Filmawka na Great September Showcase Festival & Conference 2024 – na jakie koncerty najbardziej czekamy?

filmawka.pl 2 tygodni temu

Między 12 a 14 września w Łodzi odbędzie się 3. edycja Great September Showcase Festival & Conference – festiwalu muzycznego o charakterze showcase’u, podczas którego młodzi artyści będą mieli okazję do zaprezentowania swojego materiału szerszej publiczności, w tym dziennikarzom, producentom i reprezentantom mniejszych lub większych wytwórni. Konsekwencją projektu Artura Rojka jest narastający w ostatnim czasie trend na imprezy przeglądowe (np. Next Fest w Poznaniu, Tak Brzmi Miasto w Krakowie, Sea You Showcase w Trójmieście) wraz konferencjami branżowymi poświęconymi przemysłowi i kulturze muzycznej, zwracając przy tym uwagę na takie wątki, jak: rzeczywistość zawodu artysty muzycznego w dobie streamingowania treści, docierania do odbiorców czy dostępności narzędzi do tworzenia. Great September rzuca światło na kulisy wielkiego świata polskich kolosów fonograficznych, stwarzając przy tym przestrzeń do wspólnej wymiany myśli, praktyk i kontaktów, co ze względu na wysiłek związany z dotarciem do Twojej listy nowych proponowanych wykonawców jest naczelną wartością tego wydarzenia.

Na festiwal w Łodzi, z pominięciem falstartu w 2022 roku, idę po raz drugi. Zeszłoroczną edycją spędziłam intensywnie na bieganiu pomiędzy najfajniejszymi miejscami w mieście (wcześniej Przestrzenią – dziś klub UV, Łodzią Kaliską, 6 dzielnicą, Domem Literatury), przyglądając się jednocześnie swojemu miastu z perspektywy przygodnego uczestnika. Do ulubionych throwbacków zaliczam koncert Daniela Spaleniaka (wokalnie w duecie z Feral Atom), hage-o, Kresów i bogdana sėkalskiego, natomiast przez najbliższe dwa tygodnie będę wyczekiwać wystąpień poniższej piątki, która przekonuje mnie do siebie z następujących powodów:

grafika: Magda Wołowska

Nikt nie jest gotowy na koncert Mateusza Tomczaka. Twórczość łódzkiego producenta jest wglądem w męską perspektywę, która transgresyjnie lawiruje wokół takich doznań, jak złość, frustracja i odrzucenie, a także przestrzenią do dekonstrukcji własnych lub zasłyszanych traum. Tomczak nie stroni od przytłaczających środków wyrazu – między kontrolowaną autoagresją podczas występów na żywo a inspiracją horrorami found footage w materiałach promujących jego działalność gnije tłumiona wrażliwość. Podniesiona do ekstremum persona wokalisty wymusza na odbiorcach wejście w strefę dyskomfortu niemalże przemocowo w bardzo nieoczywisty sposób. Tomczak wyciąga spod powierzchni wszystkie najgorsze wspomnienia, wokół których buduje pewną warstwę czułości i nostalgicznej aury, co, mimo uderzającej hiperbolizacji opisywanych doświadczeń, niedługo okazuje się metodą na zaopiekowanie przeszłością i wszelkimi rozczarowaniami. Być może znaczenie kontrowersji nie ma już takiej siły rażenia w 2024 roku, ale gwarantuję Wam, iż propozycja Mateusza Tomczaka ukazuje ten stan w zupełnie innym świetle. Idźcie, bo na pewno zaskoczy. Dla lubiących The Smiths, Joy Division, SOPHIE i polski pop rock lat 80.


grafika: Magda Wołowska

Choć doświadczenie Kachy Kowalczyk i Lucassiego nie kwalifikuje ich do grona „młodych, wschodzących gwiazd”, to każda okazja do zobaczenia tego ikonicznego duetu jest warta wykorzystania. Obchodzący 10-lecie istnienia zespół Coals ma za sobą premierę trzeciego albumu pt. Sanatorium, w którym Ślązacy zawarli wszystkie swoje dotychczasowe zajawki, nie pozbawiając przy tym swojego brandu najbardziej zniuansowanych cech, w tym autorskiego feelingu łączącego kolektywną nostalgię z internetowymi subgatunkami i motywami. Wznosząc się na oparach wspomnień do lata ’02, dobrnęli do wysokiego punktu w swojej karierze poprzez ukształtowanie kompletnej tożsamości artystycznej, za którą przepadam jak za niczym innym na tym padole. kooperacja Kowalczyk i Rozmysłowskiego zainteresowała radio KEXP, a ten fakt powinien być naszą narodową dumą, bo numery takie jak Rave03’ powinien znać cały świat. Melancholijny styl Kowalczyk jako wokalistki i tekściarki, który porusza najbardziej czułe struny, zasługuje na o wiele więcej uwagi, szczególnie gdy ten poszerza uniwersum sad girl music o nowe spektrum. Idźcie na ten koncert, bo to najlepszy polski duet.


grafika: Magda Wołowska

Na ten koncert czekam najbardziej. Powrót Edyty Bartosiewicz na scenę to jedna z najlepszych wiadomości ostatnich kilku lat. Definiująca polskie najntisy piosenkopisarka, która ściągnęła wraz z Myslovitz britpop i inne gitarowe trendy na polski grunt, decyduje się przeżyć swój sukces jeszcze raz, tym razem na własnych warunkach, we własnym tempie. Wyłącznie z gitarą akustyczną u boku Bartosiewicz wspomni swoje najlepsze numery kameralnie, bez ogromu przytłaczającej wówczas popularności będącej powodem, dla którego autorka hitów Skłamałam, Sen czy Ostatni zdecydowała się przerwać swoją działalność. Dla wielu będzie to podróż w przeszłość, dla innych okazja do odkrycia legendy o zdolnościach songwriterskich niemożliwych do osiągnięcia dla kogokolwiek innego na polskiej scenie. Raczej będę płakać.


grafika: Magda Wołowska

Kosmonauci to moje najświeższe odkrycie i świetnie się przy nich bawię. Jazzowy kwartet z Bielska-Białej nie zna granic w swoim zaimprowizowanym świecie, jednak nie oznacza to, iż nie brakuje w nim harmonii i porządku. Choć grupa przyznaje, iż bazą dla jej pracy jest tradycja gatunku, to przede wszystkim wzajemne wyczucie i energia są elementami prowadzącymi styl Kosmonautów, a to rzeczywiście słychać, szczególnie przy wyborze takiego instrumentarium jak: saksofon, wibrafon, perkusja i bas, które umożliwiają zachowanie balansu pomiędzy polirytmią a chwytliwymi melodiami. Polski jazz jest jednym z ciekawszych obszarów do eksplorowania, a obecność tej czwórki utwierdza jedynie w przekonaniu, iż to źródło wcale się nie wyczerpuje. Chłopaki dryfują w termosferze luzu i zabawy, a każdy kolejny numer na tegorocznym wydawnictwie Sorry, nie tu to nieprzewidywalna podróż po różnych stadiach dobrego vibe’u. Będzie bujane.


grafika: Magda Wołowska

Od dnia premiery albumu In Search of Better Tomorrow, nagranego wspólnie z pakistańską formacją Jaubi, ten kwintet jest moim ulubionym polskim zespołem jazzowym. EABS, czyli Electro-Acoustic Beat Sessions, to projekt składający hołd tradycjom jazzu, czarnej kulturze muzycznej oraz gigantom oldschoolowego hip hopu. Ahmad Jamal, Miles Davies, Gill Scott-Heron i J Dilla czuwają nad wszystkim, co wychodzi ze stajni wrocławskiej grupy, przy czym nicią spajającą te wpływy w ryzach jest elektronika, która na tegorocznym Reflections of Purple Sun, reinterpretacji zapomnianego albumu legendarnego trębacza Tomasza Stańki, wyraźnie wychodzi przed szereg. W EABS najbardziej imponuje mi zdecydowanie i pewność siebie w proponowanej formule, która aktywizuje się w bardzo oryginalnej atmosferze zawsze zmierzającej gdzieś w metafizyczny relaks. Na Great September kwintet zrekompensuje Stańce 50 lat ciszy, przybliżając publice jego twórczość w swoim autorskim ujęciu. Sprawdźcie koniecznie.


Korekta: Aleksandra Kowalewska

Idź do oryginalnego materiału