"Dym" to świetny kryminał w stylu "Detektywa" od twórcy "Czarnego ptaka" – recenzja serialu Apple TV+

serialowa.pl 4 godzin temu

Od dziś na Apple TV+ możecie oglądać nowy thriller kryminalny pt. „Dym”, za który odpowiada Dennis Lehane, twórca pamiętnego „Czarnego ptaka”. Czy warto zainteresować się jego nowym projektem? O tym poniżej.

Za mało wam upałów tego lata? Oto miniserial, który nie tylko wciągnie was bez reszty, ale również rozgrzeje do gorąca. „Dym” (oryg. „Smoke”) to drugi kryminał Apple TV+ podpisany nazwiskiem Dennisa Lehane’a, powracającego w wysokiej formie po świetnym „Czarnym ptaku„. Sprawa raz jeszcze jest dość nietypowa, okoliczności znów są niecodzienne, a finału nie powstydziłby się sam David Fincher. Szykujcie klimatyzację, bo emocje będzie trzeba studzić. Właśnie obejrzałem całość i muszę ochłonąć.

Dym – o czym jest nowy kryminał od Apple TV+?

Przy pracy nad „Dymem” bostoński pisarz ponownie sięgnął do koszyczka z najbardziej pokręconymi kryminalistami Ameryki i trafił na oprycha, którego życie opowiedziano niegdyś na łamach podcastu „Firebug” (zainteresowanie pierwowzorem radziłbym odłożyć „na potem”). Bez wchodzenia w szczegóły – jest to w końcu inspiracja luźna – chodzi o trwający wiele lat pościg za seryjnym podpalaczem, który dekady temu nawiedzał suchy klimat Kalifornii, wymykając się służbom szybciej, niż gaśnie zapałka.

„Dym” (Fot. Apple TV+)

W 9-odcinkowym serialu przesuniętym do współczesności tropem wielbiciela pożarów podąża para rodem z antologicznego „Detektywa” od HBO – doświadczony śledczy ds. podpaleń, Dave Gudsen (Taron Egerton, „Czarny ptak”), i przydzielona mu do pomocy inteligentna detektywka, Michell Calderon (Jurnee Smollett, „Kraina Lovecrafta”). Zadanie mają o tyle utrudnione, iż po okolicy grasuje jeszcze jeden ognisty rzezimieszek – niejaki Freddy Fasano (Ntare Mwine, „Prawnik z lincolna”), którego tożsamość (dla widza) od początku tajemnicą nie jest.

W obliczu szalejących pożarów wydział Gudsena, którym zawiaduje Harvey Englehart (poczciwy jak zawsze Greg Kinnear, „Czarny ptak”), jest w sytuacji „być albo nie być”. Góra bacznie obserwuje, pokrewne jednostki nabijają się z wyników, a pojawienie się zdegradowanej Calderon oznacza ultimatum – sukces w śledztwie albo koniec kariery. Wszystkim wokół grunt pali się pod nogami, co przekłada się na tempo, które pochłania od pierwszych minut.

Dym to połączenie Detektywa i filmów Davida Finchera

Choć wraz z głównymi bohaterami w teren wyruszymy całkiem prędko (choćby po to, by złożyć wizytę kilku krnąbrnym strażakom stanowiącym na początku głównych podejrzanych), Lehane zostawia wystarczająco dużo przestrzeni, by doskonale przedstawić naszych „policyjnych”. Gudsen – grany przez Egertona z pewną dupkowatością – to pyszałek, który trzyma sztamę z każdym, a po godzinach konstruuje wyidealizowaną powieść o kulisach swej pracy.

„Dym” (Fot. Apple TV+)

Przyziemna Calderon sprawia wrażenie postaci skleconej z archetypów najlepszych serialowych glin. W dużym stopniu determinuje ją trauma z dzieciństwa, pracuje choćby gdy nie pracuje i zwraca uwagę na rzeczy, które z łatwością przegapiają inni. Wzorem wspomnianego „Detektywa” Lehane od początku stawia na intrygującą dynamikę pary, co rusz uroczo podważając hierarchię „lokalnego” Gudsena (to jego partnerka jest wyższa rangą) czy insynuując niewypowiedziane nigdy napięcie erotyczne.

To, co wyróżnia „Dym” na tle wcześniejszego „Czarnego ptaka”, to postępująca eksperymentacja z formą Lehane’a, który osobne perspektywy śledczych raz na jakiś czas przeplata punktem widzenia Freddy’ego. Przeobrażony nie do poznania Ntare Mwine tworzy przerażający portret milczącego mordercy o niewinnych oczach i skłębionej głęboko w czaszce (nie)świadomości zła. Narracja często poszatkowana jest bardziej niż ulice Los Angeles, a efekt wzbogaca dziarski montaż i radiowe przeboje towarzyszące zbrodni niczym w filmach Scorsesego.

Sprawna reżyseria (za sterami m.in. filmowcy znani z „The Wire”, „Better Call Saul” czy „Opowieści podręcznej”) idzie w parze ze scenariuszowym talentem ekipy Lehane’a, który skupia się na tym, by po „Dymie” nie zostały wyłącznie zgliszcza jałowego kryminału. Doświadczony filmowiec upatruje w fabule przede wszystkim dość porażającej refleksji o tożsamości, pochylając się również nad marzeniami o „tym lepszym ja”, które kolektywnie dotykają wszystkich bohaterów wciągniętych w wir fabuły.

Dym – czy warto oglądać serial kryminalny Apple TV+?

Apple TV+ zdążyło już rozkochać swoich widzów w serialach wypełnionych twistami – i nie inaczej jest w przypadku tego kryminału. Twórcy „Dymu” przygotowali dla nas kilka mniej lub bardziej zaskakujących niespodzianek, które pod koniec doskonale tłumaczą, dlaczego ten czy inny element mógł zgrzytać nam w kilku poprzednich odcinkach. Sam na ostatniej prostej złapałem się na tym, iż narzekam, podczas gdy tak naprawdę nie otrzymałem pełnego obrazu opowieści.

„Dym” (Fot. Apple TV+)

To powiedziawszy, na starcie obejrzyjcie najlepiej dwa pierwsze odcinki, które udostępnił streamer z nadgryzionym jabłuszkiem. jeżeli z kolei z jakiegoś powodu fabuła znuży was w połowie sezonu, dajcie „Dymowi” szansę, gdyż końcówka w pełni wynagradza cierpliwość widza – choćby jeżeli poprzedzające ją starcie w przedziwny sposób przypomina film Zacka Snydera (wspominałem już o eksperymentowaniu z formą?). Poza kilkoma podobnymi fałszywymi nutami przez większość czasu powinniście bawić się przednio.

Miniserial Lehane’a to w końcu propozycja, której bardzo blisko do twórczości wspomnianego na początku Finchera czy HBO-owskiego „Detektywa”. Inspirowany rzeczywistością kryminał charakteryzuje klimat gęsty jak smoła i odpowiednio dawkowane napięcie, od którego da wam odetchnąć czarny humor (czasem pojawiający się w naprawdę nietypowych momentach), a okazjonalnie choćby i absurd (w drugiej połowie ekran podbija cudowny John Leguizamo, „Bloodline”). W budzący podziw sposób to wszystko nie gryzie się tonalnie.

Jeśli szukaliście kryminału na gorące miesiące, „Dym” powinien ugasić wasze pragnienie (to już prawie koniec ognistych zabaw językowych, obiecuję). Po mrocznym „Czarnym ptaku” nazwisko Lehane’a jest już chyba wystarczającym gwarantem wysokiej klasy, ale w razie gdybyście potrzebowali więcej jakościowych zapewnień, to znakomita obsada z Egertonem i Smollett na czele służy pomocą. Nie zapomnijcie tylko ochłonąć po seansie.

Dym – kolejne odcinki w piątki na Apple TV+

Idź do oryginalnego materiału