Grupa referencyjna nie ma wpływu na sponsorów ESC
Szwajcarski dziennik „Blick” przeprowadził wywiad z Bakelem Walden, członkiem zarządu telewizji SRG i przewodniczącym Grupy Referencyjnej EBU ds. Konkursu Piosenki Eurowizji. To właśnie 48-latek będzie jednym z odpowiedzialnych za organizację przyszłorocznego konkursu w Szwajcarii, chociaż jak twierdzi, teraz udaje się na zasłużone wakacje. Mówi, iż całe show było dla niego niezwykle intensywne nie tylko ze względu na emocjonujące półfinały i finały, ale także szereg rozmów w szerszym czy węższym gronie za kulisami. To pierwszy rok pracy Waldena jako przewodniczącego Grupy i jak widać, od razu trafił na trudny czas i mnóstwo problemów. Trafił też na dociekliwego dziennikarza, który nie bał się zadawać trudnych pytań. Pierwszym pytaniem był oczywiście udział Izraela i Walden powtarza to, co wcześniej mówiło EBU – telewizja KAN miała prawo wystąpić. Nie miała jednak łatwo, a Europejska Unia Nadawców dokładnie przyglądała się uczestnictwu Izraela, badała tekst piosenki „October Rain / Hurricane” i zgłaszała swoje uwagi. Walden zdaje sobie sprawę, iż start Izraela wywołał wiele emocji, ale chciałby, żeby te emocje nie przerodziły się w agresję i hejt. Tak się jednak stało, a odczuli to startujący w konkursie artyści. Bakel Walden nie chciał jednak odpowiadać na pytanie dotyczące głównego sponsora – firmy Moroccanoil, która ma powiązania z Izraelem. „Dyskusje toczące się w grupie referencyjnej są dalekie od tematu dochodów komercyjnych” – przyznał. Przypomniał też, iż są spółki mediów publicznych, które nie mogą czerpać dochodów z reklam i tam sponsorzy w ogóle się nie pojawiają. Tak jest m.in. w Niemczech czy Wielkiej Brytanii.
Wyrzucenie Holandii było nieuniknione
Szwajcar nie uważa, iż Eurowizja utraciła reputację, pomimo wielu głośnych nagłówków w europejskich mediach takich jak „shitshow” w Norwegii czy „shame of Malmo” w Niemczech. Sądzi, iż piosenki, uczestnicy czy ekscytujące głosowanie przez cały czas dostarczyły widzom wielu pozytywnych wrażeń, a to, co działo się w mediach to nie szarganie dobrego imienia Eurowizji, a raczej praca domowa do przemyślenia. Przyznał, iż za kulisami toczyły się gorące rozmowy dotyczące gróźb wycofania się kilku państw (wiemy, iż miało być aż dziewięć, w tym Norwegia i Irlandia). Powodem było niezadowolenie z polityki EBU i nierównego traktowania delegacji, ale były też powody błahe, takie jak niesnaski dotyczące materiałów publikowanych na oficjalnych social mediach. Rozwiązania tworzone były na bieżąco i koniec końców nikt się nie wycofał. Kojarzy też komentarze reprezentantów Litwy i Irlandii na temat traumatycznych przeżyć jednak nie chce rozpatrywać pojedynczych przypadków. Wie, iż robiono wszystko, by Eurowizja była jak najbardziej bezpieczna i komfortowa, osobiście twierdzi, iż konkurs w Malmo wypadł bardzo dobrze i będzie wzorem do naśladowania przy organizacji show w Szwajcarii. Dyskwalifikację Holandii uznał za krok drastyczny, ale w tej sytuacji jedyny możliwy. „Było to nieuniknione. Wiem, iż towarzyszą temu wielkie emocje, ale innego rozwiązania nie było„. Chociaż w wywiadzie zaznaczył, iż Eurowizja 2024 już za nami, temat bezpieczeństwa z pewnością będzie jeszcze długo dyskutowany wewnątrz EBU i Grupy Referencyjnej.
Szwajcarzy mają mało czasu i są w tyle
„Nie rozwiążemy problemów świata Eurowizją” – przyznał, twierdząc, iż jest to konkurs członków EBU, a to oznacza, że każda delegacja jest odpowiedzialna za bezpieczeństwo czy atmosferę. Odpowiednie oczekiwania będą stawiane wobec uczestniczących telewizji, chociaż temat bezpieczeństwa nigdy nie jest kwestią, którą można przewidzieć w 100%. Ważne jest, by od razu mieć rozwiązanie na problem, który powstanie. Aktualnie największym wyzwaniem dla telewizji szwajcarskiej jest jednak czas. „Program tego typu wymaga od 18 do 24 miesięcy przygotowań, a my mamy mniej niż rok i zawsze będziemy nieco do tyłu” – twierdzi. Podkreśla, iż kolejnym wyzwaniem jest bezpieczeństwo, zarówno na miejscu jak i w sieci, gdyż ryzyko cyberataków zawsze jest duże. Szwajcarzy są jednak do tego przygotowani, mają instrukcje wewnętrzne, a także czerpać będą z doświadczenia innych członków EBU. Chociaż dziennikarz Blicka próbował, Walden nie dał się podpuścić i nie zdradził swoich oczekiwań wobec areny eurowizyjnych zmagań. Przyznał, że Szwajcaria to na tyle mały kraj, iż wszędzie będzie blisko. Na ten moment Zurych, Bazylea, St. Gallen i Genewa wyraziły chęć organizacji Eurowizji, a nad przystąpieniem do konkursu zastanawia się też Berno. Bez względu gdzie konkurs się odbędzie, Eurowizja to wielkie wyzwanie, ale też wielka szansa na telewizji szwajcarskiej. Na ten moment pozostało za wcześnie by rozmawiać o finansach, ale wiadomo, iż w skład budżetu wchodzić będą zarówno wpływy ze składek członkowskich jak i pomoc partnerów finansowych czy miasta-organizatora. Jak to się rozłoży procentowo? Na razie nie wiemy.
Będzie walka miast. Wyniki we wrześniu
Przewodniczący Grupy Referencyjnej udzielił także wywiadu dla portalu 20min.ch, gdzie pytano go o dość podobne kwestie. Wypowiedział się m.in. na temat buczenia podczas występu reprezentantki Izraela. „Polaryzacja była widoczna zarówno w arenie jak i wśród delegacji, ale ważne jest, iż każdy może wyrazić swoją opinię” – stwierdził. Niestety nie zwrócił uwagi na to, iż „prawo do wyrażania swojej opinii” zostało zagłuszone przez SVT, które wyciszyło buczenie czy podkładało sztuczne brawa w trakcie transmisji. Walden twierdzi również, iż Nemo nie złamał regulaminu „przemycenien” flagi osób niebinarnych na scenę, chociaż sam wokalista twierdził, iż zrobił to nielegalnie. Według opinii Waldena flaga osób niebinarnych nie była zakazana, a doszło jedynie do błędnych i niejasnych zapisów na stronie organizatora konkursu. Podobnie ma się rzecz z flagą Unii Europejskiej, co pokrętnie tłumaczyło też dziś EBU w odpowiedzi na list z Komisji Europejskiej. Telewizja szwajcarska przygotowuje się teraz do walki miast („City Bid”) w ramach której włodarze czy organizacje będą mogli zgłaszać kandydatury miast chcących przejąć Eurowizję. Zwycięzcę mamy poznać latem, ale według wcześniejszych informacji, nastąpi to dopiero we wrześniu. Dla nadawcy szwajcarskiego Eurowizja 2025 już się rozpoczęła! W ankiecie portalu 20min.ch aż 53% internautów uznało, iż nie śledzi Eurowizji i jej nie lubi. 23% ogląda konkurs co roku, a 17% obejrzało finał tylko z powodu Nemo. 7% zaznaczyło, iż Eurowizję śledzi jedynie przez social media. W ankiecie zagłosowało ponad 1,9 tys. osób.
Kto wchodzi w skład Grupy Referencyjnej?
Bakel Walden przejął rolę przewodniczącego Grupy Referencyjnej w zeszłym roku. Ma 20-letnie doświadczenie pracy w telewizji, a przez te dwie dekady piastował wiele ważnych stanowisk, nie tylko w SRG. Studiował w Niemczech, Szwajcarii i Francji, przez 10 lat pracował w RTL Group, gdzie działał m.in. dla Luksemburga i Grecji. W latach 2012-2017 pracował w biurze strategii szwajcarskiego nadawcy publicznego, później dołączył do zarządu jako dyrektor ds. rozwoju i oferowania. Aktualny skład Grupy Referencyjnej dowodzonej przez Bakela Waldena zawiera przedstawicieli telewizji ze Szwecji, Wielkiej Brytanii, Islandii, Hiszpanii, Portugalii, Włoch, Chorwacji i Niemiec. W Grupie jest też Martin Osterdahl jako reprezentant EBU. Grupa Referencyjna ściśle współpracuje z Europejską Unią Nadawców w sprawach dotyczących organizacji, formatu i przebiegu Konkursu Piosenki Eurowizji i to przez nią przechodzą różnego rodzaju pomysły i plany zmian dotyczących tego wydarzenia.
Źródło: Blick, 20min, EBU, fot.: K. Śniadkowski