Falling In Reverse – Popular Monster – recenzja albumu

popkulturowcy.pl 1 miesiąc temu

Falling In Reverse to amerykański zespół założony w 2008 roku, mający na koncie do tej pory 4 albumy studyjne: The Drug in Me Is You (2011), Fashionably Late (2013), Just Like You (2015), Coming Come (2017). Po 7 latach post-hardcorowa grupa wraca z krążkiem Popular Monster. To 11 utworów zamykających się w prawie 38 minutach.

Falling In Reverse to grupa, którą pamiętam jeszcze z nastoletnich lat. Karierę Ronniego Radke’a śledziłam już wcześniej i doskonale pamiętam jego wokal z Escape The Fate i lata dominacji emocore na scenie muzycznej. The Drug in Me Is You było poniekąd kontynuacją muzycznej wizji zaproponowanej w singlu Situation, a sam zespół czasem bazował na zbyt kiczowatej estetyce teledysków i humorze, tworząc muzykę dobrą jako podkład muzyczny przy letnim grillu. Mimo to w mojej opinii krążek nie dorównała Dying Is Your Latest Fashion od ETF. Dzisiaj wracam do tego zespołu bardziej z sentymentu do starych czasów, nie spodziewając się wielkich zachwytów. Tak jak wiele osób, źle przyjęłam zmianę Falling In Reverse, która nadeszła w 2013 z singlem Alone.

Po 2013 roku sporadycznie śledziłam informacje i nieszczególnie interesowały mnie nowe utwory FIR. Kojarzę, iż piosenki, które znajdują się na albumie, pojawiały się w ciągu 5 lat i tak jak np. The Last Resort czy Popular Monster nie są dla mnie czymś nowym, tak też znalazło się kilka utworów, których nie znałam. Są również zupełnie nowe piosenki oraz tytuły, które juz wcześniej kojarzyłam, ale nie miałam chęci się z nimi zapoznać. Prequel to dość obiecujący utwór, nie aż tak hip-hopowy, ale jednak. Na plus oceniam niepokojącą ścieżkę instrumentalną w tle. Ostatnia minuta jest zdecydowanie najlepsza, ale nie na tyle bym chciała jej ponownie słuchać.

Popular Monster to świetny refren, scream i kiczowaty rap. Falling In Reverse to zdecydowanie zespół, który chce zadowolić jak największą liczbę słuchaczy, eksperymentując z różnymi stylami muzycznymi. All My Life obfituje w inspiracje muzyką country, jednak głos drugiego wokalisty psuje efekt. Piosenka trochę w starym, humorystycznym stylu FIR, ale wydaje mi się okropnie nudna.

Nazwaliście kiedyś jakąś swoją pracę lub utwór swoim imieniem? Ronald jest obiecujący, gdzieś do 1:45, gdy zaczyna się rapowy feat. Przeglądając komentarze, natknęłam się na opinię, iż scream Ronniego jest jednym ze słabszych elementów jego zdolności wokalnych, ale według mnie jest to rap. W tym utworze na szczęście nie rapuje samodzielnie, ale mimo to człowiek wchodzący w bieli ze swoim inspirowanym The Rap God tempem wypluwania słów, dał mi obuchem w głowę. Liczyłam na rozkrzyczane dzieło od początku do samego końca, ale się przeliczyłam.

Teledysk do 5. utworu Voices in My Head zdecydowanie nawiązuje do życia wokalisty i rozwoju jego kariery. Ronnie bardzo lubi wyciągać prywatę, czego nie oceniam negatywnie. Już za czasów Escape The Fate nawiązywał do swojego pobytu w więzieniu i porzucenia przez matkę. Mam wrażenie, iż podobne nawiązania znajdziemy również w Bad Guy i innych utworach z najnowszej płyty. Piszę o tym albumie wiele złego, ale jednak przez cały czas mam gdzieś z tyłu głowy Ronniego Radke i śledzę jego karierę. Myślę, iż trzeba mu oddać, iż jego barwa głosu i możliwości wokalne są powalające, ale jak dla mnie oprawa zarówno muzyczna, jak i estetyczna oraz teksty leżą już od dawna. Watch the World Burn również nie wywołał we mnie większych emocji. Nie potrafię na co dzień słuchać utworów, w których podoba mi się zaledwie minuta albo choćby niecała minuta.

W Trigger Warning zachwyca solo na pianinie. Ta piosenka najbardziej przypomina mi ten stary, alternatywny rockowy klimat, ale to przez cały czas nie jest to. Przyjemnie się jej słucha, ale nie jestem pewna, czy zostanie ze mną na dłużej. Zombiefied to jeden z lepszych utworów. interesujący teledysk, brak rapu i krytyka Ameryki – zdecydowanie odstaje od reszty albumu. Po niej niestety zaczyna się utwór No Fear, którego po prostu nie jestem w stanie słuchać. Nie każcie mi tego robić ponownie! The Last Resort to cudowny cover piosenki zespołu Papa Roche, i po prostu się w nim zakochałam. Za każdym razem, jak go słucham, to z trudem powstrzymuje łzy. Przypomina mi osoby, których niestety już nie ma w moim życiu. Ten singiel jest zdecydowanie na „TAK”.

Podsumowując, Popular Monster nie jest płytą, którą poleciłabym komukolwiek. No, chyba iż lubicie hip-hop i rap, a ja na tym się kompletnie nie znam, więc nie wiem, czy mogę obiektywnie ocenić ten album. Sama z własnej woli nie słucham takiego typu muzyki, ale dzięki bratu coś kojarzę i mam wrażenie, iż to trochę marna podróbka bardziej znanych gwiazd tej sceny muzycznej. Najbardziej spodobały mi się 2 piosenki: Zombiefied i The Last Resort. Ronald był dość obiecujący do momentu przełamania rapem. Mam wrażenie, iż płyta jest niespójna, eksperymentów jest za dużo, i czuję się tak, jakby ktoś mi kazał zjeść lody z ketchupem.

Fot. główna: Ronnie Radke/ Falling In Reverse/ fot. Amy Harris

Idź do oryginalnego materiału