Dziewczynko, do kogo idziesz? zapytałam.
Szukam mamy, nie widziała jej pani? mała dziewczynka, może sześcioletnia, spojrzała na mnie uważnie.
Zamyśliłam się. W tym budynku mieszkałam dopiero od niedawna, a mieszkanie, przed którym stała, od zawsze wydawało się puste.
Ale tam nikt nie mieszka odpowiedziałam.
Na to rozpłakała się i usiadła na schodach.
Ciociu, bardzo potrzebujemy mamy! Tylko ona może wszystko naprawić. Tatuś bardzo za nią tęskni.
Stałam bezradna, nie wiedząc, jak pomóc temu niewinnemu stworzeniu. Nie miałam własnych dzieci, więc nie umiałam znaleźć adekwatnych słów.
Przytulić? Zaprosić na herbatę? Ale czy poszłaby z obcą kobietą? Wtedy zadzwonił mój telefon. Poprosiłam dziewczynkę, by poczekała, i wybiegłam. Gdy wróciłam już jej nie było.
Cały wieczór myślałam tylko o niej. Postanowiłam zadzwonić do mojej gospodyni i spytać o sąsiadów.
Tam od lat nikt nie mieszka powiedziała pani Barbara. A czego ty się pytasz?
Dzisiaj przyszła mała dziewczynka, szukała mamy
Sąsiadka zamilkła, jakby coś sobie przypominała.
To pewno córka Kasi ale jej już nie ma wśród żywych. Mąż został sam z maleństwem. Nie wytrzymał w tym mieszkaniu i wyprowadził się. Od tamtej pory stoi puste.
Wiesz co, Ewo, mieszkają niedaleko. jeżeli dziewczynka wróci, odprowadź ją do domu. I podała mi adres.
Z czasem historia zaczęła blednąć. Pracowałam dużo, wracałam późno, rano wyjeżdżałam przed świtem.
Pewnego dnia, tuż przed świętami, znów usłyszałam ciche pukanie i łkanie. Zerwałam się do drzwi stała tam ta sama szarooka dziewczynka.
Co się stało? Gdzie twój tata?
W domu. A ja szukam mamy szepnęła.
Przypomniałam sobie o adresie. Poprosiłam, by zaczekała u mnie, a sama pobiegłam szukać kartki. Wróciłam spała już, zwinięta w kłębek na fotelu. Ostrożnie przeniosłam ją na kanapę i zadzwoniłam do pani Barbary.
Pamięta pani tę historię z dziewczynką? Ona jest u mnie. Chciałam ją odprowadzić, ale zasnęła. Boję się, iż ojciec będzie szukał
Mieszkam niedaleko nich, pójdę tam teraz odparła. Bądź w kontakcie.
Położyłam słuchawkę i przyglądałam się śpiącemu dziecku. Poprawiłam niesforny kosmyk, pogładziłam po ramieniu.
Marzyłam o własnych dzieciach, ale los miał inne plany. Z mężem żyliśmy w zgodzie, aż nadszedł czas, by pomyśleć o potomstwie.
Zaszłam w ciążę, ale straciłam dziecko przez stres w pracy. Później znów próbowaliśmy, ale i tym razem nie udało się. W końcu mąż odszedł. Wiedziałam, iż ma teraz córkę z inną, ale wyrzuciłam go z pamięci wraz ze wspólnymi znajomymi.
Minęło siedem lat. Mieszkałam sama, wynajmując pokoje.
Rozmyślania przerwało ciche pukanie. Otworzyłam drzwi i nie uwierzyłam własnym oczom. Stał tam mój były mąż.
Jarek? Skąd ty się tu wziąłeś?
Przyszedłem po córkę Zaraz, Słoneczna 7, tak?
Tak. To twoja córka? Wejdź, śpi. Zaprosiłam go do kuchni, nastawiłam czajnik. Nie spodziewałam się takiego gościa.
Nie przeszkadzamy? Mogę obudzić Anię i iść.
Niech śpi. Co się u was dzieje? Ona już kilka razy przychodziła tu, pukała do drzwi naprzeciwko.
Jarek przetarł oczy i zaczął opowiadać:
Kilka lat temu mieszkaliśmy w tym mieszkaniu z Kasią. Dostała je w spadku po dziadku. niedługo zaszła w ciążę. Byłem w siódmym niebie.
Pamiętam, gdy nadszedł poród. Zawiozłem ją do szpitala. Płakała, jakby przeczuwała Ścisnęła moją dłoń i prosiła, bym zadbał o dziecko, jeżeli coś się stanie. Były komplikacje. Nie udało się jej uratować.
Przykro mi szepnęłam, kładąc dłoń na jego ramieniu. Widziałam, jak walczył ze łzami, ale one wciąż spływały po twarzy.
W salonie rozległ się tupot małych stóp.
Tatusiu?
Jarek rzucił się ku córce, przytulił mocno.
Aniu, martwiłem się Dlaczego uciekłaś?
Chcę znaleźć mamę.
Znajdziemy ją, ale później. Chodźmy do domu.
Dziękuję, Ewo. Jarek podał mi wizytówkę. Daj znać, jeżeli Ania znów tu przyjdzie. Mieszkamy niedaleko, teraz już zna drogę.
Skąd wiedziała o tym mieszkaniu? spytałam.
Pokazałem je jej. Musiałem zabrać parę rzeczy. Zobaczyła zdjęcia mamy na ścianach i odtąd marzy o spotkaniu. Powiedziałem, iż Kasia wyjechała, ale wróci.
Odeszli. Kilka dni później Jarek do mnie zadzwonił. Odnowiliśmy kontakt. W weekendy chodziliśmy we trójkę do parku, kawiarni, kina. Ania przywiązała się do mnie, raz choćby nazwała mnie mamą.
Pewnego dnia Jarek wziął mnie za ręce:
Ewo, przeprowadź się do nas. Dość tej tułaczki po wynajmowanych pokojach. Ania za tobą tęskni.
A ty?
Ja też szepnął, spuszczając wzrok. Bardzo Wybacz mi wszystko.
Od tamtej pory jesteśmy razem. Wychowujemy naszą małą Hanusię. Codziennie dziękuję losowi za ten bezcenny dar być kochaną żoną i matką.
I choć Hanusia nie jest moją krwią, to nie przeszkadza mi obdarzać ją całą niewyczerpaną miłością, jaką noszę w sercu.














