Wes Anderson to reżyser znany ze swojego specyficznego stylu. Surrealizm, symetria i absurd – jedni za to go uwielbiają, inni nie potrafią się odnaleźć w tym odmiennym świecie. Fenicki układ to jednak kolejny film, który zaskakuje swoją oryginalnością i porywa nas swoją wyjątkowością.
Warto na samym początku przyznać, iż nie widziałem do tej pory zbyt wiele filmów Wesa Andersona. Na Fenicki układ porwałem się z czystej ciekawości. Przed seansem znałem tylko perłę w twórczości Andersona, czyli Grand Budapest Hotel, oraz dwa filmy krótkometrażowe Trucizna i Łabędź. Wiedziałem, iż piszę się na kompletnie inne przeżycie, niż biorąc na tapet kino komercyjne. W rezultacie film nie zawiódł mnie. Najnowsza produkcja reżysera jest zdecydowanie świeża i wciągająca.
Fabuła skupia się na jednym z najbogatszych ludzi w Europie, Zsa-Zsa Kordzie, oraz jego córce Liesl. Gdy biznesmen po raz kolejny wychodzi cało z katastrofy lotniczej, postanawia wyznaczyć swoją córkę-zakonnicę na następczynię. W ten sposób chce ratować swój monumentalny projekt życia. Jego córka w tym czasie odkrywa mroczne sekrety rodzinne.
Wes Anderson ustanawia jako główny wątek relację ojca z córką, a raczej próbę jej odbudowy. Trzeba przyznać, iż Benicio del Toro i Mia Threapleton wytworzyli niesamowicie wiarygodną chemię między swoimi postaciami. Ich rozmowy są pełne napięć, zabawnych docinek, a jednocześnie pojawiającego się zrozumienia. Na szczególne wyróżnienie zasługuje jednak Benicio del Toro, który wypada genialnie w swojej tragicznej roli. Zsa-Zsa Korda żyje w brutalnej rzeczywistości biznesu, gdzie przeciwnicy starają się zniszczyć jego karierę. Przedsiębiorca musi się więc posuwać do manipulacji i nieczystych zagrywek. Bohater stara się być również ojcem pobożnej córki, która krytykuje jego praktyki. Del Toro idealnie łączy przedsiębiorczą sztywność z ojcowską dbałością o swoje dziecko. Warto też oddać scenarzystom, iż takie groteskowe połączenie generuje mnóstwo humorystycznych sytuacji wzmacniających dominujący motyw „teatru życia”.
Na ten motyw należy zwrócić uwagę, gdyż objawia się on nie tylko w kreacji samych bohaterów. Cały świat przedstawiony w filmie naśladuje w dużej mierze teatr. Moją uwagę znacząco przykuły sceny akcji, które wyglądają absurdalnie sztucznie. Nie jest to oczywiście wada, a wręcz zabieg ten staje się ciekawym elementem komediowym. Przypomina mi to efekty specjalne stosowane przez Tima Burtona w filmie Beetlejuice. Znajdziemy tu także standardowe dla Wesa Andersona pastelowe kolory i przerysowane scenografie. Temu wszystkiemu towarzyszy nowatorski ruch kamery, plansze informujące o miejscach akcji i cięcia, które czasem dają wrażenie usterki podczas montażu. Niemniej Anderson nie korzysta z tych rozwiązań nagminnie. Dzięki temu udaje mu się utrzymać odpowiedni balans, który pozwala widzowi odpowiednio wciągnąć się w historię.

Niestety jeden element mocno utrudnia odbiór produkcji. Historia w filmie Andersona z góry wydaje się nudna i skomplikowana. Wkraczamy w świat negocjacji biznesowych, projektów infrastrukturalnych i polityki. Gdy z jednej strony reżyser znakomicie radzi sobie z urozmaicaniem historii, to jednak tempo jej opowiadania może przygniatać. Oglądając coraz to kolejne spotkania Zsa-Zsa Kordy ze wspólnikami, można pogubić się, do czego główny bohater tak naprawdę dąży. Wspomniane przeze mnie cięcia powodują, iż akcja filmu gna, co czasem nie pozwala na analizę wydarzeń. Przepełniona symboliką historia w pewnych momentach staje się po prostu niezrozumiała. Aczkolwiek główne skrzypce w tym problemie gra sam scenariusz wypchany dialogami. Pomimo iż teksty podawane są z dbałością, to pewne informacje potrafią umknąć w ich gąszczu. Co ciekawe, reżyser wydaje się tego świadomy i często w kolejnych scenach poprzednie wydarzenia są tłumaczone. choćby jeżeli był to zamierzony zabieg, to niestety utrudnia on oglądanie filmu.

Zostawmy już techniczne aspekty Fenickiego układu, a przejdźmy do samej fabuły. To wyjątkowa historia o człowieku, który chce spełniać ambitne marzenia, a jednocześnie pragnie naprawić więź z córką. Interesującymi dodatkami są tutaj wątek szpiegowski oraz motyw biblijny powiązany z wizjami głównego bohatera. W tym pierwszym na szczególne wyróżnienie zasługuje Michael Cera, który daje prawdziwy pokaz umiejętności aktorskich jako podwójny agent Bjorn. Natomiast biblijne, oniryczne sceny wprowadzają nastrój tajemniczości i pozwalają na pogłębienie psychiki Zsa-Zsa Kordy. Był to bardzo przyjemny i intrygujący element, którego obecność naprawdę mnie zaskoczyła.
Jednakże główną oś fabuły stanowi tytułowy „układ”. Wiąże się on z ryzykownym projektem Zsa-Zsa Kordy, jak i jego wewnętrzną drogą. Biznesmen i jego córka Lisel przemierzając region, spotykają się z kolejnymi inwestorami, aby przekonywać ich do uzupełnienia powstałego w projekcie deficytu. Wrażenie robi indywidualizm każdego ze spotkanych bohaterów. Gwiazdorska obsada w połączeniu ze świetnym prowadzeniem aktorów przez Andersona często daje piorunujący efekt. Riz Ahmed, Tom Hanks, Bryan Cranston, Mathieu Amalric, Jeffrey Wright, Scarlett Johansson oraz Benedict Cumberbatch to strzały w dziesiątkę, jeżeli chodzi o nadzwyczajne występy. To jednak nie wszystko. Całą historię sprawnie napędzają kolejne próby zamachów, które wzbudzają pewien niepokój. Choć rozwiązanie insynuowanych tajemnic rodzinnych i biznesowych jest dość przewidywalne, nie można twórcy zarzucić braku przemyślanej struktury filmu.

Fenicki układ to najpewniej nie film dla wszystkich. Sztuczność, którą proponuje twórca, często bawi, ale niektórych może odrzucać. Jest to produkcja przeznaczona dla osób o dużym polocie, na co składa się obszerna symbolika i sam temat, jaki Anderson podejmuje. Jednakże fani reżysera zdecydowanie wyjdą z seansu z uśmiechem na twarzy. Choć znajdziemy tutaj pewne minusy, to historia i świat przedstawiony wciągają do absurdalnej rzeczywistości interesów biznesowych. Fenicki układ potrafi bawić, ale również skłaniać do refleksji. Warto zobaczyć go, chociażby dla genialnej kreacji Benicio del Tora i całej reszty gwiazdorskiej obsady. Przyznam, iż film zachęcił mnie do dalszego śledzenia twórczości Wesa Andersona i nadrobienia poprzednich jego produkcji.
fot. główna: kadr z filmu Fenicki układ