zmaganiach z pamięcią i pamiętaniu. Sylvia chce zapomnieć o przeszłości, ale nie może. Saul natomiast bardzo chce pamiętać, ale – z powodu demencji, na którą choruje – nie może.
– Pisałem tę historię intuicyjnie. W mojej głowie pojawiła się scena spotkania klasowego. Ludzie, którzy chodzili do jednej szkoły, klasy, widzą się po latach. Nagle do Sylvii dosiada się Saul. Ona czuje się z tym niekomfortowo, a on zaczyna ją śledzić aż do domu. Reszta przyszła sama – to, iż ona ucieka przed swoimi wspomnieniami, a on je traci.

Każdy mój film odkłada się we mnie na pewien czas i dojrzewa. Jakaś scena pojawia mi się w głowie i potem zostawiam ją tam na trzy, cztery lata. Nie jestem fanem filmów, które powstają natychmiast – według ścisłego planu i projektu. Wydaje mi się, iż tego typu fałsz można na ekranie poczuć i poznać – kiedy reżyser ma się za kogoś wszechwiedzącego, kto pozjadał wszystkie rozumy i potrafi umieścić wszystko na swoim miejscu. Ja staram się robić filmy oparte na wątpliwościach.

Powiedziałeś kiedyś, iż twoje filmy wynikają z osobistych doświadczeń. Tak było w przypadku „Opiekuna” – opowieści o pielęgniarzu, który opiekuje się umierającymi.
– Byłem przy mojej babci, kiedy umierała. Patrzyłem na relację, jaka nawiązała się między nią a pielęgniarką, która przez kilka miesięcy opiekowała się nią; pomagała jej we wszystkich codziennych czynnościach. Sprowokowało to wiele pytań. Na przykład: na czym polega ta więź? Jak to możliwe, iż tak niesłychana bliskość i intymność mogła się zrodzić między moją babcią a obcą kobietą? Najbardziej nurtowało mnie, jak ta pielęgniarka radzi sobie z tym, iż z chorobą i śmiercią styka się na co dzień.

Czy „Pamięć” to projekt, który dotknął cię równie osobiście?
– Na szczęście nie do końca. Przy ósmym filmie coraz śmielej poruszam się w fikcji. Potrafię już chyba budować opowieści od zupełnych podstaw. A jednak tę traktuję bardzo osobiście, odnoszę się do tego, co może mnie spotkać. Najbardziej boję się, iż kiedyś stracę pamięć lub postradam zmysły. Nie będę wiedział, kim jestem. Stracę zakotwiczenie w rzeczywistości, pomieszają mi się porządki – przeszłość z teraźniejszością. To uniwersalny lęk. Demencja to stan zagubienia i dezorientacji, przed którym każdy chciałby się uchronić.

Kolejną rzeczą, którą w sobie noszę, jest obsesja na punkcie przeszłości. Trudno się od niej oderwać, budujemy ją w sobie latami. Pociągają mnie postacie złamane, które noszą traumy. Sylvia, grana przez Jessicę Chastain, nie może zapomnieć o czymś, co spotkało ją w dzieciństwie, i w pierwszym odruchu oskarża o wszystko Saula. Pisząc tę historię, sam zresztą instynktownie pomyślałem, iż musi być winny. A potem naszła mnie myśl: a co, jeżeli to nie on? o ile pamięć płata bohaterce nieznośne figle? Podjęcie takiej gry z widzem jest ekscytujące dla reżysera. Istotą kina jest mylenie tropów i zacieranie śladów.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 12/2024, którego elektroniczna wersja jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty

Fot. materiały prasowe

Idź do oryginalnego materiału