Dzień Ojca – filmowi i serialowi ojcowie [ZESTAWIENIE]

filmawka.pl 1 rok temu

Z okazji Dnia Ojca przygotowaliśmy zestawienie, w którym nasi redaktorzy i redaktorki wypisali swoje ulubione postaci filmowych i serialowych ojców. Nie chodzi nam tylko o ideały, wskazujemy również przykłady tragiczne, lub takie, które z jakiegoś powodu zdobyły naszą sympatię. Bohatera nie muszą choćby łączyć więzy krwi ze swoimi dziećmi – najważniejsze, iż pełni dla nich rolę ojca.


Andy Anderson Świat według Ludwiczka (1995-1998)

fot. Świat według Ludwiczka

Weteran wojenny, mechanik, szachista, pogromca niedźwiedzi, ojciec oraz kopalnia wspaniałych cytatów. To i jeszcze więcej można przypisać Andy’emu Andersonowi, ojcu głównego bohatera serialu animowanego Świat według Ludwiczka. Głowa rodziny Andersonów pewnie byłaby typowym wyborcą partii Republikańskiej, ale przy własnym samouwielbieniu i wystrzelonym ego zawsze okazuje niezwykłą troskę o najbliższych i sąsiadów, chociaż często musi wtedy połykać własną dumę.

Ojciec Ludwiczka jest całkowicie memogenną postacią, której kompilacje złotych myśli można włączyć o każdej porze i śmiać się do rozpuku oraz cytować przy wielu okazjach (moim faworytem jest tekst o czyjejś lemoniadzie, którą Andy określił, jako idealną do usuwania rdzy z Titanica). Przy tym wszystkim dojmująca jest historia, która stoi za stworzeniem tej postaci przez komika Louie’ego Andersona. Louie z perspektywy Ludwiczka opowiada autentyczne historie ze swojego życia, a postać Andy’ego jest pozytywnym odbiciem jego ojca, który w rzeczywistości był alkoholikiem i znęcał się nad swoją rodziną. Oglądanie tego serialu po zbadaniu stojącej za nim historii zmienia trochę jego wydźwięk, chociaż teksty najstarszego Andersona, podawane w mistrzowski sposób przez Wojciecha Paszkowskiego, zawsze potrafią wywołać uśmiech.

Jakub Trochimowicz

Yondu Udonta Strażnicy Galaktyki (2014), Strażnicy Galaktyki vol. 2 (2017)

fot. Strażnicy Galaktyki

Wyobraź sobie, iż właśnie zawalił Ci się cały świat. Twoja ukochana mama właśnie odeszła na twoich oczach, ojca od wielu lat ani widu ani słychu, a gdy postanawiasz uciec od problemów całego świata, porywają Cię kosmici… W ten właśnie sposób już niedługo Peter Quill odkryje kim jest jego prawdziwy ojciec. Nie chodzi tu o potężnego kosmitę z drugiej części filmu Jamesa Gunna, a o niebieskoskórego zabijakę z czerwoną płetwą na głowie, kontrolującego zabójczą strzałę pięknymi gwizdami. Yondu Udonta (Michael Rooker) to postać co najmniej niejednoznaczna. Żyjący na granicy prawa, cyniczny i nieokrzesany złodziej, choć rządził całą załogą dość twardą ręką, przez relację z młodym Quillem odnalazł w sobie znacznie większe pokłady dobroci.

Choć mógł młodego chłopaka pożreć już przy pierwszym spotkaniu, Yondu dostrzegł w młodym Terraninie coś więcej. Chodziło ponoć o potencjał przy włamaniach i kradzieżach. Młodziak wszakże wciśnie się w więcej miejsc niż rosłe kosmiczne chłopy. Jednakże pod płaszczem nauki złodziejskiego fachu, Udonta nauczył młodą sierotę czegoś więcej. Obudził w nim ogromne pokłady pewności siebie. To właśnie dzięki jego specyficznemu wychowaniu ziemianin Peter Quill stał się legendarnym Star-Lordem, zdolnym do ocalenia galaktyki w imię celów wyższych niż zarobek. Czy Yondu był ojcem idealnym? Nie ma takich. Jednak dość szorstkie metody wychowawcze musiały pochodzić z głębi wielkiego serca. Niekochający tata raczej nie rozbije całego statku o powierzchnię twojego biologicznego ojca-planety, chcącego pochłonąć wszechświat. Udonta mógł Quilla pożreć, sprzedać, zabić, porzucić, ale stanowił go przygarnąć. Bo był taką samą sierotą jak on. I to właśnie jako ktoś bez taty, doskonale wiedział jak bardzo tata jest potrzebny.

Norbert Kaczała

Phil Dunphy Współczesna rodzina (2009 – 2020)

fot. Współczesna rodzina

Poważna żona i niedojrzały mąż to klasyczny trop w sitcomach – wystarczy spojrzeć na Hala i Louise ze Zwariowanego świata Malcolma czy też Halinę i Ferdynanda Kiepskich. Ty Burrell w roli niepoważnego safanduły i głowy rodziny Dunphych bez piątej klepki spełnia ten motyw połowicznie. Wprawdzie często pełni rolę czwartego dziecka Claire, jest obiektem żartów całej rodziny, a jego teść Al Bun-, pardon, Jay Pritchett regularnie narzeka, za kogo wydał pierworodną, tak jednak Phil ma głębszą osobowość niż klasyczny tata-pierdoła. Handlarz nieruchomościami, żartowniś i pożal się Boże „luźny gość” kocha żonę i dzieci nad życie, służąc za dobrego glinę w wychowaniu Haley, Alex i Luke’a. Troszczy się o swą rodzinę z całego serca, a mimo codziennej łagodności, doprowadzony do granicy przechodzi w tryb bojowy (patrz odcinek z chrztem Joego). Widzowie ostatniego wielkiego sitcomu pokochali Phila miłością szczerą i czystą nie tylko za jego (nieomal) wzorcowe ojcostwo, ale też dzięki byciu jedną z najmilszych, najprzyjemniejszych w obyciu i najbardziej wholesome postaci serialowych. To człowiek, który na Krwawych Godach śpiewałby Cudownych rodziców mam (zasłużenie – Fred Willard jako jego ojciec kradnie cały show), a na zebrania rodziny Royów przychodziłby ze spersonalizowanymi donutami. 11 sezonów najbardziej grzejącego w serce ojca telewizji – czego można chcieć więcej?

Piotr Ponewczyński

Henry Jones Senior – Indiana Jones i Ostatnia Krucjata (1989)

fot. Indiana Jones i Ostatnia Krucjata

Pamiętacie scenę w pełnym nazistów zamku, gdzie Indiana Jones był przywiązany do krzeseł wraz ze swoim ojcem? Gdy Steven Spielberg postanowił w Ostatniej Krucjacie wprowadzić postać ojca Indiany Jonesa, od razu pomyślał o Seanie Connerym. Była to dla niego oczywista decyzja, biorąc pod uwagę, iż postać Jamesa Bonda była po części inspiracją przy tworzeniu postaci Indiany. Decyzja zaskoczyła zarówno George’a Lucasa, jak i samego Harrisona Forda, który miał spore wątpliwości w obsadzaniu Connery’ego, będącego zaledwie 12 lat starszym od niego. Otóż wszelkie wątpliwości bardzo gwałtownie zostały rozwiane. We wspomnianej scenie w zamku, Indiana pyta swojego ojca skąd wiedział, iż Elsa Schneider to nazistka. Connery w trakcie kręcenia sceny postanowił zaimprowizować i odpowiedzieć, iż “Mówiła przez sen”. Scena musiała być nagrywana jeszcze raz, ponieważ cała ekipa filmowa nie mogła powstrzymać się od śmiechu.

I to właśnie sam Connery w dużej części odpowiada za to, jak wygląda postać ojca Indiany w Krucjacie. Daje nam się poznać jako niezdarny, zagubiony w sytuacji człowiek, który mimo to ma ogromną wiedzę i wciąż wzbudza respekt. Często trzeba go ratować z tarapatów, co oczywiście spoczywa na Indianie. Postać ta miała wyglądać bardziej jak stereotypowy mól książkowy, jednak Connery postanowił dodać od siebie nieco luzu, który perfekcyjnie zgrał się z rolą Forda. Mimo tego, iż ich relacja tak naprawdę przez lata bardzo ucierpiała – między innymi z powodu obsesji ojca na punkcie Świętego Graala i braku czasu w jakiekolwiek zwrócenie uwagi na swojego syna – jest ona niezwykle przekonująca. Mimo różnic, łączy ich przede wszystkim pasja do archeologii i przygód. A ponieważ obydwaj wplątali się w wyścig o znalezienie Świętego Graala, spędzają ze sobą mnóstwo czasu w ekranie, kreując jeden z najlepszych i najbardziej wiarygodnych duetów ojciec-syn w historii kina.

Krzysztof Kurdziej

Gendō Ikari – Neon Genesis Evangelion (1995)

fot. Neon Genesis Evangelion

Głowa NERV, wdowiec oszalały z tęsknoty za żoną Yui i ktoś ufający, iż alkoholiczka Misato nadaje się do opieki nad jego synem w czasie apokalipsy – łagodnie mówiąc, Gendō to tragiczny rodzic. Porzuciwszy syna po tragicznej śmierci jego matki, spotyka się z nim po dekadzie w dniu ataku Anioła na Tokyo-3 i każe wsiadać do robota, bo inaczej Rei (jego przybrana córka, którą kocha bezobjawowo) będzie musiała. Ikari traktuje syna jako maszynę, której celem jest obrona jego tajnego projektu, zaś próby socjalizacji polegają na m.in. wspólnej wycieczce na grób Yui i pozostawieniu tam syna samemu. Podłość Gendō to jednak nie ars gratia artis – równie straumatyzowany jak syn nie potrafi kochać po stracie swojej jedynej miłości, a ludzi traktuje jak kochanki do zapomnienia lub narzędzia do realizacji swego planu. Jedynie End of Evangelion daje mu szansę na odkupienie: kiedy SPOILER orientuje się, iż mimo doprowadzenia do Trzeciego Uderzenia nie zjednoczy się z Yui, ostatnim tchnieniem przeprasza za całe zło Shinjiego – syna, którego był równie cierpiącym, nienawidzącym siebie i przerażonym lustrzanym odbiciem.

Piotr Ponewczyński

Calum – Aftersun (2022)

Fotos z filmu “Aftersun” (fot. Materiały prasowe M2 Films)

Film Charlotte Wells to jedna z rewelacji ubiegłego roku oraz minionego sezonu nagród. Poza precyzyjną reżyserią i poruszającą historią Aftersun nie mogłoby się udać, gdyby nie niezwykła chemia, która wytworzyła się między Paulem Mescalem, który grał Caluma (ojca) a Frankie Corio, wcielającą się w Sophie (córkę). Z pozoru prosta historia młodego taty wyjeżdżającego z córką na wakacje jest piękną opowieścią o budowaniu relacji, docieraniu się i odnajdywaniu w całej sytuacji, na tle pięknych okoliczności przyrody.

Talent Paula Mescala wszyscy mogli poznać w fantastycznych Normalnych ludziach, czyli jednym z najlepszych, naturalnych i przyziemnych seriali coming-of-age. Wtedy grał nastolatka, a teraz wcielił się w młodego ojca, któremu trudno przychodzi odnalezienie się w byciu młodym rodzicem, co utrudnia fakt separacji z matką dziewczynki. Mescal jednak wszystkie te uczucia okazuje w subtelny sposób – wzrokiem, drobnymi gestami czy podawaniem poszczególnych zdań. Przez trwający kilka ponad półtorej godziny seans sprzedaje nam przejmujący obraz młodego taty, który robi wszystko, żeby odnaleźć się w zastanej sytuacji, ale jednocześnie tłumi w sobie mnóstwo smutku, żalu i poczucia samotności. Szkoda, iż Akademia nie doceniła tej roli Oscarem, ponieważ jest to jeden z najlepszych portretów ojca w ostatnich latach.

Jakub Trochimowicz

Carl Fredriksen – Odlot (2009)

fot. Odlot

Carl Fredriksen miał w życiu dobrze. Spokojną pracę, piękny dom, masę marzeń i, przede wszystkim, cudowną żonę Elę. Pomimo, iż z upływem lat przez cały czas dzielnie trzymał się wszystkich wymienionych powyżej, czas biegł nieubłaganie. Po śmierci ukochanej, Carl stał się cieniem samego siebie, podobnie jak okolica w której wraz z Elą wiedli wspólne życie. Ostatnie lata życia pan Fredriksen spędziłby nie wśród jednorodzinnych domków i alejek drzew, a kolosalnych biurowców i miejskiego zgiełku. Gdyby nie podróż w nieznane latającym domem, mając za towarzysza przypadkowo napotkanego (i zabranego w przestworza) Syna Dzikiej Przyrody – Russella.

Pokonując niełatwą drogę do Rajskich Wrót, bohaterowie odkryją w sobie nawzajem to, czego tak bardzo im brak. Carl zobaczy w pyzatym skaucie syna, którego nigdy nie mógł mieć, a Russell w zrzędliwym seniorze odnajdzie tatę, którego zawsze pragnął. Budowa relacji między obojgiem przebiegnie dość podobnie do wielu innych produkcji familijnych z wątkiem różnicy pokoleń, jednak ani przez chwilę nie wybrzmi tu nuta fałszu. Carl i Russell tworzą wyborny duet zarówno komediowy, jak i dramatyczny. Będzie tu miejsce na poważne rozmowy, ale i na głupkowatą gonitwę po dżungli. I choć po drodze protagoniści odkryją niejedną tajemnice, najważniejsze iż odnajdą siebie nawzajem. Wprowadzą w swoje życie odrobinę sensu i poczucia, iż mają z kim je spędzić.

Norbert Kaczała

Gintoki Sakata Gintama (2006-2021)

fot. Gintama

Gintoki Sakata to z pozoru człowiek leniwy, niechlujny i ledwo wiążący koniec z końcem, a więc zdecydowanie nienadający się na opiekuna. Kiedy nastoletni Shinpachi i Kagura zaczęli u niego mieszkać i pracować, raczej nie spodziewali się, iż nigdy nie zobaczą swojej pierwszej wypłaty. Wręcz przeciwnie, raczej sami musieli nadstawiać karku by przeżyć pod jednym dachem ze srebrnowłosym samurajem, który często sprowadzał kłopoty na własne życzenie. Yorozuya Gin-chan, bo tak nazywa się zakład prowadzony przez tę trójkę, musiał regularnie radzić sobie między innymi z kosmicznymi piratami, specjalnym oddziałem policji Shinsengumi, a także z najtrudniejszą walką — płaceniem czynszu.

Młodzi podopieczni gwałtownie przekonują się jednak, iż Gintoki ma serce ze szczerego złota (a raczej duszę ze srebra) i zaczyna traktować ich jak rodzinę. Protagonista, choć najchętniej nie dawałby tego po sobie poznać, staje się dla dwojga nastolatków figurą ojcowską, a także zaskakująco błyskotliwym mentorem, zawsze gotowym przeprowadzić ich przez najbardziej wyboiste drogi dorastania. Pod maską obojętnego gbura kryje się człowiek, który za swoich najbliższych gotów jest skoczyć w ogień i właśnie stopniowe odkrywanie jego wrażliwości i czułości jest jednym z najmocniejszych punktów Gintamy. Postać nigdy nie staje się jednak nazbyt posągowa, do końca zachowując swoje ironiczne i złośliwe zacięcie. Zyskuje za to więzi nie do zastąpienia, które swoją dynamiką zachwycają i wzruszają widzów.

Kamil Dormanowski

Korekta: Wiktor Małolepszy
Idź do oryginalnego materiału