Falling In Reverse rozgrzali łódzką Atlas Arenę! [relacja]

kulturalnemedia.pl 3 godzin temu

Falling In Reverse zagrali w łódzkiej Atlas Arenie! Towarzyszyli im Hollywood Undead i Sleep Theory.

Zespół Sleep Theory znałam z TikToka, jednak nie byłam jakoś bardzo zaznajomiona z ich muzyką. Wokalista zachęcał publikę do wspólnej zabawy i mu się to udawało. Ogólnie muzyka mi się podobała, ale nie do końca spasowało mi to, iż zespół, a zwłaszcza lider zachowywał się, jakby to oni byli gwiazdami, a nie FIR. A przynajmniej takie odnosiłam wrażenie… Cały gig Sleep Theory był dla mnie okej. Nie sądzę, żebym wybrała się drugi raz, ale ogólnie fajnie się słuchało.

Stare dobre Hollywood Undead

Hollywood Undead słucham już od kilku lat, więc na maksa cieszyłam się z ich koncertu – prawdopodobnie choćby bardziej, niż z możliwości zobaczenia Falling In Reverse na żywo. Chłopaki zagrali m.in.: Riot, Everywhere I Go, Another Way Out lub Undead. Każdy z tych numerów bardzo lubię, zwłaszcza Undead – tym bardziej więc cieszę się, iż mogłam usłyszeć je na żywo.

Sam zespół dał z siebie maksimum, co warto docenić, ponieważ są to typy koło 40stki, a mają energii więcej, niż niejeden band sporo młodszy od nich! Szacun również za zaproszenie fana Krystiana na scenę, żeby zagrał z nimi jeden utwór. Mało kapel tak robi i dlatego plus dla Hollywood Undead!

Czy wybiorę się ponownie na koncert HU? Na pewno! Lubię ich muzykę, a poza tym, ich występ to tak naprawdę koncerto-impreza, a nie – sam koncert. Dlatego uważam, iż warto!

Ognie, teledyski i moc

Jeżeli chodzi o Falling In Reverse, to mniej więcej wiedziałam, czego się spodziewać – pirotechnika nie była więc dla mnie niczym zaskakującym. Z kolei wizualizacje były dla mnie pewną niespodzianką – tak naprawdę na ekranach ukazano teledyski FIR. Do Zombified, I’m Not a Vampire, The Drug in Me Is You, Popular Monster, Voices in My Head, Ronald lub Watch the World Burn. Zarówno klipy, jak i ognie robiły mega wrażenie! Poza tym, łódzka publika mogła zobaczyć śmieszne intro oraz filmik, kiedy zespół udawał, iż po którymś tam numerze kończy koncert – po to, aby wrócić na scenę i ponownie dać czadu!

Kiedy Ronnie pojawia się na scenie, to widać, iż dobrze się na niej czuje – widać charyzmę i jednoczesne poczucie humoru. Uważam, iż jest bardzo dobrym frontmanem – choćby jeżeli jego kontaktu z publiką było dla mnie za mało. Zwłaszcza w porównaniu ze wcześniejszymi Hollywood Undead… Jednak, biorąc pod uwagę całe show, mogę przymknąć na to oko!

Pod kątem produkcji był to jeden z najlepszych koncertów, na jakich byłam! Dodatkowo, jeszcze bardziej polubiłam ich muzykę. Na pewno wybiorę się znowu, kiedy Falling In Reverse będą grać w Polsce!

Idź do oryginalnego materiału