Zawsze lubiłam Dzwoneczka – czy to w książce J. M. Barriego, czy w starej animacji Piotruś Pan, czy w nowszych animacjach solowych. Pamiętam, jak za dzieciaka miałam intensywną fazę oglądania na przemian bajek z serii Barbie i Dzwoneczek właśnie. Te wszystkie Sekrety magicznych skrzydeł i inne Kryształowe pałace…
Nowy komiks wydawnictwa Egmont o tytule Dzwoneczek przeniósł mnie więc w czasie. Zeszyt ukazał się w ramach serii Klasyczne baśnie i odwzorowuje fabułę pierwszej animacji z wróżkowej serii, tę z 2008 roku. Po pierwsze – przeraził mnie upływ czasu, jak to 2008? Po drugie – okazało się, iż pamiętam animację klatka po klatce. A komiks miło mi tę pamięć odświeżył.
Kreska i styl są bardzo przyjemne dla oka. Dzwoneczek pokazywana jest z zadziorną mimiką twarzy i budzi sympatię. Pozostałe wróżki też zachowują cechy z oryginalnej animacji, co przywołuje nutkę nostalgii. Rysunki są bardzo dynamiczne, a największą zaletą są barwy. Wszystko oczywiście utrzymane jest w spokojnych zieleniach, ale wiosenne przygotowania czy zachód słońca wyróżniają się na kartach zeszytu. Fragmenty poświęcone talentowi wróżek świetlnych można by śmiało oprawić w ramkę.

Fabuła natomiast jest lekko uproszczona w stosunku do animacji, ale wciąż zachowuje swój charakter i przesłankę. Dzwoneczek nie do końca ceni talent cynki, próbuje uczyć się innych umiejętności, aż wreszcie docenia twoje predyspozycje. Prosta, znana opowieść z morałem.
Widzę to wydanie Dzwoneczka jako skierowane do dwóch rodzajów czytelników – najpierw do osób, które widziały animację z 2008 i mają do niej jakiś sentyment. Drugim odbiorcą będzie młodszy czytelnik – a pewnie bardziej czytelniczka. Komiks nie jest wymagający, a prezentuje się naprawdę ładnie, przyciąga oko. To świetna okazja, aby wciągnąć dzieci w świat wróżek.
Ja miałam lekki powiew nostalgii – i to takiej głęboko już zagrzebanej. Lektura nie zajęła długo, ale przyjemnie było odkopać tę starą sympatię i przyjrzeć się zmaganiom charakternej cynki.
Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Egmont. Dziękujemy!
Fot. główna: Kolaż z użyciem okładki/Wydawnictwo Egmont.