Formuła 1 jako królowa sportów motorowych to widowisko, o którym można opowiadać na nieskończoną liczbę sposobów. Słowom można nadać pędu, naśladując mknące bolidy, montaż można poprowadzić tak, by choćby kierowcę wyścigowego przyprawić o zawrót głowy. Można też o niej pisać niespiesznie i ze szczegółami, co uczynił na przykład Marc „Elvis” Priestley w książce Mechanik, opisując trwający trzy sekundy pit stop na czterech stronach. Warto do tego wszystkiego dodać też żywe zainteresowanie i ogrom serca, czyli ugryźć temat w stylu Josepha Kosinskiego.
Znany już ze swojego zamiłowania do sportów ekstremalnych amerykański reżyser z latania w przestworzach przesiadł się do frunięcia po nitkach torów wyścigowych. F1: Film to kolejna zrealizowana z rozmachem produkcja, w której siły łączą Joseph Kosinski i Ehren Kruger. Opowiada ona historię legendarnego Sonny’ego Hayesa, namówionego do powrotu ze sportowej emerytury, by wspomóc podupadający zespół Expensify APX GP F1 Team. Klisza charakterystyczna dla wspomnianego duetu twórców oraz baza pod budującą historię o spełnianiu marzeń, a jednocześnie rzecz warta zapamiętania. F1: Film nie jest bowiem specjalistycznym kompendium wyścigowym.
W roli weterana na kinowe ekrany powraca Brad Pitt. Jego zespołowy towarzysz to dla kontrastu początkujący Joshua Pearce (Damson Idris). Mamy więc oczywiście do czynienia z klasycznym konfliktem pokoleń, różnicami w hierarchii wartości – zarówno tych życiowych, jak i na torze. Podczas gdy Sonny skupia się na wyciągnięciu z marnego samochodu szczytowych osiągów, Joshua stara się pogodzić pragnienie zwycięstwa z polubieniami i aktywnością w sieci. Kierowca ścigający się z Prostem czy Schumacherem zestawiony więc zostaje z młodym podlotkiem, który popełnia tzw. rookie mistakes i zdecydowanie za często – trochę wbrew sobie – przybiera dobrą minę do złej gry. Trudno nie odnieść wrażenia, iż obserwujemy w ten sposób podkoloryzowaną wersję dynamiki między Fernando Alonso a Lancem Strollem, choć w tym przypadku młodszy kierowca stroni od zapędów influencerskich oraz kompletnie nie dba o przygotowanie do wywiadów z mediami.

Tematy, które zastanawiały fanów Formuły 1 najbardziej, to jednak odwzorowanie wyścigowego półświatka oraz ujęcia z przebiegu Grand Prix. Polscy komentatorzy wyścigowi wielokrotnie głowili się – w miarę rozpędzającej się kampanii promocyjnej filmu – czy omawiana produkcja przedstawi nowe rozwiązania w obszarze rejestracji obrazu w trakcie wyścigu, które potem wykorzystywane będą podczas prawdziwych zmagań.
W ostatnich latach FIA rozwinęła się w tej kwestii, bo otrzymaliśmy chociażby fenomenalne ujęcia z kasków kierowców. Kosinski podszedł do zdjęć i montażu bardzo sumiennie. Na pokonujące kolejne zakręty bolidy patrzymy bowiem z perspektywy wierzchołka kasku kierowcy oraz z naprzeciwka, z szerokim rzutem na auto. Przez chwilę obserwować można choćby widok w pękniętym lusterku samochodowym oraz zachłysnąć się, gdy kamera z oglądu na tor płynnie odwraca się w stronę kierowcy. Takich ujęć nie uświadczymy podczas oglądania weekendu wyścigowego, a dla F1: Film są one kluczowe, by zadowolić choćby najbardziej wymagających fanów sportu.
Atmosfera panująca w zespole, zasady budowania strategii wyścigowej czy obsadzania konkretnych osób w roli kierowców nie są oczywiście całkowicie wierne realiom. Natomiast znów – to nie jest film o wyścigach. Widza nie będzie interesowało szczegółowe omawianie technicznych aspektów; liczą się emocje, bohaterowie. Niewinnymi absurdami są więc wpływ Sonny’ego na wybór opon, zachowania szefów zespołów podczas konferencji prasowych lub ściągnięcie starego kierowcy na grid bez wspomnienia o jego sponsoringu.

Z mojej perspektywy istotny jest też zwrot Kosinskiego w stronę kobiet. Nie grają one już tutaj marginalnych ról, choć oczywiście nie brakuje płomiennego i przelotnego romansu. Dużo mówi się w Formule 1 o wyrównywaniu szans oraz zatrudnianiu mniejszości, do których niewątpliwie należą kobiety. Wyścigi i samochody to przecież wciąż głównie męska działka, ale trendy powoli się zmieniają. W tym sezonie F1 po raz pierwszy inżynierem wyścigowym jest kobieta – Laura Müller współpracująca z Estebanem Oconem. Za najważniejsze decyzje strategiczne w Oracle Red Bull Racing odpowiada Hannah Schmitz, w garażach i podczas pit stopów coraz częściej widuje się kobiety. Wartym docenienia rozwiązaniem jest więc obsadzenie Kerry Condon w roli Kate – głównej dyrektor technicznej APX. Twórcy zwrócili również uwagę na kwestię protekcjonalnego traktowania kobiet w zawodach uznawanych za typowo męskie.
Orientując się nieco bardziej w dziesięcioleciach historii Formuły 1, można dostrzec, iż Kosinski i Kruger czerpią z prawdziwych wydarzeń. Nie zdradzając wszystkich easter eggów, wspomnę tylko o nawiązaniach do afery Crashgate, relacji między Sergio Perezem a Estebanem Oconem, wypadku Romaina Grosjeana, powrotu Nikiego Laudy oraz pamiętnego Grand Prix Abu Dhabi z 2021 roku. Wpływa to nie tylko na podniesienie realizmu w filmie, ale jest też zasłużonym ukłonem w stronę bogatej historii F1. Co rusz przewijają się także prawdziwi kierowcy oraz inne znane persony z wyścigowego padoku.

Muzycznie film nie różni się od poprzednich tytułów amerykańskiego reżysera. Dostajemy kilka popowych, niewyróżniających się singli, które przerywają ścieżkę dźwiękową napisaną przez Hansa Zimmera. Kompozytor w jednym z wywiadów mówił, iż podczas tworzenia soundtracku towarzyszyła mu chęć zanurzenia widza w pędzie sunących bolidów, by jak najlepiej oddać esencję wyścigu. Bez wątpienia mu się to udało, bo kolejne utwory bardzo zgrabnie współgrają z dźwiękami hybrydowych jednostek napędowych.
F1: Film jest widowiskiem zaskakująco inkluzywnym. Jestem przekonana, iż z odpowiednim nastawieniem odnajdą się w nim wszyscy – zarówno długoletni miłośnicy tego sportu, jak i osoby, które o Formule 1 nie wiedzą nic, oraz fani sensacyjnych metraży, szukający w kinie gwałtownych emocji. Kilka sekund na ekranie dostał choćby pies Roscoe, należący do jednego z producentów filmu – Lewisa Hamiltona. Kosinski z sukcesem połączył swoje zainteresowania sportami ekstremalnymi oraz dbałość o merytorykę z wykreowaniem podnoszącej na duchu historii, która udowadnia, iż nie ma rzeczy niemożliwych, a siła tkwi we współpracy i sumiennym dążeniu do obranych celów. Nikt zresztą nie obiecywał niczego więcej. F1: Film to ciepłe uzupełnienie królowej sportów motorowych, ale wyszukanej terminologii należy niezmiennie szukać podczas wyścigowych weekendów.
korekta: Oliwia Kramek