Nowy rok to także nowy rozdział w przemyśle muzycznym. Jednym z pierwszych wydawnictw, które ukazało się w 2025 roku, jest Perverts. Album tak nietypowy, iż swoją formą może wręcz przerażać.
Pierwszy kwartał tego roku sprzyja upiornym nastrojom. Styczniowa pogoda to dla niektórych istny koszmar. Natomiast już w lutym do polskich kin wejdzie Nosferatu – gotycki horror inspirowany kultową powieścią Dracula. Miłośnikom niepokoju wychodzi na spotkanie Ethel Cain – 26-letnia wokalistka z Florydy. Choć już poprzedni projekt artystki momentami jeżył włosy na głowach, to jednak dopiero Perverts poważnie testuje nerwy odbiorcy.
Hayden Anhedönia powoli znaczy swoje miejsce w świecie muzyki. Rozpoznawalność przeniósł jej pierwszy długogrający album. Wydawnictwo zachwyca nostalgiczną estetyką Środkowego Zachodu Stanów Zjednoczonych, przywiązując do siebie słuchacza wyjątkowym storytellingiem. Samo Preacher’s Daughter jest jednak specyficzne. Osoby, którym spodobał się viralowy utwór American Dream, często na nim poprzestają i nie sięgają po płytę. Preacher’s Daughter to nie tyle muzyka piosenkarki, co historia wymyślonej przez nią postaci – Ethel Cain. Album opowiada słuchaczowi o losach młodej kobiety, która zakochała się nieszczęśliwie, co przepłaciła życiem. Przemoc i kanibalizm ukazane są w tych utworach przerażająco dosadnie.
To wszystko sprawiało, iż grono odbiorców wokalistki – choć naprawdę oddane – było jednak wąskie. W międzyczasie Ethel Cain koncertowała z Mitski i Florence and The Machine, co pomogło jej w zdobyciu nowych fanów. Niektórzy spekulują nawet, iż właśnie przez niechęć wokalistki do podbijania rynku Perverts przybrało tak specyficzny charakter. Artystka twierdzi, iż chce zwyczajnie tworzyć to, co jej się podoba. Być może prawda leży – jak to często bywa – pośrodku.
Dla osób, które wcześniej nie spotkały się z określeniem „drone music” – jest to gatunek muzyki opierający się na długich i powtarzalnych dźwiękach. Muzyka ta jest minimalistyczna i skupia się bardziej na harmonii aniżeli na melodyjności. Zgodnie z tym Perverts mocno odbiega od dzisiejszych kanonów. Prawie połowa utworów trwa powyżej 10 minut. Próżno szukać rozbudowanej warstwy lirycznej. Szkoda, bo właśnie za nią szczególnie cenię twórczość tej piosenkarki. Na Perverts jedynie nieliczne utwory zostały wzbogacone o wokal Ethel Cain. Reszta to istna katorga, prowadząca przez niekomfortowe dźwięki – w najlepszym możliwym znaczeniu.
Rozpoczynający album utwór Perverts zaczyna się od niepokojącego głosu, słyszanego jakby z odbiornika radiowego. Po nim rozbrzmiewają szumy przerywane niezrozumiałymi komunikatami. Całość sprawia wrażenie, jakby piosenka została wyrwana ze wstępu do gry z gatunku horror. Właśnie to przypomina słuchanie 90 minut Perverts – straszną rzeczywistość, od której pragniemy uciec, jednak nie potrafimy się od niej oderwać.
Magnetyczny głos Ethel można usłyszeć w singlu Punish. jeżeli kogoś nie przekonuje ambientowa strona piosenkarki, warto sięgnąć chociażby po te śpiewane utwory. Niezmiennie panuje w nich delikatność zmieszana ze zdecydowaniem, a także mocna precyzja w operowaniu wokalem. Słychać w nich wpływy Kościoła, w którego wierze Cain była wychowywana. Śpiewane Vocillator stanowi odskocznię od niepokojących dźwięków. Utwór koi słuchacza, kołysząc outrem, w którym powtarza się jedna fraza: If you love me, keep it to yourself. Względny spokój nie trwa jednak długo. Następne utwory przybierają coraz to dziwniejszą formę.
Trudno rozpatrywać pozostałe utwory osobno. Perverts to ciąg szmerów, który niełatwo zdefiniować. Niewątpliwie utrzymują one odbiorcę w poczuciu stałego napięcia. Od niezrozumiałych monologów, przez głośne zakłócenia, aż po bolesne dla ucha odgłosy piłowania – nie jest to typowe doświadczenie, którego spodziewamy się, zasiadając do odsłuchu nowego albumu znanego nam artysty. Nie jest to także pozycja do słuchania podczas wieczornego spaceru czy odrabiania lekcji.
Tytuł płyty zapowiada perwersje, ale nie jest to wystarczające ostrzeżenie dla przeciętnego entuzjasty muzyki. Gdybym mogła, nie oceniałabym jej w skali liczbowej. Pierwsze przesłuchanie Perverts to ciężkie doświadczenie, niewątpliwie wymagające dużego skupienia i wytrzymałości. Drugie odsłuchanie może już być niemożliwe. Jest to mimo wszystko pozycja niesamowicie ciekawa. jeżeli ktoś uwzględnił w swoich noworocznych postanowieniach poszukiwanie nowych dźwięków, to najnowszy album Ethel Cain może być trafnym skokiem na głęboką wodę.
fot. główne: Silken Weinberg