Eurowizja, czyli festiwal żenady i dziwadeł. W przyszłym roku pierwszy krzyknę: daruj sobie, Polsko!
Zdjęcie: Tommy Cash, Nemo, Miriana Conte
Tegoroczna Eurowizja nie zaskoczyła absolutnie niczym. Jak co roku mieliśmy "przyjemność" obejrzeć festiwal żenady, którego zwieńczeniem było podzielenie grubą kreską głosów, na te demokratyczne i te rozdane po to, by się przypodobać politycznym sojusznikom. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, iż rykoszetem oberwała Justyna Steczkowska, której naprawdę dobry występ przepadł, przez niezrozumiałe dla nikogo decyzje jurorów.