Etanol dla mnie jest narkotykiem takim jak każdy inny – mefedron czy kokaina.

poptown.eu 10 miesięcy temu

Bartłomiej Pasiak: Kiedy czytam książki pełne emocji, zawsze zastanawiam się, jak czuje się autor tuż po skończeniu pisania.

Łukasz Tchórzewski: Czuję satysfakcję, iż zrobiłem coś fajnego. Na początku przeważającym uczuciem była ogromna niepewność i lęk, w końcu to moja pierwsza książka. gwałtownie dostałem jednak bardzo pozytywny feedback. I wiesz co? Zaczynam wierzyć w siebie! Zniknął lęk, strach przed oceną znacznie zmalał. I w chwili obecnej mam poczucie, iż zrobiłem coś, co pomoże ogarnąć się kilku osobom. A taka właśnie jest idea książki „Nie pij dziś”!

BP: Żeby pomóc wrócić na adekwatne tory?

ŁT: Tak, dokładnie. To książka także dla osób, które chciałyby poznać ten schemat. Dla tych, które mają wśród bliskich osoby uzależnione i chciałyby w jakiś sposób zrozumieć ich emocje.

BP: Jak się czułeś w tej nowej formie przekazu? Wcześniej o alkoholizmie opowiadałeś tylko na TikToku i w innych social mediach. Teraz debiutujesz formą drukowaną.

ŁT: Gdy zacząłem pisać, nie spodziewałem się, iż będzie mi to szło tak gwałtownie i sprawnie. Widzisz, ja tę książkę napisałem w kilka miesięcy. Cały czas wiedziałem, co mam napisać. Zacząłem działać na spontanie i w ciągu procesu pisania powstawały kolejne pomysły. To, iż od początku nieźle mi wszystko wychodziło bardzo mnie nakręcało, by pisać dalej.
A social media? Tak, to moje główne źródło docierania do odbiorców i odbiorczyń. Udzieliłem też kilka wywiadów – w radiu i w telewizji. Chodzi mi o to, by przesłanie trzeźwienia przekazywać przez wszystkie możliwe drogi. Nieważne, czy to będzie książka, czy inne medium. Gdyby ktoś zaproponował mi, żebym został „Alkoholikiem z telewizji” pewnie bym nim został.

BP: Polacy wciąż nie widzą skali problemu?

ŁT: Mało osób wciąż wie, jak wielki jest to problem w skali społeczeństwa i jak wiele powoduje on cierpienia, destrukcji. Wciąż żyjemy w nieświadomości tego, iż tak wiele osób choruje na alkoholizm i ile rodzin w Polsce jest dysfunkcyjnych z powodu choroby ojca, matki czy obojga rodziców. To odciska spore piętno na dzieciakach, które z syndromem DDA muszą sobie radzić w życiu bez zdrowych wzorców z domu.

BP: Gdy czytałem rozdziały o DDA przypomniał mi się utwór WalusiaKraksyKryzysa „Uśmiech Chelsea”. Padają w nim słowa ‚Dziadek, tata, to i ja”. Wstrząsnęło mną to wtedy. Czytając, od razu połączyłem to z Twoim tekstem. Mocny towar.

ŁT: Niestety mocny towar. Alkohol jest narkotykiem, który jest powszechnie akceptowalny i istnieje praktycznie od zawsze. Chorobę alkoholową przekazuje się z pokolenia na pokolenie. Ja również mam tradycję alkoholową. Mój ojciec był alkoholikiem i, z tego co wiem, jego ojciec też pił. Dobrze, iż nazwałeś to towarem, bo to jest narkotyk taki sam, jak inne narkotyki. Tylko ten jest akceptowalny, reklamowany i marginalizowane jest jego działanie i skutki. To, iż powoduje ogromne problemy, jest zamiatane pod dywan. Co więcej – w filmach i innych wytworach kultury często kreuje się kult alkoholu. Wczoraj na live na instagramie mówiłem o kieliszkach prosecco podawanych w salonach piękności. Dbasz o siebie, idziesz na zabieg na twarz i dostajesz truciznę. Mam z tym spory dysonans.

BP: Podobnie jest z papierosami. Gdy siedzę w krakowskich lokalach widzę często kilka dziewczyn rozdających papierosy. Niby nie można reklamować wyrobów tytoniowych, ale jest to przecież reklama.

ŁT: Gdy jeszcze paliłem, to bardzo się cieszyłem z takiego poczęstunku. Natomiast wczoraj dziewczyna wysłała mi zdjęcie z lotniska w Szkocji, na którym rozdawano alkoholowe shoty. Na szczęście z papierosami jest już tak, iż większość społeczeństwa (zwłaszcza młodzież) już wie, iż to shit. Producenci muszą pisać o konsekwencjach palenia, na pudełkach z papierosami widzimy makabryczne obrazki i zdjęcia ukazujące konsekwencje tego nałogu.
A alkohol? Nie widzimy tego! Widzimy za to reklamy piwa, w których uśmiechnięci ludzie są na imprezie, z głośników leci fajna muzyka… I młoda osoba, która ogląda daną reklamę czuje, iż jest to okej. Że z piwem może się bawić lepiej – jak ci ludzie w reklamie.

BP: Myślisz, iż istnieje szansa, iż kiedyś się to zmieni?

ŁT: Nie wiem, w jakim czasie, ale jest szansa, iż się to zmieni. Jest trend NoLo, który działa w Europie a do Polski wkracza. Polega on na tym, iż podczas imprezy ludzie wybierają napoje bezalkoholowe. To jeszcze nie do końca popularna opinia, ale alkohol wcale nie jest potrzebny, aby się dobrze bawić. Jednocześnie jest ogromna rzesza osób, która nie wyobraża sobie zabawy bez wspomagaczy nastroju. I spektakularna zmiana w najbliższym czasie raczej nie nastąpi. Dobrze jest patrzeć na system, który jest w Skandynawii. Tam, gdzie sprzedaż działa tylko w określonych godzinach i w określonych sklepach. Sprzedaż ta jest w dodatku monitorowana – jeżeli kupujesz za dużo alkoholu, dajesz sygnał, iż masz problem. Jest to pokazywanie całym młodym pokoleniom Skandynawów, iż jest to używka szkodliwa i iż to jest narkotyk. Zgadzam się z tym. Etanol dla mnie jest narkotykiem takim jak każdy inny – mefedron czy kokaina.

BP: Wracając do procesu twórczego – kiedy wpadłeś na pomysł, iż „Alkoholik z TikToka” stanie się “Alkoholikiem od książki”.

ŁT: Ten pomysł kiełkował i dojrzewał. Nie miałem za bardzo odwagi, aby z tym ruszyć. Zostałem sprowokowany przez wydawnictwo, które zaproponowało, żebym napisał tę książkę i wtedy nie miałem już chwili wątpliwości. Powiedziałem: „jasne, wchodzę w to” i zacząłem pisać już tego samego dnia.

BP: Jak wyglądała twoja praca z redaktorem? Czy zaskoczyło go, gdy w tekście zobaczył częste „mordki” i „mordencje”? Pewnie było to dla niego czymś nowym…

ŁT: Dobrze to wspominam, bo mam bardzo fajnego redaktora – Michała Kordę. Dla mnie to było ogromne zaskoczenie, jak wygląda praca z redaktorem. Nie spodziewałem się, iż moja praca jest rozwalana na czynniki pierwsze, iż jest często układana od nowa, przedyskutowywana. jeżeli chodzi o „mordeczki” – redaktor wręcz zachęcał mnie, aby było ich więcej! I więcej przekleństw, bo w pierwszej wersji jeszcze tonowałem, bałem się lecieć – iż tak powiem – na pełnej. On powiedział, iż to ma być spójne i abym to jeszcze przeredagował. Chciał, żeby ten język mocno bezpośredni. I taki „mój”.

BP: Forma książki też jest bardzo ciekawa. Rozdziały są krótkie i wyglądają trochę jak TikToki. Krótkie i na temat. Taki był zamysł?

ŁT: Tak, taki był zamysł. Szczególnie w drugiej części „Nie pij dziś”. Pierwsza część to moje wspomnienia i najważniejsze momenty, które ukształtowały moją chorobę. Druga nazywa się „Mordo priv” – są to wiadomości dla wszystkich z odbiorców. Shortsy przelane na papier – krótkie wiadomości, które mają pomóc.

BP: prawdopodobnie kojarzysz moje pokolenie jako mocno TikTokowe, a powiem szczerze, iż dopiero w trakcie przygotowań do naszej rozmowy zainstalowałem aplikację, aby sprawdzić, jak to wszystko wygląda. Rozumiem, iż dzięki książce dotrzesz też do osób, które niekoniecznie są w social mediach obecne.

ŁT: Tę książkę mogę śmiało zaadresować do osób, które nie czytają książek! Mam wrażenie, iż takie osoby przeczytają ją z łatwością i będzie im się ona podobać. Ty zainstalowałeś TikToka, ale widzisz – wrzucam wszystkie materiały też na Facebooku, Instagrama i YouTube’a. Myślę, iż na każdy z tych czterech podstawowych portali ktoś zagląda. A tu wychodzimy również do czytelników, aby książka stała na półkach i mogła służyć pomocą.

BP: Zostając przy TikToku – jednak, z załążenia, jest to platforma głównie skierowana do młodych osób. Zastanawiałem się, czy dostajesz feedback od moich rówieśników. Kto ciebie tam ogląda?

ŁT: Ludzie we wszystkich przedziałach wiekowych. Dużo młodych osób ogląda mnie na TikToku, ale są to widzowie pomiędzy 20 a 40 rokiem życia. To bardzo duży przedział. Dostaję też sporo sygnałów od młodych osób, które mają szansę nie wejść w to gówno. Niekoniecznie od osób uzależnionych, ale będących już na drodze do tego – uczestniczących w częstych melanżach, imprezach. Piszą do mnie: „Spoko mordko, zrozumiałem, iż jest to mocno niebezpieczne i ograniczam”. To dobry krok!

BP: Na co dzień zajmuję się muzyką, więc muszę zapytać. Wiem, iż prowadzisz muzykoterapię. Na czym to polega?

ŁT: Gram koncerty medytacyjno-relaksacyjne na nepalskich gongach, misach dźwiękowych i różnych instrumentach archaicznych z całego świata. Jak wygląda taki koncert? Leżysz na macie do jogi pod kocykiem z zamkniętymi oczami przez godzinę. jeżeli jesteś odpowiednio zrelaksowany, to możesz doświadczyć podróży między jawą a snem. Wyświetlają się różne obrazy – często ludzie podróżują w kosmos, widzą jakieś szamańskie rytuały. Ktoś był w piekle, ktoś był przy zderzeniu gwiazd. To fajne metody na regulowanie emocji w inny sposób. Tego osoby uzależnione szukają w używkach – pewnego rodzaju odcinki, uwolnienia myśli. I to jest dostępne. To też nie jest popularne opinia – ale niekoniecznie potrzebny jest do tego środek psychoaktywny. Taka muzykoterapia świetnie się w tym sprawdza. Dla mnie też jest to ogromnym wyciszeniem i uspokojeniem emocji. Cieszę się, iż mogę łączyć przyjemne z pożytecznym.

BP: Na koniec pytanie, które zwykle nie przypada do gustu pisarzom.

ŁT: Dobrze, iż nie jestem pisarzem!

BP: Masz plany na następną książkę?

ŁT: Zajebiste pytanie! Mam kilka pomysłów na następną książkę i muszę się zdecydować, który z nich wdrożyć w życie. Są przeróżne – w tym autobiografia pisana przez mojego psa z jego perspektywy. Pomysłów nie brakuje i na pewno jakaś książka powstanie. Napisałem też opowiadanie science-fiction o uzależnionych kosmitach. Być może napiszę zbiór opowiadań o uzależnieniu w konwencji sci-fi. Zobaczymy.

BP: Od czego byli uzależnieni ci kosmici?

ŁT: Różne narkotyki brali. To były owoce i substancje psychoaktywne dostępne na wielu planetach. Wszechświat jest ogromny i tych cywilizacji jest mnóstwo. Wystarczy spojrzeć ile gwiazd jest na niebie.

Idź do oryginalnego materiału