EREGION - non Omnis Moriar (2024)

powermetal-warrior.blogspot.com 3 miesięcy temu

5 lat przyszło czekać na "Age of Heroes" włoskiego Eregion. Na najnowszy krążek zatytułowany "Non omnis Moriar" też przyszło czekać nam kolejne 5 lat. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby powstało wielkie dzieło, która zasługuje na maksymalną notę. "Age of Heroes" bardzo miło wspominam i to była znakomita mieszanka epickiego heavy metalu i power metalu. Wyraziste riffy, pomysłowe melodie i podniosłe, wręcz rycerskie refreny robiły furorę na poprzednim krążku. Tutaj niby band trzyma się tego samego stylu i patentów, a jednak czuć spadek formy.

Jak ktoś wątpi to odsyłam do ostatnich kawałków z nowej płyty. "Engalnds Fame" to nikomu nie potrzebne outro, którego mogłoby nie być. Obdarty z mocy i przebojowości "Blood Brothers" brzmi jak kiepski żart. Można ponarzekać na wokal Dario Fontana, gdzie jakoś ginie w gąszczu partii gitarowych. Niby stara się, niby śpiewa jak rasowy power metalowy śpiewak, ale jakoś brakuje mocy i pazura. Szkoda, bo album też sporo na tym traci. Najmocniejszym punktem tej płyty są gitarzyści, bowiem De Lotto i Colbacchini wykorzystują oklepane patenty i się z tym nie kryją. Idą przetartymi szlakami i to akurat spory plus. Płyta ma sporo dobrych momentów i brzmi to wtedy klasycznie, melodyjnie i potrafi zapaść w pamięci. Taki właśnie jest otwierający "Kingdom of Heaven". Oklepany hit, ale dostarcza sporo frajdy. Jakieś echa Helloween, Hammerfall czy Gamma ray mamy w "Ride Forth" i taki prosty power metal to ja kocham. Początek płyty prezentuje się bardzo obiecująco. Mocny riff to atut zadziornego "The rival kings", zaś bardziej epicko, rycersko jest w "Battle to Carry on". Pewne echa iron maiden można wychwycić w dynamicznym "Earendil Star", choć tutaj też nie ma tutaj niczego nadzwyczajnego. pozostało bardzo pozytywny i nieco folkowy "Badon Hill", który dostarcza sporo frajdy. Niby troszkę kiczowaty, a wyróżnia się na tle całości.

Znajdziemy tutaj sporo dobrej muzyki, bowiem band zna się na rzeczy. Bardzo udany miks epickiego heavy metalu i power metalu. Na pewno jest to album słabszy od poprzedniego, jest to też album, który nie robi większego zamieszania na scenie power metal. To po prostu dobry album, z którym miło spędza się popołudnie. Nie dostarcza większych emocji,ani nie sieje spustoszenia. Warto znać!

Ocena: 7/10
Idź do oryginalnego materiału